W Dniu Kobiet Manify przeszły przez Polskę
Refundacji in vitro, parytetów w wyborach, rozdziału Kościoła od państwa i szacunku dla pracy matek - domagali się uczestnicy Manif - demonstracji organizowanych w Dniu Kobiet przez środowiska feministyczne.
08.03.2009 | aktual.: 08.03.2009 17:30
Tegoroczne Manify przeszły m.in. ulicami Warszawy, Torunia, Gdańska, Łodzi, Katowic, Krakowa i Wrocławia. W kilku miastach Manify spotkały się z kontrmanifestacjami organizowanymi przez Narodowe Odrodzenie Polski lub Młodzież Wszechpolską.
Największa Manifa odbyła się w stolicy - według organizatorów wzięło w niej udział ok. 5-6 tys. osób, które maszerowały pod hasłem: "Każda ekipa - ta sama lipa!". Uczestnicy warszawskiej, X już Manify, domagali się m.in. powstrzymania przemocy domowej, równych płac, kobiet w polityce, dostępu do świadczeń zdrowotnych, bezpłatnego znieczulenia przy porodzie czy refundacji in vitro.
Postulaty te odczytały m.in. Maria Seweryn, Paulina Młynarska, Renata Dancewicz i Katarzyna Kwiatkowska. Antybohaterem tegorocznej Manify był poseł PO Jarosław Gowin, autor projektu ustawy bioetycznej. Manifestujący krytykowali również pełnomocnika rządu ds. równego traktowania Elżbietę Radziszewską.
W krakowskiej Manifie udział wzięło około 200 osób - głównie kobiet, choć byli także mężczyźni. Słychać było okrzyki: "Wolne kobiety - wolny świat", "Każda ekipa - ta sama ekipa". Manifestanci nieśli transparenty, m.in. z hasłem "Czyny - nie PO- PiS-y".
Kontrmanifestację zorganizowało 15 członków Narodowego Odrodzenia Polski. W kierunku uczestników Manify kierowali okrzyki: "Chłopak - dziewczyna - normalna rodzina", "Feministki to marksistki". Policja nie pozwoliła demonstracji NOP udać się do centrum miasta za feministkami.
Na godzinę przed rozpoczęciem demonstracji na krakowskich Rynku Głównym kwiaty rozdawali paniom przedstawiciele Partii Demokratycznej i Stowarzyszenia Młoda Socjaldemokracja. Także przez dwie godziny w jednym z tramwajów wsiadające pasażerki otrzymywały kwiaty od krakowskiego MPK i Klubu Modelarzy Kolejowych.
W Gdańskiej Manifie udział wzięło ponad 100 osób. Manifestujący przeszli ulicami pod Ratusz Głównego Miasta. Nieśli ze sobą transparenty z hasłami: "Miłość nie patrzy na płeć", "Feministka = kobieta", "Nie chcę kwiatka - chcę równości". Skandowano m.in. "Zostawmy gary - łączmy się w pary" oraz "Władza dla kobiet - uroda dla mężczyzn".
- W tym roku protestujemy pod hasłem "Więcej zdrowia - mniej zdrowasiek". Kobiety przez prawicę mają być umiejscowione w formule 3 razy K, to znaczy: Kościół, kołyska i kuchnia. Feministki się przeciw temu buntują. Buntują się wszystkie kobiety, nawet te, które nie wiedzą, że są feministkami, bo feministka w Polsce ma niesłusznie, negatywne konotacje - powiedziała dziennikarzom posłanka SLD, Joanna Senyszyn.
W Toruniu uczestnicy Manify maszerowali pod hasłem: "Chcemy zdrowia, nie zdrowasiek". Trzecia toruńska Manifa zgromadziła kilkadziesiąt osób, które domagały się głównie zmiany przepisów i projektów dotyczących zapłodnienia in vitro.
Zdaniem Joanny Jurkiewicz, współorganizatorki Manify, pilnej zmiany wymagają obowiązujące przepisy w sprawie zapłodnienia in vitro. - Projekty w tej dziedzinie, proponowane przez PO, za to chcą ograniczyć dostępność tej metody tylko dla małżeństw i to zamożnych. A powinny być to zabiegi refundowane przez państwo - podkreśliła.
We Wrocławiu Manifa trwała ok. pół godziny i uczestniczyło w niej ok. 100 kobiet i mężczyzn. Manifestujący przeszli przez wrocławski Rynek z transparentami: "Piłeś, nie bij. Biłeś, spadaj", "Chłopaki też płaczą" oraz "Demokracja bez kobiet to pół demokracji". W pikiecie wzięli też udział przedstawiciele organizacji przeciwko homofobii, którzy nieśli transparent: "Lesbijki nie są dyskryminowane, dopóki nie ujawnią, kim są".
- We Wrocławiu, mieście miłości i tolerancji, chcemy przypomnieć, że kobiety nadal postrzegane są przez pryzmat płci, a nie np. swoich kompetencji zawodowych - mówiła Monika Kaznocha, przedstawicielka Centrum Praw Kobiet, głównego organizatora spotkania.
Według eurodeputowanej Lidii Geringer-d'Oedenberg, kobiety w Polsce są dyskryminowane i najlepiej widać to nie tylko w polskim parlamencie, ale i w europarlamencie, gdzie Polska ma najsłabszą kobiecą reprezentację, po Cyprze i Malcie.
Maszerującym przyglądali się narodowcy, którzy krzyczeli: "Faszyzm i feminizm nie!". Mówili do dziennikarzy, że chcą równości dla kobiet, ale nie takiej jak feministki. - Chcemy się o kobiety troszczyć, bo są stworzone do czegoś innego niż mężczyźni - powiedział jeden z nich.
Niewielkim zainteresowaniem cieszyła się manifa zorganizowana w Łodzi. W pasażu Schillera uczestników heppeningu było niewiele więcej niż przedstawicieli mediów. Cztery kobiety stały przed pomnikiem Schillera połączone z nim sznurkami. W ten sposób chciały zwrócić uwagę na to, że "męski beton" kieruje życiem kobiet. Zdaniem uczestniczek happeningu dyskryminacja kobiet, głównie w pracy zawodowej, nadal jest w Polsce dużym problemem.
W sobotę Manifa odbyła się także w Katowicach. Tam uczestnicy demonstrowali pod hasłem: "Za zdrowie pań! - to stanowczo za mało". Przemawiający podczas manifestacji mówili m.in. o zepsutych mammografach - ubiegłoroczne kontrole w szpitalach wykazały, że wiele tych urządzeń nie spełnia wymogów technicznych. Krytykowano trudny dostęp do wielu badań i brak intymności w gabinetach ginekologicznych. Protestowano też przeciwko zamknięciu z końcem ubiegłego roku ostatniej izby porodowej w Polsce.
Międzynarodowy Dzień Kobiet to święto ustanowione w 1910 r. dla upamiętnienia strajku 15 tys. kobiet, pracownic fabryki tekstylnej w Nowym Jorku, które 8 marca 1908 r. domagały się praw wyborczych i polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął strajkujące w pomieszczeniach fabrycznych z zamiarem uniknięcia rozgłosu. W wyniku nagłego pożaru zginęło 129 kobiet.