V Marsz Wolności i Solidarności w Warszawie. Jarosław Kaczyński: w Polsce trwa wielki spór
W sporze wokół TK nie chodzi o demokrację, a o zablokowanie szykowanej przez PiS wielkiej przebudowy Polski - przekonywał podczas V Marszu Wolności i Solidarności w Warszawie Jarosław Kaczyński. Zapowiedział zmiany w Trybunale, tak by nie bronił on "poprzedniego układu".
Po godz. 15.00 zakończył się organizowany przez PiS marsz. Według szacunków stołecznego Ratusza, wzięło w nim udział 15 tysięcy osób, według rzecznika Komendy Stołecznej Policji asp. szt. Mariusza Mrozka manifestujących było 40-45 tys. Manifestacja przeszła z placu Trzech Krzyży pod siedzibę Trybunału Konstytucyjnego w alei Szucha. Podczas marszu dwukrotnie przemawiał prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- To jest z jednej strony marsz pamięci o tym, co wydarzyło się przed 34 laty, pamięci o stanie wojennym, o tej walce, która wtedy była toczona o polską wolność, ale to jest także marsz dla przyszłości. To jest marsz, który ma być krokiem, jednym, ale ważnym krokiem, w tym kierunku, który obraliśmy i który uzyskał poparcie społeczeństwa - mówił Kaczyński przed rozpoczęciem marszu.
Podkreślił, że Solidarność była "wydarzeniem niezwykłym, jedynym w XX-wiecznych dziejach świata, była największym ruchem społecznym być może w całych dziejach". - I Solidarność była jednocześnie syntezą tego wszystkiego, co budowało przez wieki nasze zabiegi, naszą walkę o wolność, nasz republikanizm, naszą wiarę, że jesteśmy wspólnotą i razem budujemy polskie państwo, Rzeczpospolitą - mówił szef PiS. - To dziedzictwo jest wieczne, jest ciągle żywe - dodał.Wyraził przy tym pogląd, że po 1989 roku dziedzictwo Solidarności zostało na różne sposoby odrzucone. - Byli tacy, którzy się wstydzili za Solidarność, byli tacy, którzy mówili: sztandary Solidarności schowajcie, są już niepotrzebne - powiedział. Jego zdaniem jednak sztandary te są potrzebne, ponieważ potrzebne jest właśnie dziedzictwo "S". - Musimy budować wspólnotę, inaczej nie zbudujemy silnej Polski, nie zabezpieczymy naszej wolności, inaczej nie będziemy się w Europie liczyć, inaczej inni nie będą się liczyć z nami - przekonywał Kaczyński.
Prezes PiS ocenił, że rok 2015 jest bardzo ważny, prawie tak ważny, jak lata 1980 i 1989. - Musimy się zmobilizować, bo inaczej nie zdołamy odnieść zwycięstwa. Mówimy: damy radę - podkreślił. "Damy radę! Damy radę!" - skandował tłum zgromadzony na placu Trzech Krzyży.
Kaczyński przestrzegał, że hasło "damy radę" to nie mogą być tylko słowa. - To musi być mobilizacja, to musi być sytuacja, w której nie tylko 13 grudnia, czy 3 maja będziemy gotowi zgromadzić się tutaj, w tym miejscu, czy w jakimś innym miejscu w Warszawie, by wspólnie upominać się o prawa i wspólnie pokazywać palcem tych, którzy nam tych praw odmawiają, bo dziś przecież sensem tej walki jest odrzucenie tej odmowy - odmowy przyznania nam praw - wzywał szef PiS.
Jak mówił, PiS wygrało wybory parlamentarne, ale "nie ma prawa tworzyć prawa i przebudowywać Polski". - A Polskę przebudować trzeba i to musi być wielka przebudowa na miarę naszej historii - powiedział Kaczyński.
Wspominał wizytę papieża Jana Pawła II w Polsce w 1991 roku. - Przedstawił nam taki wielki, wyrosły właśnie z doświadczenia Solidarności i z nauki Kościoła plan budowy porządku, także porządku moralnego w naszym kraju. Został wtedy brutalnie odrzucony. Przypomnijmy - ojciec święty miał być wtedy w Polsce trzy razy, a był dwa, bo taką kampanię zorganizowano w naszym kraju, że po raz trzeci nie przyjechał - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Wzywał, by "odrzucić tych, którzy wtedy tę kampanię organizowali". - Oni są wciąż obecni. To oni są przeciw nam. To oni próbują nas zablokować. To oni wmawiają, że w Polsce dzisiaj demokracja jest zagrożona - mówił. - Bardzo wielu ludzi uwierzyło, że w środku gorącego lata jest mroźna zima, bo jak w telewizji tak powiedzieli, to tak jest. Dzisiaj nie o demokrację chodzi. Dzisiaj chodzi o to, by demokracja mogła rzeczywiście decydować, a nie garstka ludzi jednej strony, ludzi zaprzedanych obcym, a także wewnętrznym, ale niemającym nic wspólnego z interesem ogromnej większości Polaków - podkreślił. - Musimy - powtarzam - to przełamać. Ta droga jeszcze przed nami, przejdziemy ją, damy radę - przemawiał.
Przed Kaczyńskim głos zabrali m.in. redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz oraz jeden z najbardziej znanych działaczy "S" Andrzej Gwiazda. Były opozycjonista porównywał obecną sytuację polityczną do sytuacji z czasów stanu wojennego i mówił o potrzebie aktywnego poparcia społeczeństwa dla działań rządu. - Od 70 lat trwa walka, ta sama walka i o te same cele. Jeszcze nie wygraliśmy, jeszcze walka trwa i naszą rzeczą jest, aby w tej walce zwyciężyć - mówił Gwiazda. - Tutaj sam rząd nie wystarczy. Rząd jest dowództwem, ale rząd, żeby wygrać, musi mieć armię i tą armią jesteśmy my. Mamy być armią wierną i patriotyczną - przekonywał.
Przed godz. 15.00 marsz dotarł przed siedzibę TK w al. Szucha. Tam Kaczyński zabrał głos po raz drugi. Podkreślał, że w Polsce trwa wielki spór. - Ci, którzy byli tutaj wczoraj i inni, mówią, że chodzi o wypełnianie przez TK jego przewidzianej przez prawo roli. To szanowni państwo, żart - ocenił. Wyraził pogląd, że sędziowie TK i jego prezes Andrzej Rzepliński najpierw brali udział w przygotowaniu nowej ustawy o Trybunale, a później musieli powiedzieć o niej, że "złamała konstytucję". - Hańba! - skomentował tłum.
Rządzącej przez dwie ostatnie kadencje PO Kaczyński zarzucił, że "nie wykonała prawie 50 orzeczeń TK", które ogłaszała "często po wielu tygodniach". - A dzisiaj płaczą nad niewielkim opóźnieniem, 7 czy 8 dni roboczych. To jest, szanowni państwo, zalew nieprawdopodobnej hipokryzji - mówił Kaczyński. Zapewnił, że PiS chce "dobrego Trybunału Konstytucyjnego, takiego który będzie rzeczywiście strzegł konstytucji".
Odniósł się też do hasła sobotniego marszu - "obrony demokracji". - Jest jak w 2006 i 2007 roku: opozycja działa bez żadnych ograniczeń, atakuje rząd, obraża prezydenta, większość mediów atakuje. Odbywają się spokojnie demonstracje, tak jak choćby ta wczorajsza. Czy to jest demokracja, czy to jest dyktatura? - pytał szef PiS.
Odniósł się też do sobotniej wypowiedzi lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru, który podczas demonstracji mówił, że "czekają nas zimowe miesiące, ale potem przyjdzie wiosna i lato i słońce będzie dla całej Polski". - Oni próbują wmówić ludziom, że w środku gorącego lata jest mróz, jest ostra zima. I są tacy ludzie, którzy jak coś usłyszą w telewizji, to są gotowi w to uwierzyć, są gotowi wyjść na dwór, ubrać się w kożuch i jeszcze mówić, że im zimno. Ale to nie są ludzie, którzy mają sprawne głowy, to nie są ludzie, którzy sprawnie myślą - uważa Kaczyński.
Według niego, ludzie myślący przyszli na niedzielny marsz PiS. Zapewniał, że w Polsce nie ma dziś zagrożenia demokracji. Wyraził pogląd, że demokracja zagrożona była w czasach rządów PO. - To wtedy wysyłano ABW, żeby likwidować strony internetowe krytykujące prezydenta, to wtedy próbowano nie dopuścić do publikacji książek, wysyłano kontrole na najstarszą polską uczelnię z powodu pracy magisterskiej, to wtedy wysyłano zwarte oddziały policji, żeby likwidowały napisy, które godziły w pana premiera Tuska. To wtedy nie dopuszczano ludzi o krytycznych wobec władzy poglądach do sal na uczelniach, do sal miejskich - wyliczał Kaczyński.
- To wtedy mieliśmy do czynienia z atakami na dziennikarzy, to wtedy głoszono, że opozycja nie ma prawa wygrać wyborów i że musi być - jak to oni mówili - anihilowana, czyli zniszczona - dodał. Swym politycznym oponentom zarzucił, że oszukują ludzi. - Polacy pamiętają jak to wyglądało - podkreślił. "Pamiętamy, pamiętamy!" - skandowali uczestnicy marszu.
Zdaniem Kaczyńskiego, obecna opozycja chce zablokować szykowaną przez PiS "wielką przebudowę Polski", tak by była sprawiedliwa i solidarna. Przekonywał, że partie opozycyjne i sędziowie TK nie chcą dopuścić, by Polacy otrzymali 500-złotowy dodatek na dzieci, podwyżkę płac, by przywrócony został poprzedni wiek emerytalny oraz przyznane darmowe leki dla seniorów po 75. roku życia. - Oni nie chcą dopuścić do tego, żebyśmy rozpędzili tę bandę kolesiów, która się dzisiaj rozsiadła w administracji i oni chcą nie dopuścić do naprawy wymiaru sprawiedliwości, do naprawy instytucji, która jest szczególnie krytycznie oceniana przez społeczeństwo, mimo że media ją bardzo mocno popierają - mówił Kaczyński.
- Czy chcecie wymiaru sprawiedliwości, gdzie biedny człowiek, mieszkaniec domu opieki, który kupił sobie telewizor i później nie może zapłacić raty, lądował w więzieniu, a aferzyści, gangsterzy byli na wolności? Czy chcecie, żeby lądowali w więzieniu rolnicy, którzy chcą kupić polską ziemię, a ci, którzy ludziom pistolety do głowy przystawiali, byli na wolności? - pytał. "Hańba, hańba!" - skandowali manifestanci.
Szef PiS przekonywał, że działania opozycji mają na celu również to, by "nie wyszła na wierzch gigantyczna fala nadużyć" z ostatnich 8 lat. - I to proszę państwa chodzi - nie dać zwykłym Polakom i pozwolić Polskę dalej rabować. To jest sens tego sporu. Ten Trybunał ma być redutą, ma być - jak to się mówi w języku wojskowym - pozycją ryglową, broniącą tego układu, tego wszystkiego, co w ciągu ostatnich 26 lat było złe i haniebne, a my to chcemy zmienić - podkreślił.
Dlatego też - wyjaśnił - PiS chce zmienić TK, tak by "chronił prawa obywateli, chronił konstytucję, ale nie w ten sposób, że ta konstytucja obowiązuje dla jednych, a dla innych nie obowiązuje". - I mogę powiedzieć państwu na koniec, że warszawska ulica już nawet wczoraj, w czasie tej ich demonstracji, potrafiła na to odpowiedzieć. Mnie może tej odpowiedzi w całości nie wypada zacytować. Zaczynała się tak: cała Polska z was się śmieje - powiedział. "Komuniści i złodzieje" - dopowiedział tłum.
Manifestujący nieśli biało-czerwone flagi i transparenty z hasłami, m.in. "Prezydencie jesteśmy z tobą", "Chcemy dekomunizacji sądów i mediów publicznych", "Smoleńsk - wszystko zgodnie z procedurą. Demontaż Polski - zgodnie z polityką PO i PSL", "Lud wybiera - Lud popiera", "Targowica ze strachu szaleje. Boją się prawdy zdrajcy i złodzieje".
Przed przemówieniami odbył się apel pamięci, minutą ciszy i modlitwą uczczono poległych w stanie wojennym. W trakcie marszu przedstawiciele PiS składali kwiaty pod pomnikami m.in.: Wincentego Witosa, Romana Dmowskiego i Stefana Grota-Roweckiego. Już po zakończeniu marszu kwiaty pod pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego przy Belwederze złożył Jarosław Kaczyński wraz z m.in. Andrzejem Gwiazdą.