"W chwili wypadku posłanka SLD miała we krwi ok. 1 promila"
Biegły toksykolog prof. Bronisław Młodziejewski potwierdził przed sądem wcześniejszą opinię, wydaną na podstawie badań retrospektywnych, że była posłanka Renata Szynalska w chwili spowodowania wypadku drogowego miała od 0,8 do 1,2 promila alkoholu we krwi.
Według toksykologa, może to oznaczać, że ok. półtorej godziny przed wypadkiem Szynalska wypiła np. dwa piwa.
Szynalska oskarżona jest o to, że we wrześniu 2004 r., prowadząc samochód pod wpływem alkoholu, potrąciła przechodnia na przejściu dla pieszych.
Toksykolog wyjaśnił, że dysponował wynikami dwóch próbek wydychanego powietrza, na podstawie których mógł określić zawartość alkoholu w organizmie w chwili wypadku. Szynalska została poddana badaniu alkomatem ok. czterech godzin po wypadku. Badanie to wykazało 0,40 i 0,35 promila alkoholu we krwi.
Biegły dodał, że zapoznał się z wyjaśnieniami Szynalskiej, która twierdziła, że dzień przed wypadkiem, wieczorem wypiła dwa piwa. Według Młodziejewskiego taka dawka alkoholu powinna zostać wyeliminowana z organizmu już następnego dnia rano. Natomiast wypadek, który spowodowała Szynalska, miał miejsce ok. godz. 15.30.
Toksykolog na podstawie próbek stwierdził, że podczas badania alkomatem Szynalska znajdowała się już w fazie eliminacji alkoholu z organizmu. Na podstawie wyliczeń mogę sugerować, że oskarżona spożyła alkohol w dniu wypadku ok. godz. 14.00 i było to ok. 60 mililitrów czystego alkoholu, czyli np. ponad dwa piwa - powiedział przed sądem Młodziejewski. Podkreślił, że świadkowie wypadku mogli nie zauważyć stanu nietrzeźwości oskarżonej.
Zaznaczył, że badanie retrospektywne, na podstawie którego wyliczył zawartość alkoholu w organizmie Szynalskiej stosowane jest od 50 lat i jest najbardziej precyzyjnym narzędziem do określenia wstecznie zawartości alkoholu w organizmie.
Obrońca Szynalskiej Grzegorz Majewski przypomniał, że niektórzy specjaliści z zakresu badań alkoholowych twierdzą, że badanie retrospektywne nie powinno być wyliczane tylko na podstawie wyników wydychanego powietrza.
Biegły odparł na to, że inni polscy toksykolodzy nie podzielają tej opinii.
W czwartkowym procesie zeznawał także drugi biegły. Był nim lekarz, który miał określić stan zdrowia poszkodowanego w wypadku - Mariusza W. Jak wyjaśnił dziennikarzom obrońca Szynalskiej, biegły miał stwierdzić, czy na obecny stan zdrowia pokrzywdzonego miały wpływ także operacje stawów biodrowych, które Mariusz W. przeszedł przed wypadkiem. Jednak na wniosek obrońcy posłanki tę część rozprawy utajniono.
Sąd wyznaczył termin następnej rozprawy na 13 lutego.
B. posłanka (SLD, później niezrzeszona) przyznaje się do spowodowania wypadku, ale odrzuca zarzut o nietrzeźwości. Jak wyjaśniała na poprzednich rozprawach, dzień przed wypadkiem wieczorem wypiła dwa piwa. W jej ocenie, pracownicy serwisu, do którego trafiła po wypadku, przed jej badaniem alkomatem mogli dolać jakiegoś alkoholu do kawy, którą ją poczęstowali.
Do wypadku doszło we wrześniu 2004 r. pod Nadarzynem (Mazowieckie). Poszkodowany został 18-latek, który trafił do szpitala; doznał obrażeń m.in. obu kości podudzia, głowy i klatki piersiowej.
Prokuratura postawiła Szynalskiej - która sama zrzekła się immunitetu poselskiego - zarzut umyślnego "przekroczenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym". Według prokuratury, zbliżając się do oznakowanego przejścia i będąc w stanie nietrzeźwym, nie ustąpiła pierwszeństwa przechodzącemu pieszemu i potrąciła go, w wyniku czego doznał obrażeń.
Szynalskiej grozi do trzech lat więzienia.