W cieniu Ojca

Pontyfikat Jana Pawła II objął przeszło 26 lat. Rozpoczął się w starym świecie mroźnego podziału na dwa polityczne bloki, dogasał zaś w przegrzanym świecie kapitalizmu bez alternatywy, funkcjonującego na wysokich obrotach - pisze Matthias Matussek w Der Spiegel. Tekst przedrukował tygodnik "Forum".

11.04.2005 | aktual.: 11.04.2005 11:01

Jego bilans jest imponujący. Ocalił Kościół katolicki przed wyprzedażą na rzecz nowoczesnej dowolności pozbawionej hamulców. Dzisiaj, gdy wszelkie treści adresowane do młodzieży rozmywają się w ironii, przesłanie papieża odznaczało się mistyczną stałością. Tam, gdzie wszystko jest już tylko zabawą, on niezawodnie psuł tę zabawę. Mówił: Klękajcie, odmawiajcie różaniec! To zaś, co dzisiaj bawi większość, nazywał cywilizacją śmierci. – Gdy dwa miliardy ludzi na Ziemi głoduje – powiadał – oznacza to, że ziemski system jest błędny. I dodawał: Ta zabawa ma się ku końcowi.

Był biskupem całego świata. Odwiedził 129 krajów, wygłaszał homilie do milionów, łączył wiernych w jedną wspólnotę. Tak jak teraz, w ostatnich godzinach, miał od początku potężnego sprzymierzeńca: opinię publiczną. Ten polski papież zmusił do klękania nawet skostniałych komunistycznych biurokratów w swojej ojczyźnie.

Każdy zna jego życiorys, przynajmniej w hagiograficznym skrócie. W 1946 roku Karol Wojtyła otrzymuje święcenia kapłańskie, w 1958 zostaje biskupem, w 1967 – kardynałem, w 1978 papieżem. Co dekadę – nowy szczebel w karierze, i to nie przez przypadek. Złożyła się na to wielka konsekwencja w dążeniu do celu i wręcz niewiarygodna pracowitość. Coś takiego nie wydaje się możliwe bez poczucia posłannictwa. Zawsze wyczuwało się w nim swego rodzaju boską żarliwość, która udzielała się innym. Jego epoka przypadła na okres schyłku ideologii, bezradności i odrazy do życia, zredukowanego do wymiany towarowej.

Biskup całego świata

Był bezkompromisowy. Żądał bezwarunkowego posłuszeństwa, w myśl tradycyjnej dewizy „Roma locuta, causa finita”. Jego teologia moralna zawsze oburzała krytyków. Znamienny jest przy tym fakt, że obecnie to właśnie apele o czystość i monogamię wywołują największe oburzenie. Przynajmniej w Pierwszym Świecie można niekiedy odnieść wrażenie, że w obronie żadnego innego prawa nie występuje się z taką gwałtownością jak w obronie prawa do natychmiastowego orgazmu – obojętne kiedy, jak, gdzie i z kim - pisze Matthias Matussek w Der Spiegel. Tekst przedrukował tygodnik "Forum".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)