W Iraku spokojniej - Polacy zostają
Mimo upływu terminu zawieszenia broni ogłoszonego
przez bojówki szyickiego radykała Muktady al-Sadra, w nocy z
poniedziałku na wtorek w środkowo-południowej strefie Iraku nie
doszło do poważniejszych ataków na siły koalicji. Premier Leszek Miller podkreślił, że Polacy nie wycofają się z Iraku bez względu na istniejące tam ostatnio napięcie.
Polska nie wycofa żołnierzy z Iraku, mimo wzrostu napięcia i zagrożenia w tym kraju - powiedział w "Sygnałach Dnia" premier Leszek Miller. "Rozmawiałem ostatnio z generałem Mieczysławem Bieńkiem i w jego ocenie sytuacja w polskiej strefie stabilizacyjnej Iraku powoli, ale uspojkaja się" - powiedział szef rządu.
Premier podkreślił, że należy dążyć do politycznego rozwiązania konfliktów i do tego, by Irak jak najprędzej przywrócić Irakijczykom, ale to będzie uzależnione od postępu stabilizacji. Premier wyraził nadzieję, że dojdzie do wzrostu zaangażowania ONZ w całym Iraku, oraz do militarnego zaangażowania NATO w polskiej strefie.
Według informacji z wielonarodowej dywizji pod polskim dowództwem, ostatniej nocy w strefie doszło do dwóch incydentów, w których nie ucierpiał żaden z żołnierzy koalicji.
Po tygodniu starć, w sobotę zbrojne ramię organizacji al-Sadra, zwane Armią Mahdiego, ogłosiło trzydniowe wstrzymanie ataków w Karbali na oddziały polskie i bułgarskie. W tym czasie w mieście trwały obchody szyickiego święta Arbain. Prawdopodobnie sadryści liczyli, że zawieszenie broni będzie pierwszym krokiem w stronę politycznego rozwiązania kryzysu.
W ostatnich dniach rzeczywiście do poważnych ataków na koalicję w strefie środkowo-południowej nie doszło, jednak dowództwo wielonarodowej dywizji wielokrotnie powtarzało, że negocjować z ludźmi al-Sadra nigdy nie będzie. Jedyną rzeczą, którą mogą sadryści zrobić, jest poddanie się i złożenie broni - mówili przedstawiciele dywizji.