W koalicji iskrzy? PSL naciska. PO: nie ma tarć
PSL chce rozmawiać o zaproponowanych przez premiera Donalda Tuska w expose rozwiązaniach dotyczących składki zdrowotnej rolników. Politycy Platformy zapewniają, że w koalicji "nie ma tarć" oraz że z ludowcami negocjuje się dobrze, tak jak przez ostatnie cztery lata.
22.11.2011 | aktual.: 22.11.2011 17:33
- Musimy być wzajemnie otwarci na dyskusję, również w kwestiach trudnych, które mają wejść w życie w najbliższych miesiącach - mówił szef klubu Platformy Rafał Grupiński.
Premier zapowiedział w expose m.in. stopniowe zrównywanie i podwyższanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, reforma KRUS, podwyższenie o 50% ulgi prorodzinnej na trzecie i kolejne dziecko, podniesienie składki rentowej o 2 punty procentowe po stronie pracodawców. Zaproponował też, by rolnicy posiadający gospodarstwo powyżej 6 ha płacili połowę składki zdrowotnej. PSL proponowało wcześniej, by taką składkę opłacały tylko osoby, które mają co najmniej 15 ha ziemi.
Wicemarszałek sejmu Eugeniusz Grzeszczak z PSL powiedział, że jego klub chce negocjować z Platformą te rozwiązania. - Powyżej 15 hektarów ta składka jest do zaakceptowania, nawet przez samych rolników - zauważył.
PSL: liczymy na kompromis
Nieoficjalnie ludowcy mówią, że liczą na to, iż uda im się przekonać PO i "spotkać się" gdzieś pomiędzy propozycjami PO i PSL w sprawie wielkości gospodarstwa, których właściciele mieliby płacić składkę zdrowotną z własnej kieszeni. - Będą spotkania, będą negocjacje. My przedstawiliśmy swój projekt. W expose usłyszeliśmy wstępny zarys propozycji premiera Tuska, a więc musimy rozmawiać i razem opracować pewien kompromis - powiedział rzecznik PSL Krzysztof Kosiński.
Klub PSL złożył w zeszłym tygodniu w sejmie projekt ustawy w tej sprawie. Zgodnie z nim składka zdrowotna rolników i domowników z gospodarstw, które przekraczają 15 hektarów wyniesie 18,72 zł miesięcznie. Tymczasem według koncepcji przedstawionej przez premiera takie pieniądze płaciliby gospodarze mający od 6 do 15 ha. Ci z większym areałem musieliby natomiast wykładać 36 zł miesięcznie.
- Myślę, że spotkamy się gdzieś w środku. Są dwie propozycje i te rzeczy hektarowe da się na pewno uzgodnić - powiedział rozmówca Polskiej Agencji Prasowej z PSL. Jako przykładowy kompromis ludowcy podają gospodarstwo 10-hektarowe, którego właściciel płaciłby składki z własnej kieszeni.
Minister rolnictwa Marek Sawicki mówił w TVN24, że różnice między propozycjami jego partii a tym, czego chce PO, wynoszą około 70 mln zł.
Stanisław Żelichowski z PSL uważa, że wielkości gospodarstwa wcale nie są najważniejsze. - Jeżeli mówi się o 6 hektarach, to powstaje pytanie, czy 6 hektarów pod pieczarkarnią, pod kurnikiem, pod paprykarnią, to jest to samo, co 6 ha gruntu piątej klasy. To ma inną wartość - zauważył.
Według niego "ogólna treść" zaproponowanych przez Tuska rozwiązań jest dobra, ale należy je teraz jeszcze doprecyzować. - Premier rzucił pewne hasła, bo tak w każdym kraju wygląda expose, natomiast hasła trzeba teraz obrać treścią - podkreślił.
PO: tarć nie ma
Grupiński pytany o reakcję ludowców na projekt zmian składki zdrowotnej zapewnił, że w koalicji tarć nie ma. - Trzeba pamiętać o tym, że cały ten trudny pakiet zmian jest pomyślany jako szczepionka na kryzys. To jest kwestia ochrony miejsc pracy, tworzenia nowych, zachęcania do inwestowania w Polsce - podkreślił.
- Zatem to, co dziś wydaje się trudne, w przyszłości w wymiarze społecznym może przynieść jedynie korzyści. W tym duchu musimy dyskutować wewnątrz koalicji, aby pokazywać ten plan poprzez jego całościowe konsekwencje - powiedział polityk.
Jak ocenił, PSL - już po wyborach, ale przed utworzeniem rządu - miał "pełną świadomość konieczności zmian, jakie chce zaproponować premier". - Trudno byłoby uwierzyć, że PSL wszedł z zamkniętymi oczyma do koalicji, w której jakoby nie było dyskusji co do szczegółów zmian, także tych trudnych, dotyczących rolnictwa i mieszkańców wsi. Jeśli pojawiają się dzisiaj jakieś różnice zdań co do szczegółów, to jestem przekonany, że zostaną one szybko pokonane - zaznaczył.
Szef klubu PO zapewnił też, że z koalicjantem negocjuje się dobrze, "jak przez ostatnie cztery lata".
Źródła Polskiej Agencji Prasowej w kierownictwie PO oceniły, że protesty ludowców ws. składki zdrowotnej mogą być interpretowane jako wewnętrzna rozgrywka w PSL - pomiędzy wicepremierem Waldemarem Pawlakiem a ministrem rolnictwa Markiem Sawickim.
W samym PSL pojawiają się bowiem nieoficjalne głosy, że rozwiązania zaproponowane przez szefa rządu są do zaakceptowania przez Stronnictwo. Jeden z bliskich współpracowników szefa ludowców Waldemara Pawlaka wyjaśnił, że w niektórych województwach ogromna większość gospodarstw ma mniej niż 6 hektarów powierzchni.
Szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury powiedział dziennikarzom, że jeśli premier wskazał w expose konkretne wielkości dotyczące gospodarstw i wynikających z nich wielkości składek, to znaczy, że ma odpowiednie wyliczenia.
- Ja rozumiem, że teraz premier na bazie tych wyliczeń i zapowiedzi poprosi, żeby ministrowie odpowiedzialni za ten obszar przygotowali do tego założenia - oświadczył. Jego zdaniem nad propozycjami szefa rządu musi teraz usiąść minister rolnictwa wraz z ekspertami, dokonać odpowiednich obliczeń i poszukać rozwiązań dobrych dla rolników z jednej strony, a dla państwa z drugiej.
- Poszukamy porozumienia, bo rozumiemy, że są potrzeby budżetowe na ten i przyszły rok - oświadczył Bury.
Koalicjanci muszą się też porozumieć w sprawie podatku dochodowego, jakim premier chce obciążyć rolników. Tusk zapowiedział w expose, że od 2013 roku dla gospodarstw rolnych zacznie być wprowadzana rachunkowość, a następnie opodatkowanie dochodów na ogólnych zasadach.
Grzeszczak zapewnił, że nie jest to coś, co "przeraża PSL". Jak podkreślił, już teraz możliwość przejścia na rozliczanie podatku VAT spowodowała, że wielu rolników z tego korzysta, bo mogą "wrzucać" w koszty np. paliwo czy nawozy.
- Podobnie jest z tą dochodowością. Nie ma mowy o drugim podatku, bo niektórzy myślą, że będą dwa podatki ryczałtowy, czyli rolny, i dochodowy - oświadczył polityk. Jego zdaniem mieszkańcy wsi obawiają się biurokracji związanej z rozliczeniami podatku dochodowego.
Żelichowski zwraca uwagę, że podatek rolny, który ma być zastąpiony podatkiem dochodowym, był przekazywany samorządom. Podkreślił, że należy teraz odpowiedzieć na pytanie, jak uzupełnić im ubytek w budżetach, który powstanie po wprowadzeniu reformy.
Polityk zaznaczył, że zgodnie z danymi Instytutu Ekonomiki Rolnictwa za 2010 rok tylko 200 tys. gospodarstw rolnych - z 1,5 mln, które są ubezpieczone w KRUS - miało dochód. Żelichowski przekonuje, że wszyscy posiadający ziemię, płacili podatek, a po zmianach będzie to tylko ta grupa rolników, która zarabia.
Jako argumenty za wprowadzeniem podatku dochodowego wymienił objęcie mieszkańców wsi przywilejami, które mają rozliczający się z fiskusem, np. możliwością ulg na dzieci.
- W poprzedniej kadencji liczyliśmy to wszystko i wychodziło, że do interesu trzeba dopłacić 6 miliardów zł rocznie - powiedział Żelichowski. Pytany, czy premier ma świadomość, że PSL ma takie wyliczenia, powiedział, że nie wie.
PSL patrzy za to przychylnie na zapowiedziane również w expose wydłużenie wieku emerytalnego. Jak powiedział nieoficjalnie jeden z polityków tego ugrupowania, Stronnictwo nie będzie "umierać" za to, że wiek przejścia na emeryturę kobiet będzie wydłużony do 67 lat. - Chociaż z drugiej strony nie wiem, czy jest to ratowanie budżetu, skoro zmiany będą odłożone w czasie - zwrócił uwagę polityk.
Sekretarz klubu PO Paweł Olszewski zapewnia, że projekty, które będą projektami rządowymi, "z całą pewnością" uzyskają akceptację zarówno PO, jak i koalicjanta - PSL. - Chciałoby się mieć nadzieję, żeby partie opozycyjne zachowały się na tyle odpowiedzialnie, że szczególnie przy tych projektach, które dotyczą sfery finansów i gospodarki również nas wspierały. Nie można wykluczyć, że w niektórych przypadkach tak właśnie będzie - podkreślił.
Olszewski zapewnił, że podstawowym celem rządu i PO jest uchronienie Polski przed negatywnymi skutkami kryzysu.
- Expose premiera zapowiadające konkretne reformy zostało bardzo dobrze przyjęte przez rynki finansowe, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Są to konieczne działania, po to właśnie, żeby uchronić Polaków przed tym, co dzieje się w Grecji, a co może się dziać we Włoszech i w innych krajach - dodał poseł.