"W inicjatywie Kluzik-Rostkowskiej za dużo jest PiS"
Wyborcy PO nie mają na co narzekać; za dużo jest PiS w inicjatywie Kluzik-Rostkowskiej, by stała się konkurencją dla rządu, Palikot to już muzeum, ale może wróci do PO - mówi wielkopolski baron Rafał Grupiński w rozmowie z Anną Wojciechowską w "Polska The Times".
Kibicuje Pan gołębiom z PiS, które pod przywództwem Joanny Kluzik-Rostkowskiej podejmują próbę założenia własnej partii?
- Trudno mi kibicować ludziom tworzącym polityczne stowarzyszenie, którego ostrze jest wymierzone głównie przeciwko Platformie Obywatelskiej.
Może premier miałby w końcu z kim wygrywać? Tak się żalił ostatnio, że nie ma.
- (śmiech) Jest to na pewno bardzo interesujący krok, ale wątpię, czy przyniesie jakąś zmianę na scenie politycznej. Zaplecze Joanny Kluzik-Rostkowskiej, choć są w nim doświadczeni PR-owcy, nie prezentuje się imponująco.
Na żadne realne poruszenie się nie zanosi?
- Trudno będzie o przełom. Opinia publiczna już ochrzciła ich mianem PiS Light czy raczej PiS Bis, a zatem te same idee, tyle że bardziej przypisywane tradycji Lecha Kaczyńskiego. To próba odróżnienia sposobu myślenia o polityce, jaki prezentował Lech Kaczyński, od obecnych działań Jarosława Kaczyńskiego i jego konfrontacyjnego języka. To może wywołać jeszcze większą agresję u prezesa PiS, ale nie poruszy raczej wyborców. Już w pierwszym wystąpieniu Kluzik-Rostkowska podkreślała zasługi Lecha Kaczyńskiego, wspominając np. jego słynną wyprawę do Tbilisi. To dobry trop do podzielenia PiS, lecz wyborcom trudno będzie zaakceptować wysławianie tej tragicznie przerwanej prezydentury, bo nie miała ona, mówiąc delikatnie, dobrych ocen.
Obok wspomnienia o polityce Lecha Kaczyńskiego Kluzik-Rostkowska przede wszystkim punktowała trzy lata rządów PO. I musi Pan przyznać, że konkretnie i celnie? Trudno zbyć taką opozycję jako mało konstruktywną.
- Na pewno był to język bliższy konkretów, mniej w nim było typowych dla opozycji powierzchownych ocen działań rządu oraz nadmiernie zdobnych przymiotników, z tego też powodu mógł zwrócić uwagę mediów. Ale nie powiedziałbym, że była to krytyka celna.
Ale może z punktu widzenia tych, którym rządy PO nie podobają się, ale też obawiają się Jarosława Kaczyńskiego, już jest celna? Nie ma tu potencjału?
- Nie jest on duży, patrząc na sondaże PiS z ostatnich tygodni. Spadek poparcia jest wyraźny, lecz z drugiej strony można powiedzieć, że PiS stracił zaledwie 8-9 pkt proc. Widać więc, że ma on ok. 20% twardego elektoratu i Kaczyński nie zostanie łatwo przez Kluzik-Rostkowską pokonany. Jej ewentualna partia ma teoretycznie szansę na zdobycie może kilku procent poparcia. Ale nie wróżę dziś sukcesu. Zresztą sam fakt, że na razie jej grupa tworzy jedynie stowarzyszenie, czyli sięga po półśrodki, świadczy, że i ich samych kalkulacje są niepewne, ostrożne.
Konstatacja o utrzymującym się na poziomie 20% poparciu dla Jarosława Kaczyńskiego musi was cieszyć. Jakby miał mniej, już nie wyglądałby tak strasznie.
- Ale w naszym interesie nie jest straszenie dzieci Kaczyńskim. To częsty błąd komentarzy. W dobrze pojętym interesie Polski byłoby odejście Kaczyńskiego na zasłużoną emeryturę polityczną. W ten sposób doprowadzilibyśmy do zaniknięcia raz na zawsze języka konfrontacji, który dziś funkcjonuje w polskiej polityce. Rozmowy o polityce skupiłyby się na rozwiązywaniu konkretnych problemów, a nie tworzeniu kolejnych konfliktów.
Na tym skupić się chcą właśnie gołębie z PiS. I dzięki temu ludzie może już nie musieliby z konieczności głosować na PO.
- Przede wszystkim, nie widać tam gołębi! (śmiech) Ależ nikt nie popiera Platformy z przymusu. Ludzie głosują na PO z pełną świadomością swoich decyzji, głosują na odpowiedzialne rządy w państwie, uważając, że tylko my możemy skutecznie zmieniać Polskę. Nie sądzę, żeby ktokolwiek akurat na Platformę głosował z zaciśniętymi zębami.
Szacunki politologów wskazują akurat, że tacy stanowią 30% waszych wyborców. Głosują, bo nie chcą PiS.
- To jedna z przyczyn wymieniana wśród innych przez ankietowanych wyborców, ale - podkreślmy - nie największa. Rzadko podejmuje się w głosowaniu decyzję w sposób negatywny, przeciwko komuś. Przecenia się ten rodzaj motywacji. To jest naturalne, że wyborcy wspierają tych, z którymi się utożsamiają. Negatywne bywają raczej gesty.
Ryzykowne przekonanie w kraju, w którym ludzie raczej buntują się przeciwko przymusowi ciągłego wybierania mniejszego zła. Nie przypadkiem powstają żarty w stylu: premier może już zwolnić Igora Ostachowicza, bo spokojnie wystarczy Kaczyński.
- (śmiech) Tego jeszcze nie słyszałem.
Ale żart celny?
- Celny.
Polecamy w wydaniu internetowym: Wyniki wyborów samorządowych 2010: PO najlepsza w wyborach do sejmików