PolskaW Czerniejowie nikt nic nie widział, nikt nic nie wie

W Czerniejowie nikt nic nie widział, nikt nic nie wie

To jest szok, to się nie mieści w głowie - tak
komentują mieszkańcy wsi Czerniejów na Lubelszczyźnie sprawę
znalezienia w gospodarstwie Jolanty i Andrzeja K. zwłok ich
pięciorga dzieci ukrytych w beczce z kiszoną kapustą.

22.09.2003 | aktual.: 22.09.2003 17:04

Zatrzymano ukrywającą się dotychczas Jolantę K. Jej mąż od soboty przebywa w areszcie pod zarzutem udziału w zabójstwie ich pięciorga dzieci.

We wsi nikt o niczym nie wiedział, nikt niczego nie podejrzewał - mówią mieszkańcy i unikają rozmów z dziennikarzami. Nikt nie chce się przedstawić, zastrzegają, żeby nie nagrywać wypowiedzi. Wszyscy zapytani powtarzają, że są zaszokowani. Podkreślają, że to normalna spokojna rodzina i nie zauważyli, aby Jolanta K. była w ciąży. Sama Jolanta K. podczas zatrzymania miała natomiast powiedzieć policjantom, że mąż się nad nią znęcał.

"Nigdy bym się nie spodziewał, że oni to zrobili. Znam Andrzeja bardzo dobrze. To był chłop grzeczny, uczynny. Z nikim we wsi się nie kłócili." - powiedział straszy mężczyzna pracujący na cmentarzu w Czerniejowie.

Jolanta i Andrzej K. z czwórką dzieci, dziś w wieku 12-18 lat, sprowadzili się do Czerniejowa 3 lata temu z Lublina. Mieszkała z nimi matka Andrzeja K. W sąsiednich Skrzynicach otworzyli sklep. "Pracowali ciężko, bardzo chcieli się wzbogacić. A to kombajnem zarabiali, a to snopowiązałką, razem z bratem Andrzeja kiedyś mieli pieczarkarnię" - dodał mężczyzna.

Małżeństwo K. ma opinię niebiednej rodziny. Sąsiedzi odrzucają nędzę jako motyw zabójstwa. "Kawał domu postawili, samochód mieli, sklep. Trudno powiedzieć, żeby to była bieda, żeby się nie mogły wychować następne dzieci" - powiedziała starsza pani w niebieskim fartuchu. W domu rodziny K. nikt nie otwiera drzwi. Sklep też jest zamknięty.

Dyrektorka szkoły w Czerniejowie Urszula Oberda twierdzi, że małżeństwo K. było normalną rodziną. "To była bardzo troskliwa matka, wszystko zawsze na czas przygotowane, składki zapłacone. Dzieci były zadbane, ubrane. Ich córka uczy się bardzo dobrze. Ojciec proszony o drobne naprawy elektryczne zawsze przychodził, nieodpłatnie pomagał" - powiedziała.

Po ujawnieniu zbrodni szkoła zorganizowała córkom K., które odkryły zwłoki noworodków, pomoc psychologa. "Otaczamy je opieką na co dzień, angażujemy w różnego typu zajęcia. Najmłodsza córka nadal uczy się dobrze" - zaznaczyła dyrektorka. "Kiedy się dowiedziała, że mama się odnalazła, powiedziała tylko 'to dobrze'" - opowiedziała dyrektorka. (kjk)

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)