Uśmiech na wagę złota
Uśmiech stał się niemal obowiązkowy w biurze, telewizji, życiu publicznym i na ulicy… Czy przyjemny wyraz twarzy to produkt handlowy, oręż medialny czy też nowa forma uprzejmości? Jedno jest pewne – w naszej epoce śmiech to bardzo poważna sprawa - pisze Jean-Sebastien Stehli w L'Express. Artykuł przedkrukowuje tygodnik "Forum".
Początek XXI wieku nie daje może wiele powodów do śmiechu, a jednak jego mottem przewodnim jest hasło: „Uśmiechnijcie się!”. Francuzi jeszcze nigdy nie spożywali takich ilości środków antydepresyjnych, lecz równocześnie uśmiech króluje w dziennikach telewizyjnych, na plakatach wyborczych i w reklamach. O radości życia i uśmiechu trąbią zarówno spoty reklamowe Coca-Coli jak i sieci hotelowej Accor.
Aktorki z kultowego serialu „Seks w wielkim mieście” są uzależnione od środka do wybielania zębów. W internecie istnieje nawet od 1996 roku muzeum uśmiechu, które prezentuje stałą ekspozycję oraz wystawy czasowe, a także przyznaje nagrodę literacką. Chirurdzy szczękowi, którzy szykują się właśnie do walki o państwową refundację kosztów leczenia, przygotowali kampanię pod hasłem: „Niech minister zdrowia przywróci uśmiech Francuzom!”. To już prawdziwa dyktatura. Biada tym, którzy nie mają pięknego uśmiechu!
– Wygląd jest istotnym czynnikiem warunkującym nierówności między ludźmi – przekonuje socjolog Jean-François Amadieu. – Dziś płaci się ludziom nie tylko za ich dyplom, ale także za umiejętności interpersonalne. Zewsząd słyszy się, że uśmiechu można się nauczyć, tak jak prowadzenia samochodu albo ćwiczeń w jodze. – Radzę swoim uczniom, aby zaczynali od wypuszczenia powietrza, bo inaczej uśmiech będzie sztywny – mówi Michle Harfaut, która prowadzi kursy teatralne. Największe zapotrzebowanie jest na uśmiech „w stylu amerykańskim”, a więc na lśniąco białe, równiuteńkie zęby.
(...)
Świadectwo cywilizacji
Zanim jeszcze uśmiech stał się narzędziem pracy i promocji, był już ważnym środkiem pozawerbalnej komunikacji. Współcześni uczeni próbowali ustalić, kiedy właściwie pojawił się uśmiech. – Według niektórych teorii – wyjaśnia historyk Angus Trumble – uśmiech kształtował się stopniowo. Narodził się w sytuacji, gdy dwaj ludzie jaskiniowi o równej sile chcieli odstąpić od walki o pokarm albo o terytorium. W zaciśniętych i odsłoniętych zębach oraz w zmrużonych oczach rywala człowiek pierwotny mógł dostrzec sygnał, że czas przerwać bezużyteczne starcie.
Musiały jeszcze upłynąć tysiące lat, zanim ludzie zaczęli uśmiechać się w sposób świadomy. Jeszcze w XVIII wieku trudno było znaleźć w sztuce świeckiej wizerunek uśmiechniętej postaci. Z jednym znaczącym wyjątkiem – portretu Giocondy namalowanego w latach 1503–1506. Choć i w tym przypadku do dziś trwają spory, czy Mona Liza rzeczywiście się uśmiecha, czy może jednak nie. – Uśmiech jest zasadniczym świadectwem cywilizacji – twierdzi Christian Bartillat. – Kto się nie uśmiecha, nie jest w pełni człowiekiem.
Do XIX wieku uśmiech pozostawał sprawą prywatną. Ludzie rzadko uśmiechali się publicznie, zwłaszcza jeśli zajmowali wysoką pozycję w hierarchii społecznej. Było w złym tonie, jeśli mąż i żona posyłali sobie uśmiechy poza kręgiem domowego ogniska. – Pokazywanie zębów uważano za rzecz sprośną – wyjaśnia Angus Trumble.
– W sferze publicznej oczekiwano od ludzi zachowania powagi. W niektórych krajach – jak choćby w Japonii, gdzie od XII wieku przyjęła się praktyka ohaguro – kobiety czerniły sobie zęby: ich pokazywanie było tożsame z odsłonięciem części własnej duszy. Zęby, które wyglądały na zepsute, były dla żon i córek samurajów sposobem uchronienia się przed gwałtem.
W świecie zachodnim nie pokazywano zębów z innego dobrego powodu: bo były zepsute. Postęp wiedzy zmienił wszystko. Rozwinęła się oczywiście stomatologia, ale istotnym czynnikiem było także wynalezienie fotografii i kina. Osoby, które pozowały malarzom, nie mogły zastygnąć na długo z uśmiechem na ustach – bo jest to najbardziej ulotny ze wszystkich grymasów twarzy. Za to klisza fotograficzna wywołała rewolucję. – Dzisiaj ogromny zalew obrazów przekazywanych za pośrednictwem telewizji wytworzył odmienne wzorce zachowań publicznych – dodaje Angus Trumble.
Telewizja kształtuje nie tylko kanony piękna. Na tej samej zasadzie skromny, lekko zarysowany uśmiech przyjęty w wielu kulturach ustępuje miejsca medialnemu. Trzeba pokazywać zęby, śmiać się od ucha do ucha, demonstrować urodę życia.
Uśmiech to nasza pierwsza interakcja ze światem. U niemowlęcia około ósmego tygodnia życia przestaje być zwykłym odruchem i staje się prawdziwym przejawem towarzyskości. W ciągu pierwszych 26 tygodni życia niemowlę doskonali umiejętność uśmiechania się, aż w końcu uśmiech staje się wyrafinowanym mechanizmem interakcji z rodzicami. Od tej pory przez całe życie pozostaje zasadniczym elementem relacji międzyludzkich. – Uśmiech tworzy społeczeństwo – twierdzi socjolog William De Gaston - pisze Jean-Sebastien Stehli w L'Express. Artykuł przedkrukowuje tygodnik "Forum".