USA zirytowane niemiecką reakcją na aferę szpiegowską
USA nie kryją irytacji z powodu reakcji Niemiec na ostatnią aferę szpiegowską. - To bez sensu, że Niemcy dają wyraz swemu oburzeniu przez media, a nie w wewnętrznych rozmowach z nami - powiedział w piątek rzecznik Białego Domu Josh Earnest.
Wydalenie przez Niemcy rezydenta CIA w Berlinie ostro skrytykował szef komisji ds. wywiadu w Izbie Reprezentantów USA. - To atak wściekłości, którego moglibyśmy spodziewać się raczej po Rosjanach, Irańczykach i Koreańczykach z Północy, a nie po Niemcach - powiedział w piątek Mike Rogers.
Podkreślił, że tym bardziej jest zaskoczony postawą Berlina, że w przeszłości służby wywiadowcze USA przekazały niemieckiemu wywiadowi informacje, które uratowały życie wielu Niemców.
Rogers zarzucił rządowi Angeli Merkel, że toleruje obecność w kraju rosyjskich i irańskich szpiegów, a pozbywa się przedstawiciela wywiadu USA.
Berlin wezwał w czwartek szefa komórki służb wywiadowczych USA w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Niemczech do opuszczenia kraju. Kilka dni wcześniej pracownik niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) został aresztowany pod zarzutem sprzedania służbom USA w ciągu dwóch lat 218 dokumentów. W środę władze Niemiec poinformowały, że aresztowano kolejną osobę - urzędnika ministerstwa obrony, podejrzanego o działalność szpiegowską na rzecz USA.
Atmosferę stosunków Berlina z Waszyngtonem już wcześniej wyraźnie pogorszyły ujawnione przez byłego współpracownika podległej rządowi amerykańskiemu Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) Edwarda Snowdena informacje o rozległym penetrowaniu przez nią globalnej sieci telekomunikacyjnej. Penetracja ta miała obejmować także telefon komórkowy kanclerz Niemiec Angeli Merkel.