W "dniu żałoby" żadnych żartów, nawet z prezydenta
Wpadki prezydenta, zaatakowanego przez wieniec-terrorystę, "pomarańczowi", którzy wpadli w tarapaty, gospodarka w opłakanym stanie - polityczne zawirowania u naszych wschodnich sąsiadów opisuje Katarzyna Kwiatkowska.
03.03.2011 | aktual.: 17.03.2011 15:39
Na pierwszą rocznicę rządów Wiktora Janukowycza dziennikarze przygotowali dla prezydenta specjalny prezent: "Dzień żałoby na Ukrainie". Aktywiści ruchu "Bez cenzury" wzywali obywateli, by 25 lutego ubrali się na czarno, wywiesili czarne flagi, a przynajmniej przyczepili na pierś czarne wstążeczki. Celem akcji jest zwrócenie uwagi na pogarszającą się sytuację społeczeństwa obywatelskiego na Ukrainie. Sprawa jest na tyle poważna, że pomysłodawcy flesz-mobu zalecili wstrzymanie się tego dnia nawet od żartów.
Zobacz również zdjęcia: Teraz to już przesada: nago na cmentarzu
Uwaga! Wieniec atakuje
Z tym jest najtrudniej. Polityczny wic przeżywa na Ukrainie swoisty renesans. W dużej mierze za sprawą samego prezydenta, który słynie ze skłonności do przejęzyczeń i niezręcznych gestów. Mniej więcej rok temu nazwał Antona Czechowa ukraińskim poetą (jego wierna współpracownica Hanna Herman broniła swego pryncypała, mówiąc, że wrażliwy czytelnik łatwością odnajdzie w lirycznej prozie Czechowa poetyckie nuty).
Jednak największą karierę zrobił "wieniec terrorysta". Gdy Wiktor Janukowycz wraz z Dmitrijem Miedwiediewem oddawali hołd pod pomnikiem Ofiar Wielkiego Głodu, podmuch wiatru sprawił, że ustawiony na podstawce wieniec "rzucił się" na ukraińskiego prezydenta. Od tego czasu Wiktor Janukowycz podobno składa wieńce tylko w pozycji horyzontalnej.
"Pomarańczowi" w tarapatach
Żarty żartami, ale są ludzie na Ukrainie, którym od roku nie jest do śmiechu. O powodach do zmartwienia mogą mówić były minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko i była premier Julia Tymoszenko. Obojgu postawiono zarzuty nadużywania władzy. Łucenko z tego powodu trafił nawet do aresztu. Ściganie opozycji budzi wyraźne zaniepokojenie Unii Europejskiej. Administracja prezydenta Janukowycza, uspakaja jednak, że nie są to represje, a jedynie słuszna ręka sprawiedliwości.
W przedstawionych pomarańczowym politykom zarzutach jest wiele racji. Julię Tymoszenko wielokrotnie oskarżano o nadużycia i nieuczciwe praktyki. Tyle że polityków z czystymi rękami i intencjami próżno szukać w kraju, gdzie na listy wyborcze trafia się za sowitą opłatą. Dziwi więc, że wymiar sprawiedliwości zainteresował się jedynie działaczami opozycji, zostawiając w spokoju proprezydencką Partię Regionów.
Janukowycz - co udowadniał nieraz - jest dobrym strategiem i najwyraźniej postawił sobie za cel spacyfikowanie pomarańczowych. Siły opozycyjne są słabe i rozdrobnione, co udowodniły jesienne wybory lokalne, zakończone zwycięstwem Partii Regionów. Trzy bolączki
Analitycy Fundacji Polityki Dobrej Jakości nazwali trzy główne tendencje w życiu politycznym na Ukrainie w 2010 r:
• konsolidacja władzy wokół prezydenta
Wskutek wprowadzonych, metodami uznanymi za kontrowersyjne, zmian w konstytucji, władza prezydencka umocniła się kosztem legislatywy i władzy sądowniczej. Ukraińska Rada Najwyższa straciła na znaczeniu, a w 2010 r. zasłynęła przede wszystkich z burd i awantur urządzanych przez skłóconych ze sobą deputowanych.
• ograniczenie swobód obywatelskich
Chórowi krytyków Janukowycza przewodzą organizacje pozarządowe i studenci. Tych pierwszych niepokoi, że w rankingu wolności słowa "Reporterów bez granic" Ukraina zajęła 131. miejsce, spadając o 42 pozycje. Ci drudzy nienawidzą ministra edukacji, Dmitrija Tabacznika. Tabacznik, znany ze swych antyzachodnich wypowiedzi i antydemokratycznych inicjatyw, stał się symbolem represji wobec społeczeństwa obywatelskiego.
• nieefektywna ochrona interesów narodowych w polityce zewnętrznej Ukrainy
Na polu polityki zagranicznej Janukowycz wyraźnie ewaluuje. W pierwszych miesiącach swego urzędowania wydawało się, że nieuchronnie zmierza w ramiona Kremla. Podpisane z Rosją "porozumienia charkowskie", nazwane przez publicystów "umową flota za gaz", przedłużyły pobyt Floty Czarnomorskiej na Krymie o 25 lat. Drugie półrocze przyniosło jednak pewne zmiany we "wschodnim kursie". Prezydent m.in. nakazał swoim ministrom aktywizację negocjacji z Unią Europejską o pogłębionej strefie wolnego handlu.
Wiele wskazuje na to, że Janukowycz próbuje kontynuować politykę swego dawnego pryncypała Leonida Kuczmy, polegającą na lawirowaniu między Wschodem a Zachodem. Z tą różnicą, że zarówno Moskwa, jak i Bruksela przyglądają się temu niechętnie.
Polityka zagraniczna Janukowycza nie znalazła poklasku u większości ekspertów. Przede wszystkim przez brak realnych efektów. Nowa umowa gazowa z Rosją okazała się mało korzystna dla Ukrainy, a prezydenckie wizyty w państwach Wspólnoty - co widać doskonale na przykładzie Polski - przyniosły niewiele konkretów. Reżim wizowy UE - na czym zależy stronie ukraińskiej - nie został jak na razie zliberalizowany.
Jak skończy "doniecki Feniks"?
Nie poprawiła się też sytuacja gospodarcza Ukrainy. Reforma podatkowa wywołała żywe protesty przedsiębiorców, którym przez wielotysięczne manifestacje udało się dopiąć swego. Prywatyzacja strategicznych obiektów przynosi mniejsze niż zakładane zyski. W 2010 r. pod względem poziomu dobrobytu mieszkańców Ukraina zajęła przedostatnie miejsce wśród 40 europejskich państw. Należy jednak pamiętać, że opłakany stan gospodarki jest "dziedzictwem" przekazanym przez pomarańczową władzę.
Poparcie dla Janukowycza spadło tymczasem z 40 do 20% i trudno przewidzieć, jak skończy "doniecki Feniks" - czy bliżej mu będzie do swego imiennika, Wiktora Juszczenki, który odszedł w urzędu z minimalnym poparciem społecznym, czy raczej do wciąż nienasyconego władzą Aleksandra Łukaszenki. Wszelkie prognozy przypominają wróżenie z fusów.
Katarzyna Kwiatkowska, Wirtualna Polska