USA przestają liczyć na dyplomację w sprawie konfliktu w Syrii
USA na razie porzuciły nadzieję na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu syryjskiego; obecnie zwiększają pomoc dla opozycji i zabiegają o poparcie dla zbrojnego usunięcia autokratycznego prezydenta Syrii Baszara Al-Asada - pisze w poniedziałek "New York Times".
23.07.2012 | aktual.: 23.07.2012 11:38
Do szukania rozwiązań innych niż dyplomatyczne popchnęła Stany Zjednoczone obstrukcja ze strony Chin i Rosji, które trzykrotnie zawetowały w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rezolucję w sprawie sankcji wobec syryjskiego reżimu - pisze gazeta, powołując się na przedstawicieli administracji prezydenta Baracka Obamy.
Według gazety USA od pewnego czasu prowadzą rozmowy na wysokim szczeblu z Turcją i Izraelem poświęcone sytuacji po spodziewanym upadku reżimu Asada. Omawiany jest cały wachlarz planów awaryjnych, w tym zabezpieczenie pokaźnego syryjskiego arsenału broni chemicznej i ostrzeżenie obu skonfliktowanych stron w Syrii przed dokonywaniem masowych zbrodni.
Rozmowy z Izraelem skupiają się na rozważanym przez ten kraj ataku na syryjskie instalacje militarne. Według przedstawicieli administracji Obamy, cytowanych przez "New york Times", USA nie popierają takiego rozwiązania, ponieważ dałoby ono Asadowi pretekst do zjednoczenia sił w obliczu izraelskiej interwencji.
USA wykorzystują wiele kanałów, by wzmocnić ostatnie sukcesy powstańców w walce z reżimem w Damaszku w nadziei, że wsparcie Waszyngtonu, krajów arabskich i Ankary przechyli szalę zwycięstwa na korzyść rebeliantów - pisze New York Times.
USA nie chcą uzbrajać syryjskich powstańców, ale dostarczają im m.in. sprzęt do łączności i szkolą ich w jego obsłudze. Ponadto administracja Obamy wraz z syryjskimi organizacjami opozycyjnymi opracowuje plan przekazania władzy po upadku Asada. Chodzi głównie o utworzenie rządu tymczasowego, do którego wejdą przedstawiciele skonfliktowanych ze sobą wyznań - sunnitów, chrześcijan i alawitów - oraz o przeciągnięcie na swoją stronę syryjskich generałów wraz z całymi jednostkami wojskowymi.
USA podejmują wszystkie te działania, ale z drugiej strony zdają sobie sprawę z licznych zagrożeń dla powodzenia swoich planów w Syrii - zauważa "New York Times".
Po pierwsze, "implozja syryjskiego rządu mogłaby doprowadzić (...) do tego, że popierająca Asada mniejszość alawicka wycofałaby się w góry wraz z bronią chemiczną", co stanowiłoby "zarzewie niekończącej się wojny". Po drugie, konieczna będzie międzynarodowa współpraca, by zabezpieczyć ogromne zapasy broni chemicznej w Syrii. Wreszcie służby wywiadowcze na Zachodzie obawiają się, że ponad 100 milicji aktywnych na terenie Syrii może mieć powiązania z Al-Kaidą. "Ustanowieniu nowego przyczółka Al-Kaidy na Bliskim Wschodzie" sprzyjałby tymczasowy brak struktur władzy po obaleniu tych stworzonych przez obecny reżim - wskazują przedstawiciele administracji, z którymi rozmawiał "New York Times".
Według opublikowanych w niedzielę danych organizacji pozarządowych od wybuchu rewolty w Syrii w marcu 2011 roku zginęło w tym kraju już ponad 19 tys. osób.