W Australii mogło zginąć około 300 ludzi
W pożarach w australijskim stanie
Wiktorii mogło zginąć do trzystu osób - podają w środę miejscowe
media. Oficjalny policyjny bilans śmiertelnych ofiar wynosi 181
ludzi.
Policja w wielu miejscowościach nadal przeczesuje zgliszcza domów, szukając ciał ofiar. "W niektórych przypadkach minie zapewne kilka tygodni zanim będziemy w stanie ustalić liczbę i tożsamość ofiar" - ostrzegł w środę premier rządu stanowego John Brumby.
Tylko w jednym miasteczku regionu - Marysville - do tej pory nie ustalono losu około stu osób.
Strażacy w środę nadal walczyli z 33 ogniskami pożarów na północ od Melbourne - 23 z nich nie udało się opanować. Policja potwierdza, że część pożarów spowodowana została rozmyślnie - w ramach zainicjowanej przez władze Operacji Feniks, której celem są podpalacze, zaoferowano nagrodę w wysokości stu tysięcy dolarów australijskich za wskazanie winnych.
Jest to największa tragedia, jaka dotknęła Australię od 110 lat - oceniają władze. Najpoważniejsze jak do tej pory pożary w Australii miały miejsce w 1983 r. - zginęło wówczas 75 osób a ogień strawił dwa tysiące domów.