Zobacz także
Stan wojenny: 20 lat później
W. Jaruzelski dla WP: nie żałuję...
Powiedzieli, napisali o stanie wojennym
Wałęsa: komuniści, wbiliście sobie gwoździe do trumny
Frasyniuk: ludzie nie pamiętają...
Labuda: jedyną siłą były słowa...
Trzynastego grudnia...
Kalendarium stanu wojennego
Lista ofiar stanu wojennego
Foto-temat: stan wojenny
Multimedia
W. Jaruzelskiogłasza stan wojenny
Obejrzyj wywiad z W. Jaruzelskim
L. Wałęsa dla WP
W. Frasyniuk dla WP
B. Labuda dla WP
Ośrodek KARTA dla WP
Kiedy dziennikarze pytają mnie, czy żałuję decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, odpowiadam "nie żałuję". Była to decyzja konieczna, choć bolesna i przykra. Głęboko natomiast żałuję, że nie udało nam się wówczas porozumieć - powiedział gen. Wojciech Jaruzelski w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski.
Wirtualna Polska: Od wprowadzenia stanu wojennego minęło 20 lat. Wiele na ten temat napisano, wiele powiedziano. Ostatnio w filmie "Generał" stwierdził Pan, że wprowadzając stan wojenny dokonał Pan zarówno ocalenia, jak i okaleczenia. Co pozostało Pana okaleczeniem, a co ocaleniem Polski i Polaków?
W. Jaruzelski: Ocaleniem było takie rozwiązanie, które zapobiegło wielowymiarowej katastrofie. Polsce ona realnie groziła, w wymiarze i zewnętrznym i wewnętrznym. Było to przede wszystkim widoczne w funkcjonowaniu naszego państwa, które faktycznie coraz bardziej stawało się zanarchizowane, groziło wybuchem.
Mówił i ostrzegał o tym także Kościół w komunikacie Konferencji Episkopatu z 26 listopada 1981 r. - który głosił, że Polska znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie, przeciągają nad nią ciemne chmury, grożące konfliktem bratobójczym. Jeżeli mówi to Kościół, autorytet, znający sytuację, to znaczy, że jest ona rzeczywiście bardzo groźna.
To ocalenie jednak kosztowało. Dlatego nieprzypadkowo nazywam je mniejszym złem. Pośrednim ubocznym skutkiem były tragiczne wydarzenia w kopalni "Wujek". Było wiele krzywd, wiele dokuczliwości, których ludzie doznali. Podkreślam jednak jeszcze raz, że ten koszt uboczny był niewspółmierny w stosunku do tego, czego mogła Polska oczekiwać, gdyby nie wprowadzenie stanu wojennego.
WP: Czego oczekiwał Pan po wprowadzeniu stanu wojennego? Jakie miały być rezultaty krótkoterminowe, a jakie długoterminowe, czy zostały one osiągnięte?
WJ: Krótkoterminowe zostały osiągnięte, ponieważ - jak nawet powiedziałem w orędziu, wygłoszonym z rana 13 grudnia 1981 roku - przede wszystkim chciałem zapewnić spokój, a spokój w szerszym rozumieniu to jest stabilizacja. Stabilizacja państwa, stabilizacja gospodarki, normalne funkcjonowanie, aczkolwiek ograniczone poprzez warunki stanu wojennego, ale mimo wszystko pozbawione tych niebezpiecznych zjawisk, które wcześniej miały miejsce. Ten spokój został osiągnięty.
Natomiast celem długoterminowym była możliwie głęboka reforma ustroju socjalistycznego, tak, żeby był bardziej efektywny gospodarczo, bliższy ludziom. Jakieś kroki na tej drodze udało się zrobić, ale kroki niepełne, które były ograniczone poprzez uwarunkowania, realia świata i Polski. Niemniej były to kroki, które przyczyniły się do tego, że po latach mogły nastąpić znacznie głębsze zmiany.
W tym sensie długofalowy cel, jakim była modyfikacja ustroju, nie został zrealizowany.
WP: Jest Pan osobą z wielkim bagażem życiowym, osobą, która musiała w swoim życiu podjąć wiele trudnych decyzji - trudnych przecież nie tylko dla siebie. Jakie przesłanie chciałby Pan teraz, patrząc z perspektywy 20 lat, przekazać młodym pokoleniom Polaków?
WJ: Kiedy dziennikarze pytają mnie, czy żałuję decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego - odpowiadam: nie żałuję. Była to decyzja konieczna, choć bolesna i przykra. Głęboko natomiast żałuję, że nie udało nam się wówczas porozumieć.
Ze strony władzy, przy dużym wsparciu Kościoła, został zrobiony poważny gest, który niestety nie został podjęty. Uważam, że właśnie niedojście do porozumienia było naszą wspólną porażką - i wyciągam z niej wniosek. Uważam, że jest on pożyteczny i dla następnych pokoleń: rzeczą szczególną jest umiejętność porozumienia w sprawach nadrzędnych, porozumienia którego nie powinny przesłaniać naturalne różnice, istniejące w każdym kraju, nawet w rodzinie.
Chodzi o to, żeby rozstrzygać te spory na drodze kompromisu, pojednania i porozumienia. Jeżeli miałbym poradzić dziś coś ludziom, którzy zajmują się polityką - to przede wszystkim to, że należy innym patrzeć w oczy, bo jeśli się widzi tylko pięści, a nie widzi się oczu, to obraz się zaciemnia.
Zacytuję słowa prymasa Wyszyńskiego: "nienawidzić to znaczy już przegrać". Chodzi o to, by spór - rzecz naturalna między ludźmi - nie przeradzał się w nienawiść. To byłoby moje szczególne przesłanie - starego, doświadczonego generała.
Rozmawiał: Andrzej Maciejewski (WP)