W Łodzi ludzie Millera mają pecha

W łódzkim otoczeniu Leszka Millera źle się
dzieje. Jego ludzie tracą immunitety, stanowiska, pracę. Czy to
przypadek? - pyta "Gazeta Wyborcza".

13.10.2004 | aktual.: 13.10.2004 06:23

W Łodzi były premier miał swój dwór. Pełny przegląd dworzan następował, gdy premier przyjeżdżał z gospodarską wizytą. Wtedy pojawiali się wszyscy, aby uścisnąć rękę szefowi - premierowi, przewodniczącemu SLD. Odkąd Miller jest zwykłym posłem i szeregowym członkiem koła partyjnego w śródmieściu, jego ludziom z Łodzi zaczęło się dziać źle. Jakby prześladował ich pech.

Do "ludzi Millera" należeli w Łódzi: Krzysztof Makowski (były wojewoda, obecnie baron), Andrzej Pęczak (poseł bez immunitetu), Krzysztof Jagiełło (szef struktur miejskich SLD), Paweł Pruszyński (były wiceszef centrali ABW)
, Mirosław Marcisz (były wicewojewoda), Krzysztof Panas (były wiceminister środowiska, były szef NFZ i były prezydent Łodzi).

Jednym z pierwszych ruchów nowego premiera Marka Belki była wymiana wojewody łódzkiego. W innych województwach zmian nie było. Leszek Miller: - Usłyszałem od premiera Belki, że tak jak ja miałem wojewodę łódzkiego, z którym łączyły mnie relacje pełne zaufania, to pan premier Belka też chce mieć kogoś takiego. I wybrał kolegę z Uniwersytetu Łódzkiego.

Krzysztof Jagiełło, były prezydent Łodzi, jest praktycznie bez pracy. Dwa lata temu kandydował na prezydenta Łodzi. Sam Miller przyjechał wtedy do Łodzi i oświadczył na konferencji prasowej, że nie wyobraża sobie współpracy z innym prezydentem niż Jagiełło. - Nawet byłemu prezydentowi Łodzi Miller nie może załatwić roboty. Pewnie pójdzie na zasiłek albo zostanie taksówkarzem, co zapowiada - mówi znajomy Jagiełły.

Dwóch łodzian spośród "ludzi Millera" dostało stanowiska w rządzie. To Zbigniew Kaniewski (b. minister skarbu, odszedł razem z premierem) i Krzysztof Panas (b. szef NFZ). - Gdyby mój rząd dalej istniał, Kaniewski nadal byłby ministrem - zapewnia Miller.

Panas był kilkanaście miesięcy prezydentem Łodzi. Gdy jego notowania były tak fatalne, że trzeba było zdjąć go z tej funkcji, Miller zabrał go do Warszawy na wiceministra środowiska. Klasyczny kop w górę. - Awansowałem go na tę funkcję, bo łódzcy radni prosili mnie, żeby były prezydent Łodzi nie był nikim - mówi teraz Miller.

Gen. Paweł Pruszyński stracił niedawno stanowisko zastępcy szefa ABW. To jeden z najbardziej zaufanych ludzi byłego premiera.

Ale są "ludzie Millera", którzy mają poważniejsze kłopoty niż brak pracy. Poseł Andrzej Pęczak był przed Makowskim szefem SLD w Łódzkiem. Do wybuchu afery WFOŚ zawsze towarzyszył Millerowi, gdy premier przyjeżdżał do Łodzi. Byli nierozłączni. Niedawno Pęczak stracił immunitet. Jest podejrzany o zdefraudowanie ponad 42 mln zł w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska.

Mirosław Marcisz, były wicewojewoda łódzki, ma postawiony zarzut kierowania grupą przestępczą, która wyprowadziła z zakładów farmaceutycznych ponad 10 mln zł. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)