"W Europie nikt Polski specjalnie nie kocha"
W Europie nikt Polski specjalnie nie kocha, dlatego musimy walczyć o swoje interesy - mówi Wirtualnej Polsce Jacek Kurski, jedynkowy kandydat PiS do europarlamentu z okręgu podlaskiego.
WP: Andrzej Kędzierawski Co jako europoseł zamierza Pan zrobić dla Polski?
Jacek Kurski:W związku z tym, że byłem wicemarszałkiem województwa pomorskiego przez 3 lata i wiceprzewodniczącym sejmiku pomorskiego przez następną prawie całą kadencję poznałem od polskiej strony, od dołu wykorzystywanie funduszy europejskich i politykę regionalną. Chciałbym pracować w komisji związanej z rozwojem i wsparciem strukturalnym regionów. To mnie najbardziej interesuje i wydaje mi się najbardziej przydatne naszemu krajowi.
WP: Na jakim poziomie zna Pan język angielski oraz czy zna Pan inne obce języki?
- Angielski znam na poziomie zadowalającym. Kiedyś mówiłem nieźle po angielsku, ale to było jakieś 20 lat temu. Później przez wiele lat nie mówiłem, w związku z czym z takim płynnym mówieniem mam problem. Ale mogę powiedzieć, że… my English is quite well. Of course not as good as I wish, but good enough to be Polish candidate for European Parliament, I suppose. My problem is I have never been to an English speaking country for longer than one month so I have some problem with practice communication. I hope that be and work in European Parliament shall improve my English very fast.
WP: Czy któreś z unijnych praw, dyrektyw, ustaw bądź projektów ustaw mogą zagrażać Polsce? Jeśli tak, to jakie?
- Tego może być mnóstwo. Ale myślę, że wszystkie te, które się będą odwoływać do np. zrównania związków partnerskich z małżeństwami, ingerencja w model wychowania rodziny. Ta sfera obyczajowości. Tego się najbardziej obawiam, ale jednocześnie jestem pewny twardej postawy większości delegacji polskiej, bo zarówno PiS jak i Platforma, które zdominują 80 polskiej reprezentacji w europarlamencie, na szczęście są tutaj zgodne.
WP: Czy Polska powinna walczyć w UE o pielęgnowanie chrześcijańskich korzeni Europy? Jeśli tak, to w jakiej mierze i w jaki sposób?
- Powinna bronić indywidualnego polskiego modelu kultury i obyczajowości i władza instytucji europejskich nie powinna się rozciągać na tę sferę. Dlatego tak broniłem pana prezydenta i jego obrony protokołu brytyjskiego, jako ważnej zdobyczy dołączonej do Traktatu Lizbońskiego, żeby ta sfera nigdy nie była narażona na jurysdykcję europejskich trybunałów. Etyka, wartości czy aksjologia europejska jest dużo bardziej zsekularyzowana niż polska i pod tym względem trzeba bardzo bronić polskiego modelu, chociażby konsensu w zakresie ochrony życia. Bardziej niż walczyć trzeba po prostu bronić, tego co Polska ma.
WP: Czy wciąż istnieje podział na tzw. nową i starą Unię? Jeśli tak, to gdzie jest on widoczny?
- Tak, cały czas istnieje taki podział. Jest widoczny w sposobie procedowania ważnych projektów dla Unii. To się wyraża w szantażu tych krajów wielkich, co do „Europy dwóch prędkości” i choćby wymuszeniu do dyskusji nad Traktatem Lizbońskim. Z tym, że jednak wielcy próbują dostosowywać regulacje pod siebie i dopraszają do tego małych. Z tego frontu wyłamuje się, czy wyłamywała się jeszcze za czasów rządów PiS, Polska. Dlatego była wściekle niekiedy krytykowana. Ale robiliśmy dobrze, bo w rodzinie europejskiej pojawiliśmy się niedawno, mamy kilkudziesięcioletnie zaległości, mamy duże apetyty i słuszne aspiracje i musimy sobie ten kawałek tortu przy stole wywalczyć. A tego się nie robi poklepywaniem i uśmiechami, tylko wykorzystaniem swoich atutów, jakim do tej pory było choćby prawo weta w układzie Traktatu Nicejskiego. W związku z czym jest groźba „Europy dwóch prędkości”, nikt tam nas specjalnie w tej Europie nie kocha, musimy o swoje interesy walczyć i dlatego trzeba wybierać reprezentację, która jest
odporna psychicznie i nie będzie cmokana i wachlowana na salonach, ale coś wywalczy dla Polski.
WP: Jaka powinna być polityka UE wobec Rosji? Czy możliwe jest uniezależnienie się od Rosji jako dostawcy potrzebnych Europie surowców?
- Ta polityka jest do tej pory bardzo miękka. Część wielkich krajów Unii nie czuje Rosji i gróźb z tym związanych. Tutaj jest potrzebna solidarność europejska i wspólny front krajów Unii Europejskiej, występowania Unii jako jednego podmiotu w rozmowach z Rosją. Tylko wtedy ta polityka może być skuteczna. Jakiekolwiek podziały w Unii osłabiają stanowisko Europy i pozwalają Rosji rozgrywać swe animozje, interesy, leczyć kompleksy czy obawy.