Trump idzie na ostro. Podlaskie miasteczko czeka na powrót emigrantów

Amerykańskie miasta w tym skupiska Polaków, jak Chicago i Nowy Jork, przygotowują się na możliwe akcje masowych deportacji, które prezydent Donald Trump obiecał wprowadzić tuż po swojej inauguracji. Burmistrz podlaskiego miasta Mońki, skąd pochodzą setki emigrantów, spodziewa się powrotów.

Prezydent Donald Trump pokazuje  podpisane rozporządzenie
Prezydent Donald Trump pokazuje podpisane rozporządzenie
Źródło zdjęć: © East News | Evan Vucci
Tomasz Molga

- Deklaracje administracji Trumpa w sprawach deportacji migrantów mogą wywołać obawy części naszych monieckich ziomków. Pewnie padł blady strach. Zwłaszcza osób z pokolenia, które wyjechało około 20 lat temu, może dotyczyć problem braku uregulowania statusu pobytu - ocenia w rozmowie z WP burmistrz Moniek Zbigniew Karwowski.

O podlaskim miasteczku mówi się, że każda rodzina ma krewnych w Stanach Zjednoczonych. W wyniku trwającej 40 lat emigracji z 11-tysięcznej miejscowości wyjechało około 2,5 tys. osób. Rzecz jasna w Mońkach działania administracji Trumpa są pilnie śledzone.

Tymczasem miasta w Stanach Zjednoczonych spodziewają się spektakularnych akcji przeciwko migrantom o nieudokumentowanym statusie pobytu - relacjonuje telewizja CNN. Według tych doniesień władze lokalne i stanowe w całym kraju przygotowują się na "falę agresywnej polityki imigracyjnej i możliwe masowe deportacje", które prezydent Donald Trump obiecał wprowadzić tuż po swojej inauguracji. We wtorek wieczorem Biały Dom potwierdził, że służby imigracyjne rozpoczęły działania, koncentrując się na osobach skazanych.

Premier Donald Tusk poinformował, że zwrócił się do szefa MSZ Radosława Sikorskiego z prośbą o przygotowanie polskich konsulatów w USA na możliwe deportacje obywateli RP. Jak podkreślił, placówki dyplomatyczne powinny być gotowe na ewentualne działania administracji Donalda Trumpa wobec nielegalnych imigrantów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kwaśniewski bez ogródek. Mówi o zamiarach wobec Polski

"Rozpoczniemy proces odsyłania milionów i milionów przestępców-cudzoziemców do miejsc, z których przybyli" - zapowiedział Trump.

- Będę się cieszył, jeżeli część naszych tu wróci. Nie zakładam, aby miało dochodzić do dramatów, że ktoś przyjedzie, aby spać na ulicy. Wprost przeciwnie, w większości przypadków zarabiane pieniądze były inwestowane tutaj u nas. Emigranci mają zadbane domy i mają do czego wracać - komentuje teraz burmistrz Moniek Zbigniew Karwowski.

"Już kiedyś 'emigrejszyn' łapało Polaków, były powroty"

Burmistrz Moniek wspomina, że prawie wszystkie osoby z jego klasy maturalnej wyjechały do USA. Zdawano egzaminy na studia w Polsce i z pierwszymi zaliczeniami w indeksie szło się do ambasady po wizy studenckie. Rozmówca tłumaczy, że część monieckich emigrantów nie odwiedzała Polski, bo po złamaniu przepisów imigracyjnych mieliby zamkniętą drogę powrotu.

- Pamiętam, iż niekiedy ostra polityka imigracyjna, m.in. w latach 80. i 90. powodowała powroty. My w Mońkach nazywaliśmy tę służbę "emigrejszyn" i oni tak łapali Polaków, że nie było sposobu na deportację - zwierza się Zbigniew Karwowski.

Podkreśla, że jego znajomi oraz rodzina uzyskali prawo pobytu czy nawet obywatelstwo USA. W ostatnich latach burmistrz był gościem burmistrza Chicago oraz gubernatora stanu Illinois.

Burza wśród Polonii. Nie wierzą, że akcja obejmie również ich

Sprawy migracyjne to teraz numer jeden w rozmowach między Polakami, w Chicago problem nieuregulowanego pobytu może dotyczyć kilkudziesięciu tysięcy rodaków - oceniła w rozmowie z WP Aleksandra Rakowicz, autorka bloga "Polka w Ameryce".

Jednak plotki o skali zjawiska narastają i już "mówi się nawet o 100 tysiącach Polaków wytypowanych do deportacji, ale jeszcze niezatrzymanych". Od przedstawicieli Polonii usłyszeliśmy m.in., że "górale wrócą do Polski niczym uchodźcy".

- Na ogół Polacy cieszą się z tego, że Trump będzie deportować nielegalnych Meksykanów czy obywateli innych krajów Ameryki Łacińskiej. Natomiast absolutnie i całkowicie odmawiają przyjęcia do wiadomości, że ta akcja może dotyczyć również ich - komentowała w rozmowie z WP Barbara, która od 35 lat mieszka w Nowym Jorku. - Jeśli ktoś próbuje powiedzieć czy napisać coś rozsądnego, nie tylko jest wyzywany od lewackich szmat, ale natychmiast pojawia się twierdzenie, że ta osoba "trolluje z Polski".

Już pierwszego dnia swojej prezydentury Donald Trump wydał blisko 100 dekretów wykonawczych, z czego co najmniej 10 było związanych z kluczowym elementem jego kampanii: imigracją. Część mediów określa te działania jako "falę agresywnej polityki imigracyjnej". Trump i współpracownicy deklarują, że w krótkim czasie USA wydalą około miliona osób. Łączna liczba nielegalnych imigrantów szacowana jest na 11 mln osób.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polscy emigrancichicagoDonald Trump

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (389)