"W Iraku zabrakło planu działania po wojnie"
Stany Zjednoczone podjęły
interwencję w Iraku nie mając konkretnego planu okupacji i
stabilizacji tego kraju, co nadal wpływa na wysiłki wojskowe USA w
Iraku - pisze dziennik "Washington Post".
25.12.2004 | aktual.: 25.12.2004 10:00
Dziennik cytuje opinie amerykańskiego wojskowego historyka, Isaiaha Wilsona. Ocenił on działania armii w Iraku jako "mierne"; podkreślił też, iż dowództwo sił amerykańskich wzdraga się przed uznaniem faktu, że ma tu do czynienia z "wojną narodową". W rezultacie - twierdzi historyk - Stany Zjednoczone "prawdopodobnie znalazły się w obliczu groźby przegrania tej wojny, nawet jeśli oficjalnie w niej zwyciężą".
"Washington Post" podkreśla, iż ocena ta ma zasadnicze znaczenie, przede wszystkim dlatego, że pochodzi od osoby, pozostającej w kręgach wojskowych i mającej dostęp do najtajniejszych planów USA.
Jak pisze dziennik, wielu oficerów armii także oskarżać ma szefa Pentagonu Donalda Rumsfelda i cywilne kierownictwo resortu o nieumiejętność przewidzenia rozwoju sytuacji w Iraku po interwencji. Wilson - wynika z relacji "Washington Post" - ostro krytykuje tych właśnie dowódców armii USA w Iraku - zarzuca im, że nie rozpoznali prawidłowo strategicznej sytuacji w Iraku i żaden z nich nie opracował raportu w sprawie stabilizowania kraju po zakończonej powodzeniem interwencji. Nawet jeśli na szczeblu państwowym istniały plany działań po wojnie, w praktyce z operacyjnego punktu widzenia okazało się, iż nie sięgały dalej niż poza fakt doprowadzenia do upadku reżimu irackiego - ocenia Wilson.