PolskaW 2016 r. samobójstwo popełniło 13 polskich żołnierzy, o 4 więcej niż w 2015 r. Najbardziej niepokoi jednak, że wojskowi niechętnie szukają pomocy

W 2016 r. samobójstwo popełniło 13 polskich żołnierzy, o 4 więcej niż w 2015 r. Najbardziej niepokoi jednak, że wojskowi niechętnie szukają pomocy

Liczba samobójstw wśród polskich żołnierzy w 2016 r. wzrosła w porównaniu z poprzednim rokiem o prawie połowę. Jednak patrząc na statystyki z ostatnich pięciu lat, nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z alarmującym trendem. Niepokoi natomiast, że wojskowi wciąż niechętnie szukają pomocy terapeutycznej, bo zazwyczaj są stygmatyzowani przez środowisko.

W 2016 r. samobójstwo popełniło 13 polskich żołnierzy, o 4 więcej niż w 2015 r. Najbardziej niepokoi jednak, że wojskowi niechętnie szukają pomocy
Źródło zdjęć: © zoom.mon.gov.pl | chor R.Mniedło/11LDKPanc.

Według informacji, które uzyskała Wirtualna Polska od Żandarmerii Wojskowej, w ubiegłym roku życie odebrało sobie 13 żołnierzy służby czynnej, o czterech więcej niż w 2015 r. Licząc rok do roku, oznacza to nominalny wzrost liczby samobójstw o 44 proc. Jednak by mieć pełen obraz, trzeba prześledzić statystyki z dłuższego okresu.

W 2011 r. śmierć z własnej ręki poniosło 11 żołnierzy, podobnie jak rok później. W 2013 r. - "tylko" 5, a w 2014 r. - 13. Nie możemy więc mówić, że mamy do czynienia z lawinowym narastaniem tego typu zdarzeń. Prawda jest bowiem taka, że w Polsce współczynnik samobójstw wśród żołnierzy jest niższy niż w ogóle społeczeństwa.

- Do sił zbrojnych zazwyczaj trafiają osoby wyselekcjonowane, które są badane pod kątem radzenia sobie w sytuacjach trudnych, stresowych. Łatwiej jest im później zaadaptować się do warunków panujących w wojsku. Jednostki słabe psychicznie są eliminowane na szczeblu komisji poborowych - wyjaśnia prof. Antoni Florkowski, konsultant krajowy ds. obronnych w dziedzinie psychiatrii, który od lat 70. do 2010 r. badał samobójstwa w Wojsku Polskim.

W żadnym przypadku z ostatnich pięciu lat nie stwierdzono bezpośredniego związku między targnięciem się na własne życie a służbą wojskową. "Z posiadanych przez Żandarmerię Wojskową informacji wynika, że do samobójstw żołnierzy mogły przyczynić się problemy osobiste (rodzinne, rozstanie z dziewczyną, zawód miłosny, finansowe) lub zdrowotne. W żadnym przypadku nie ujawniono listu pożegnalnego, w którym jako motyw byłyby wskazane warunki służby wojskowej, czy inne okoliczności mające z nią związek" - poinformowały nas służby prasowe ŻW.

Nie dziwi to prof. Florkowskiego, który podkreśla, że samobójstwo to proces długofalowy i na decyzję o odebraniu sobie życia składa się bardzo wiele czynników. Kiedy nastąpi ich kumulacja, wystarczy jedno zdarzenie, które prowadzi do tragedii.

- Służba wojskowa bezpośrednio nie wpływa na zachowania samobójcze - tłumaczy psychiatra. - Z moich wieloletnich badań wynikało, że tym ostatnim impulsem zazwyczaj były sprawy i konflikty rodzinne czy partnerskie. A czynniki związane bezpośrednio ze służbą miały znaczenie marginalne - podkreśla.

Żołnierze boją się iść do terapeuty

Samobójstwo zazwyczaj popełniane jest pod wpływem impulsu, który trwa bardzo krótko i ustępuje. Potem tendencje samobójcze odchodzą i człowiek może normalnie funkcjonować. Dlatego tak ważne jest, żeby w odpowiednim momencie dotrzeć do żołnierza, uniemożliwić mu zamach na siebie i udzielić daleko idącej pomocy, która pozwoli mu przetrwać kryzys.

Osoby służące w polskich siłach zbrojnych na taką fachową pomoc mogą liczyć. Przy wojsku działają dwie kliniki psychiatryczne, istnieje sieć poradni zdrowia psychicznego i pracowni psychologicznych. Problem w tym, że sami żołnierze niechętnie korzystają ze wsparcia terapeutów. Wojskowi, którzy się przyznają do takich problemów, zazwyczaj są stygmatyzowani przez środowisko, bowiem w armii - ze zrozumiałych względów - panuje kult macho. Osobie, która zgłasza się po pomoc terapeuty, automatycznie przyklejana jest łatka słabeusza albo dziwaka. Zwracał na to uwagę dowódca generalny gen. Mirosław Różański na niedawnej konferencji wojskowych psychologów i psychiatrów w Ryni pod Warszawą.

- To jest domena naszego społeczeństwa, że leczenie psychiatryczne w ocenie niektórych osób dyskredytuje człowieka. Wojska dotyczy to szczególnie. Żołnierze starają się ukrywać wszelkie problemy natury psychicznej, bo może im to utrudnić awans - mówi prof. Florkowski. - Żołnierzom, podobnie zresztą jak wszystkim mężczyznom w Polsce, wydaje się, że w sytuacjach psychologicznie trudnych sobie poradzą. Tymczasem nieleczona depresja nasila się i może prowadzić do zachowań samobójczych - przestrzega.

Irak i Afganistan bez większego wpływu

Jeszcze kilka lat temu ostrzegano, że liczba samobójstw w Wojsku Polskim może lawinowo wzrosnąć z powodu żołnierzy wracających z traumatycznymi doświadczeniami z Iraku i Afganistanu. Wskazywały na to doświadczenia sił zbrojnych USA. W 2001 r., przed globalną wojną z terroryzmem i licznymi zamorskimi ekspedycjami, współczynnik samobójstw wojskowych i cywili był podobny. Obecnie w szeregach żołnierzy jest on znacząco wyższy, a wśród niektórych grup weteranów wręcz dramatyczny (o połowę więcej samobójstw niż reszta społeczeństwa).

Czytaj więcej: Więcej żołnierzy popełnia samobójstwo niż ginie w walce. Tak USA prowadzi wojnę z ISIS

Z przytoczonych wcześniej statystyk wynika jednak, że w Polsce takiego wzrostu nie odnotowano, przynajmniej pośród wojskowych, którzy nadal znajdują się w służbie czynnej. Być może bierze się to stąd, że wśród ok. 45 tys. polskich żołnierzy, którzy brali udział we wszystkich misjach zagranicznych, w tym w Iraku i Afganistanie, pełnoobjawowy zespół stresu pourazowego (PTSD) rozpoznano jedynie u kilkuset osób, więc nie było to zjawisko bardzo powszechne. Skala naszego zaangażowania w zamorskie operacje była jednak nieporównywalnie mniejsza i miała inny charakter niż w przypadku USA.

Natomiast nie wiemy, jak często życie odbierają sobie polscy weterani. Choć byli uczestnicy misji mogą wraz z rodzinami korzystać z bezpłatnej opieki terapeutycznej, nikt nie monitoruje ich zdrowia psychicznego, o statystykach dotyczących samobójstw nie wspominając. Pozostaje to więc wielką niewiadomą.

Najmłodsi podoficerowie najbardziej zagrożeni

W sumie od 2011 r. śmierć z własnej ręki poniosło 62 żołnierzy - w ogromnej większości przypadków (51) do tragedii dochodziło poza terenem jednostki wojskowej. Wśród samobójców było 7 oficerów, 25 podoficerów i 30 szeregowych. Liczby te potwierdzają wyniki wcześniejszych badań prof. Florkowskiego, według których najrzadziej - proporcjonalnie do wielkości korpusu - odbierają sobie życie oficerowie, a najczęściej - podoficerowie i chorążowie (którzy do 2004 r. stanowili odrębny korpus).

Psychiatra wskazuje na jeszcze jedną zależność: większość samobójców w wojsku to osoby poniżej 35. roku życia. Z jednej strony odzwierciedla to trendy panujące w cywilu, bo najczęściej zamachu na własne życie dokonują mężczyźni w przedziale 25-40 lat (i w podeszłym wieku, ale 70-latkowie siłą rzeczy w armii już nie służą). Z drugiej, początkowy okres służby wojskowej związany jest zazwyczaj z dużym stresem i napięciami - zmianą trybu życia, a często i miejsca zamieszkania, dążeniem do awansu i zaprezentowania się w jak najlepszym świetle.

- Po 35. roku życia sytuacja żołnierza się stabilizuje albo odchodzi on z armii. Tak było w przypadku szeregowych, których służba jeszcze do niedawna była ograniczona do 12 lat - podsumowuje prof. Florkowski.

depresjasamobójstwożołnierze
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (211)