W elitarnym klubie. "Polski generał będzie natowskim dowódcą komponentu sił specjalnych"
Zdali najważniejszy egzamin i weszli do elity. Teraz mogą dowodzić operacjami specjalnymi Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rok 2015 będzie należeć do polskich wojsk specjalnych - pisze "Polska Zbrojna".
22.11.2014 | aktual.: 23.11.2014 19:02
Poza granicami Sojuszu, na terenie upadłego państwa, działa grupa terrorystyczna. Gdy wywiad wojskowy ustalił położenie przestępców, do akcji ruszyli żołnierze. Zadaniowy zespół bojowy (utworzony przez Jednostkę Wojskową Komandosów) desantuje ze spadochronami swoją sekcję rozpoznawczą, która ma potwierdzić lokalizację celu i wskazać przywódcę ugrupowania. Samo uderzenie trwa dokładnie 23 i pół minuty. W tym czasie, podzieleni na dwie grupy, komandosi opanowują obiekt, w którym znajdują się terroryści, i zajmują budynek, gdzie trzymano broń.
To tylko niewielka próbka umiejętności polskich operatorów. Swój potencjał zaprezentowali oni podczas międzynarodowych manewrów "Noble Sword ’14", które były jednocześnie największymi tegorocznymi ćwiczeniami wojsk specjalnych w Europie. Wzięło w nich udział ponad 1700 żołnierzy z 15 państw NATO. Na poligonach w dwóch krajach przeprowadzono przeszło 100 różnego rodzaju scenariuszy, a żołnierze z zespołów bojowych wykonali dziesięć operacji specjalnych. - Już same liczby obrazują skalę tych ćwiczeń - mówi gen. dyw. Piotr Patalong, inspektor wojsk specjalnych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Wieloletnia strategia
Przygotowania do dowodzenia operacjami specjalnymi NATO Polska rozpoczęła sześć lat temu. - Bardzo istotne było utworzenie Dowództwa Wojsk Specjalnych. Nie był to jednak pomysł, który wziął się znikąd. To był pierwszy krok na drodze do wypełnienia zobowiązań, które Polska podjęła na szczycie NATO w Pradze w 2002 roku. Wówczas zadeklarowaliśmy, że wojska specjalne będą naszą specjalnością w Sojuszu - wyjaśnia gen. dyw. Piotr Patalong i dodaje: - Drugim krokiem była zmiana przez polski parlament ustawy o powszechnym obowiązku obrony i powołanie nowego rodzaju sił zbrojnych - wojsk specjalnych.
Reszta należała do samych specjalsów. Płk Marcin Szymański, szef sztabu Centrum Operacji Specjalnych, podkreśla, że utworzenie Dowództwa Wojsk Specjalnych było wielkim osiągnięciem. - W 2008 roku Polska zgłosiła akces, by stworzyć dowództwo zdolne do kierowania całym komponentem wojsk specjalnych NATO. Od tamtej chwili do teraz cały czas realizujemy ten plan. Dzięki jednoznacznej strategii i wizji celu doprowadziliśmy do uzyskania certyfikacji podczas ćwiczeń "Noble Sword ’14" - wyjaśnia oficer.
Zanim cel osiągnięto, oficerowie wojsk specjalnych systematycznie doskonalili struktury dowództwa, budowali zdolności operacyjne. Powstały nowe jednostki: Nil, Agat oraz 7 Eskadra Działań Specjalnych (w siłach powietrznych). Odbyły się dziesiątki ćwiczeń sztabowych i taktycznych z wojskami, setki odpraw i konferencji. - Wszystkie te działania były podporządkowane jednemu celowi: uzyskaniu przez Polskę statusu państwa ramowego w dziedzinie operacji specjalnych, państwa, które może stworzyć sojuszniczy komponent operacji specjalnych, dowodzić nim i prowadzić sojusznicze, połączone operacje specjalne - podsumowuje inspektor wojsk specjalnych.
Podjęte zobowiązania wymusiły wiele inwestycji: kupiono sprzęt i wyposażenie (m.in. mobilne stanowisko dowodzenia i bezzałogowce), budowano od postaw system łączności (umożliwiając wymianę informacji na poziomie tajnym), inwestowano w szkolenie kadry, rozbudowywano infrastrukturę i, co równie ważne, rozwijano kontakty zagraniczne. - Przez dwa lata, do 2010 roku, nasza koncepcja była przekuwana w konkretne plany operacyjne - mówi płk Szymański.
- Od 2008 roku intensywnie współpracowaliśmy z Amerykanami. Przez trzy lata wspierali nas, przekazywali nam nie tylko sprzęt, ale i wiedzę. Dwa razy w roku przyjeżdżali do nas, by uczyć, pomagać i oceniać nasze postępy - dodaje szef sztabu.
Praktyczne sprawdziany rozpoczęły się w 2012 roku. Na początek, w Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy w trakcie ćwiczeń dowódczo-sztabowych "Puma ’12" potwierdzono osiągnięcie wstępnych zdolności do dowodzenia komponentem sił specjalnych. Kolejny ważny test odbył się w ubiegłym roku. - To był czas integracji ludzi i sprzętu. Miałem spore obawy, gdy przystępowaliśmy do narodowej certyfikacji dowództwa. Mieliśmy sprzęt, którego nigdy nie testowano na tak dużą skalę. Wyzwaniem było także to, że rozwijaliśmy system łączności na terenie trzech krajów. Ale poszło dobrze. Okazało się, że niewiele rzeczy wymaga poprawy - przyznaje płk Szymański.
Mimo że ćwiczenia "Cobra ’13" były sprawdzianem narodowym, żołnierzom i polskiemu dowództwu przyglądali się przedstawiciele z dowództw operacji specjalnych USA i NATO. - Dzięki tym ćwiczeniom pozyskaliśmy wiele kontaktów zagranicznych, bo umiejętności, które tam zaprezentowaliśmy, przyciągnęły sojuszników - wyjaśnia oficer z Centrum Operacji Specjalnych. - Dziś rozwija się nasza współpraca z Norwegami, Finami, Holendrami, być może niedługo dołączą do tej grupy Niemcy - wylicza. Jeden cel, setki żołnierzy
Ostateczny sprawdzian potwierdzający gotowość do dowodzenia siłami specjalnymi NATO Polacy zdali kilka tygodni temu. Na międzynarodowych ćwiczeniach "Noble Sword ’14" w Polsce i na Litwie szkoliło się w sumie 1700 żołnierzy z 15 państw członkowskich NATO (m.in. Chorwaci, Estończycy, Francuzi, Holendrzy, Litwini, Niemcy, Amerykanie). Manewry komandosów odbywały się jednocześnie na kilku poligonach: w Drawsku Pomorskim, Bemowie Piskim, Nadarzycach, litewskiej Rukli oraz nad Zalewem Szczecińskim i Zatoką Pomorską. Podczas natowskiej certyfikacji "Noble Sword ’14" były oceniane: Wielonarodowe Dowództwo Komponentu Operacji Specjalnych (stworzone głównie z kadry Centrum Operacji Specjalnych w Krakowie) oraz zadaniowe zespoły bojowe - trzy lądowe (holenderski, litewski oraz polski), morski oraz lotniczy (oba polskie).
Działania zadaniowych zespołów bojowych (żołnierze z Jednostki Wojskowej Komandosów, Formozy i 7 Eskadry Działań Specjalnych) wspierały jednostki lądowe, powietrzne i marynarka wojenna. - Podczas certyfikacji żołnierze działali na wodzie i pod wodą, na lądzie i w powietrzu. Desantowaliśmy żołnierzy, wzywaliśmy wsparcie lotnictwa, operowaliśmy bezzałogowcami i współpracowaliśmy z innymi rodzajami sił zbrojnych - tłumaczy płk Szymański. Oficer przyznaje, że przebieg ćwiczeń bardzo go usatysfakcjonował. - Byliśmy oceniani przez zespół natowski i wywiązaliśmy się ze wszystkich zobowiązań - mówi.
- Informacja o tym, że nasz zespół będzie pełnił dyżur w NATO dotarła do nas, gdy byliśmy jeszcze na XIII zmianie PKW Afganistan. Już wtedy zastanawialiśmy się, jak ułożyć struktury zespołu i których ludzi obsadzić na konkretnych stanowiskach. Naszym atutem jest to, że niemal bez przerwy funkcjonujemy w środowisku międzynarodowym - wyjaśnia dowódca Zespołu Bojowego Jednostki Wojskowej Komandosów i jednocześnie zadaniowego zespołu bojowego, który wkrótce rozpocznie dyżur w Siłach Odpowiedzi NATO. Gdy zespół wrócił z misji, żołnierze od razu rozpoczęli szkolenie. Zadania, do których musieli się przygotowywać, nie były nowością. Operatorzy JWK są gotowi do wykonywania pełnego spectrum operacji specjalnych. Swoje umiejętności nieraz weryfikowali podczas służby na misjach. - To doświadczeni żołnierze, gotowi do działania w każdych warunkach klimatycznych i terenowych. Jeśli będzie taka wola Sojuszu, to możemy działać zarówno w tropikach, jak i na Arktyce - mówi dowódca. Zanim komandosi wyjechali na manewry "Noble
Sword ’14:, zdali jeszcze egzamin - na ćwiczeniach "Twierdza", które odbyły się w czerwcu w Żaganiu. - Jesteśmy dobrze przygotowani i świadomi, że Siły Odpowiedzi NATO mogą być aktywowane. Przygotowywaliśmy się zgodnie z maksymą: trenuj tak, jakbyś walczył, będziesz walczył, jak trenujesz - dodał.
W trakcie ćwiczeń pracę żołnierzy i dowództwa oceniało 50 oficerów z Dowództwa Operacji Połączonych w Neapolu (JFC), Kwatery Głównej Operacji Specjalnych NATO (NSHQ) oraz Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Weryfikowano umiejętności w pięciu dziedzinach: planowania operacji, kierowania operacją specjalną, zabezpieczania logistycznego oraz łączności i informatyki. Jakie wnioski wyciągnięto z ćwiczeń? - Najważniejsze są takie, że strukturę Dowództwa Komponentu Operacji Specjalnych zweryfikowano, sprawdzono procedury operacyjne i realizacji zadań przez międzynarodowe dowództwo, zasady działania, a także zdefiniowano możliwości dowództwa komponentu. Najważniejszy wniosek jest jeden - międzynarodowa certyfikacja została oceniona bardzo wysoko - podkreśla inspektor wojsk specjalnych gen. dyw. Piotr Patalong.
Dyżur w NATO
W styczniu 2015 roku Wielonarodowe Dowództwo Komponentu Operacji Specjalnych oraz podporządkowane mu zespoły bojowe rozpoczną dwunastomiesięczny dyżur. Jaki on będzie? - Obserwujemy sytuację geopolityczną, rozmawiamy ze specjalistami w NATO i wiemy, że ten dyżur może znacząco różnić się od poprzednich. Jesteśmy gotowi na nowe wyzwania. Pytanie tylko, czy będziemy działać operacyjnie, czy szkoleniowo. Ale tę decyzję podejmuje rada Sojuszu - wyjaśnia płk Marcin Szymański. Oficer zwraca uwagę na jeszcze inne aspekty: - Osiągnięcie wojsk specjalnych jest sukcesem całych sił zbrojnych. Po raz pierwszy w historii polski generał będzie natowskim dowódcą komponentu sił specjalnych. Dołączyliśmy do elitarnego klubu państw, które mają takie możliwości. Teraz nasz głos jest słyszalny na arenie międzynarodowej. Możemy na forum wypowiadać swoje opinie, a te będą brane pod uwagę.
Jako państwo ramowe w dziedzinie operacji specjalnych Polska stała się znaczącym graczem. I tak jak kiedyś wspierali nas Amerykanie, tak teraz to Polacy są mentorami dla Litwinów, Czechów, Słowaków, Węgrów, Chorwatów i Gruzinów.
Magdalena Kowalska-Sendek, "Polska Zbrojna"