USA za kompromisem ws. rezolucji
Stany Zjednoczone zasugerowały możliwość kompromisu w sprawie projektu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, otwierającej drogę do interwencji wojskowej w Iraku - podała we wtorek rano amerykańska sieć informacyjna CNN.
11.03.2003 08:12
Ogłoszenie przez Rosję i Francję, posiadające prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, iż zablokują projekt rezolucji ws.Iraku sprawiło, że Biały Dom może rozważyć sprawę przesunięcia - poza proponowany obecnie termin 17 marca - ultimatum w sprawie zakończenia irackiego procesu rozbrojenia, twierdzą źródła waszyngtońskie, cytowane przez CNN.
"Jest zbyt wcześnie by konkretnie określić ostateczną treść dokumentu, jaki zostanie poddany pod głosowanie w Radzie" - oświadczył w poniedziałek wieczorem rzecznik Białego Domu Ari Fleischer. "Zasadnicza kwestia pozostaje jednak bez zmian: należy doprowadzić do natychmiastowego rozbrojenia Saddama Husajna" - dodał.
Wstępnie sugerowano, że rezolucja zostanie przedstawiona 15 członkom Rady we wtorek - dziś wszystko wskazuje na to, że termin ten jest nierealny.
Z kolei brytyjska sieć BBC sugeruje, że także Wielka Brytania mogłaby "przedstawić nowe propozycje" ws. irackiej rezolucji, przede wszystkim by doprowadzić do przełamania impasu w Radzie a także - pozyskania jak największej liczby głosów za rezolucją.
Ogłoszenie, iż Moskwa i Paryż skorzystają z prawa weta, zostało spokojnie przyjęte przez Waszyngton - pisze BBC w serwisie internetowym - jednakże prezydentowi Bushowi zależy obecnie głównie na "moralnym poparciu" Rady. Stąd też amerykański prezydent osobiście zabiega o takie poparcie, które miałoby dowieść światu, iż większość państw podziela poglądy Waszyngtonu w kwestii rozwiązania irackiego problemu. Bush sam od poniedziałku kontaktował się telefonicznie z ośmioma przywódcami państw- członków RB ONZ; nadal prowadzi zresztą takie rozmowy.
Jak podkreśla BBC, Waszyngton natomiast zignorował całkowicie ostrzeżenie sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana, iż jednostronna akcja wojskowa przeciwko Irakowi stanowić będzie naruszenie Karty Narodów Zjednoczonych. Cytowane przez brytyjską sieć koła waszyngtońskie twierdzą, iż mandat ONZ dla akcji wojskowej w zasadzie nie jest konieczny - powołują się tu zresztą na "bezczynność ONZ" w sytuacji, gdy w Ruandzie i Kosowie ginęły setki niewinnych ofiar. Gdybyśmy czekali na decyzje RB ONZ, Slobodan Miloszević nadal pozostawałby u władzy - mówi się w Waszyngtonie. (mk)