ŚwiatUSA: Romney potępia zabójstwo amerykańskiego ambasadora w Libii

USA: Romney potępia zabójstwo amerykańskiego ambasadora w Libii

Republikański kandydat na prezydenta USA Mitt Romney przyłączył się do potępień zabójstwa amerykańskiego ambasadora w Libii i trzech innych dyplomatów przez ekstremistów muzułmańskich oburzonych opublikowanym w internecie filmem, który ma obrażać Mahometa.

USA: Romney potępia zabójstwo amerykańskiego ambasadora w Libii
Źródło zdjęć: © AFP | Justin Sullivan

12.09.2012 19:55

Kandydat skrytykował przy okazji administrację prezydenta Baracka Obamy za oświadczenie wydane w pierwszej reakcji na wtorkowe ataki na placówki dyplomatyczne USA w Bengazi i Kairze, kiedy nie było jeszcze wiadomo, że zginął ambasador w Libii Christopher Stevens.

Zdaniem Romneya, komunikat władz sprowadza się do przeprosin za film obrażający islam, chociaż z jego autorstwem rząd USA nie miał nic wspólnego.

Kandydat GOP wydał najpierw oświadczenie z tym zarzutem - natychmiast skrytykowane przez administrację - a potem ponowił go na konferencji prasowej w Jacksonville na Florydzie.

- Uważam, że administracja nie miała racji podtrzymując oświadczenie sympatyzujące z tymi, którzy wdarli się na teren ambasady w Egipcie, zamiast potępić ich działania. Dla rządu amerykańskiego nigdy nie jest za wcześnie potępić atak na Amerykanów i bronić naszych wartości - powiedział Romney na konferencji prasowej.

Zapytany potem, czy uważa za stosowne od razu potępiać rząd w takim tragicznym momencie, Romney podtrzymał to, co powiedział, a nawet użył ostrzejszych słów. - Oświadczenie administracji, przepraszanie za amerykańskie wartości, było oburzające - powiedział. Nawiązywał w domyśle do prawa do swobodnej wypowiedzi, w tym krytyki religii.

Już po początkowym oświadczeniu, kiedy okazało się, że zamordowany został ambasador Stevens, Obama i sekretarz stanu Hillary Clinton wygłosili oświadczenia surowo potępiające zabójstwo. Podkreślili w nich, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego czynu.

Romney jednak powiedział na konferencji, że następstwo oświadczeń "jest odbiciem mieszanych sygnałów, które wysyłają oni (administracja Obamy) do świata".

Dodał też, że najnowsze wydarzenia w Egipcie i Libii "wskazują, iż świat pozostaje niebezpiecznym miejscem i pilnie potrzebuje amerykańskiego przywództwa". Podkreślił, że arabska wiosna, czyli seria rewolucji w krajach Bliskiego Wschodu i Maghrebu, "stwarza również potencjał niebezpieczeństwa, jeżeli siłom ekstremizmu i przemocy pozwoli się kontrolować bieg wydarzeń".

Poprzednio Romney krytykował Obamę za chwiejną - jego zdaniem - politykę wobec powstań w krajach arabskich, chociaż nie powiedział co by zrobił na jego miejscu.

Konserwatywni komentatorzy sugerują, że zabójstwo ambasadora jest sygnałem słabości Ameryki na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Winią za to Obamę i jego - jak to określają - "przepraszanie" świata islamu za politykę amerykańską w regionie.

Były ambasador amerykański przy ONZ John Bolton, czołowy jastrząb w Waszyngtonie i jeden z najsurowszych krytyków Obamy, powiedział w telewizji Fox News, że migawki telewizyjne z ataków na placówki USA w Kairze i Bengazi "przypominają obrazy oblężenia i okupacji naszej ambasady w Teheranie za kadencji prezydenta (Jimmy'ego) Cartera".

Irańscy ekstremiści islamscy opanowali wtedy ambasadę, wzięli dyplomatów za zakładników i przetrzymywali ich tam przez prawie półtora roku.

Zamach ten pogłębił wrażenie bezsilności USA wobec rewolucji irańskiej, odebrany został jako sygnał słabości Ameryki i przyczynił się do porażki prezydenta Cartera z Ronaldem Reaganem w wyborach w 1980 roku.

Zdaniem komentatorów, także ataki na placówki dyplomatyczne USA w Libii i Egipcie mogą być wykorzystywane przez Republikanów w obecnej kampanii prezydenckiej.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)