PolskaUwięził, poił bimbrem i dręczył

Uwięził, poił bimbrem i dręczył

Prokuratura Rejonowa w Złotoryi (Dolnośląskie) skierowała do tamtejszego sądu akt oskarżenia przeciw 53-letniemu mężczyźnie, mieszkającemu w odludnym miejscu, który uwięził i dręczył elektryka dokującego naprawy w jego domostwie. Do przestępstwa doszło kilkaset metrów od miejscowości Lubiechowa, w położonej w lesie chacie 53-latka.

27.12.2004 | aktual.: 27.12.2004 16:15

Swojej ofierze oskarżony m.in. groził uruchomioną piłą spalinową, na siłę poił alkoholem, a następnie upitemu do nieprzytomności m.in. ogolił włosy na głowie - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy, Liliana Łukasiewicz.

W związku z tymi wydarzeniami, prokuratura postawiła Zdzisławowi M. zarzut, że w okresie od 12 do 14 lipca w miejscowości Lubiechowa, pozbawił wolności ze szczególnym udręczeniem Zdzisława W. Grozi za to od roku do 10 lat więzienia.

Prokuratura ustaliła, że elektryk Zdzisław W. przyszedł do mieszkającego w domu w lesie 53-latka, aby naprawić instalację elektryczną. Fachowiec stwierdził w pewnej chwili, że brakuje mu narzędzi niezbędnych do dokończenia pracy i chciał wrócić po nie do domu. Właściciel domu nie zgodził się jednak na to. Zabrał swojej ofierze buty, a na podwórko wypuścił cztery agresywne psy, aby uniemożliwić swojemu gościowi opuszczenie domostwa.

Następnie groził pokrzywdzonemu, że go zabije i aby udowodnić, iż nie żartuje, uruchomił piłę spalinową. Używając noża i kija bejsbolowego zmuszał Zdzisława W. do picia bimbru własnej produkcji; gdy ten protestował, został pobity.

Gdy więzień stracił przytomność, oprawca ogolił mu włosy. Trzeciego dnia mężczyzna został zmuszony do pracy w polu. Wtedy właśnie udało mu się uciec i zawiadomić o wszystkim policję.

Gdy funkcjonariusze próbowali zatrzymać przestępcę, ten groził im widłami i ukrył się w lesie. Udało się go zatrzymać dopiero następnego dnia, podczas zasadzki. W jego domu odkryto bimber i instalację do jego wytwarzania, dlatego postawiono mu zarzut nielegalnej produkcji alkoholu.

Policja informowała po jego zatrzymaniu, że mieszkańcy nazywają Zdzisława M. "leśnym człowiekiem" i w okolicy był on uważany za nieobliczalnego. Powołani w śledztwie biegli stwierdzili, że jest on poczytalny.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)