USA: nowojorscy Polacy przenoszą się z Greenpointu na tańszy Ridgewood
Od ponad pięciu lat następuje odpływ nowojorskiej Polonii z tradycyjnie polskiej dzielnicy Greenpoint. Wielu Polaków przeniosło się stamtąd na tańsze Ridgewood, ale i tam ceny za wynajem mieszkań i za domy zaczynają rosnąć.
07.11.2015 | aktual.: 07.11.2015 09:08
Ridgewood, będące częścią dzielnicy Queens, jest ze względu na większe oddalenie do Manhattanu mniej atrakcyjne niż Greenpoint. Polaków jednak tańsze mieszkania i domy kuszą bardziej niż widok z Greenpointu na wieżowce po drugiej stronie East River, nie przeszkadza mniej dogodny dojazd do Manhattanu.
Jak przypomniał socjolog z Mercy College Czesław Karkowski, Polacy zaczęli się przenosić na Ridgewood w latach 2008-09, kiedy na Greenpoincie niebotycznie wzrosły ceny.
- Szukają mniej kosztownej, spokojnej dzielnicy, gdzie są polskie sklepy. Większość to tacy, którzy poszukiwali domów, a w drugiej kolejności stosunkowo tanich mieszkań. Te czasy już się jednak skończyły - wyjaśnił.
Gdzie więcej Polaków?
Ponieważ brak dokładnych danych statystycznych, trwa spór, która z dwóch dzielnic ma więcej Polaków; jednak Ridgewood łączy się z przyległymi obszarami Glendale i Maspeth, więc obecnie jest to największe skupisko polonijne w Nowym Jorku. Powołując się na biura nieruchomości, dr Karkowski twierdzi, że najbliższe rzeczywistości szacunki wskazują na obecność w tym rejonie 30 tys. Polaków.
O tym, jak duże są rozbieżności w ocenie liczby polskich mieszkańców, świadcza dane, które przytacza Ewa Kornacka, szefowa organizacji "Pomoc" zajmującej się usługami imigracyjnymi i socjalnymi. - Zgodnie z publikacją miejską "The Newest New Yorkers" (wyd. 2013) w Nowym Jorku było wówczas 53 tys. polskich imigrantów, z czego w Ridgewood ponad 5 tys. - wylicza.
O kłopotach z danymi mówi dr Marcin Sar, pracujący w latach 2010-11 w Biurze Spisu Powszechnego (U.S. Census) na Ridgewood. - Bardzo trudno jest ocenić zwłaszcza liczbę imigrantów o nieuregulowanym statusie. Kiedy słyszą: rząd federalny, nie chcą wypełniać żadnych ankiet, uciekają, boją się deportacji. To tylko moja szacunkowa ocena, a nie naukowe badanie, ale sądzę, że na Ridgewood mieszka teraz 10-15 tys. rodaków, czyli więcej niż na Greenpoincie - mówi Sar.
Jak dodaje, obecnie U.S. Census nie stwarza możliwości stwierdzenia, że się jest Polakiem. Można tylko powiedzieć, że jest się białym.
Kornacka przypomina, że wcześniej Ridgewood, z dużą populacją Latynosów, miało opinię niebezpiecznej dzielnicy. - Obecnie kwitną biznesy, przede wszystkim sklepy spożywcze serwujące gorące obiady, ale też zakłady kosmetyczne, fryzjerskie czy biura adwokackie. Jest księgarnia-wypożyczalnia książek i wideo oraz galeria sztuki - opowiada.
Msze po polsku
O rosnącej społeczności polskiej na Ridgewood mówił też zmarły niedawno proboszcz parafii św. Macieja ks. prałat Piotr Żendzian. Według niego na dwie msze odprawiane w weekendy po polsku przychodzi 500-600 wiernych w niedzielę, a 200-300 w sobotę.
- Msze po polsku odprawiane są od 20 lat. Nasza wspólnota cały czas rośnie. Nie widzę, żeby ludzie odchodzili. Oprócz nabożeństw mamy rekolekcje, chrzciny, śluby. 350 dzieci uczęszcza do szkoły im. św. Jadwigi, a rodzice są zaangażowani w życie parafii - wskazywał duchowny.
Podobnie wypowiada się Paweł Burdzy, rzecznik prasowy największej polonijnej instytucji finansowej Polonii na świecie Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej.
- Otworzyliśmy oddział Ridgewood w 2001 r. jako trzeci w Nowym Jorku. Po prawie 15 latach widać, że to była dobra decyzja. Mamy na Ridgewood 5 tys. członków, a ich liczba systematycznie rośnie. Wkłady członkowskie sięgają 80 mln dolarów i udzieliliśmy ludziom pożyczek na 23 mln. Udaje się nam pozyskać zamieszkujących tu coraz liczniej Polaków i ich pieniądze - informuje Burdzy. Za znamienne uważa, że Polacy coraz częściej biorą w Unii pożyczki na zakup nieruchomości.
O płynących z tego pożytkach mówi także Kornacka. - Kiedy Polacy kupują domy, to zwykle je remontują, dzięki czemu Ridgewood pięknieje. Staramy się przekonać władze miasta o ogromnym zapotrzebowani na nasze usługi i potrzebie większych funduszy. Politycy wspierają nas, ale słyszy się, że Polacy są mało widoczni i nie głosują, także na poziomie lokalnym, gdzie zapada wiele decyzji o finansowaniu społeczności - ubolewa szefowa "Pomocy".
Z Ridgewood też uciekają
Niektórzy mieszkańcy Ridgewood dostrzegają jednak odpływ Polaków w ostatnim czasie. - Kiedy się tu wprowadzaliśmy osiem lat temu ciągle nas przybywało. W tej chwili zaczyna nas ubywać - uważa Janusz Opieła ze sklepu Busy John Computer. Podobną opinię wyraża Halina Janicka prowadząca sklep kosmetyczny "Fontanna Młodości". - Wiele biznesów wciąż kontynuuje działalność. (...) Nowe trudno jednak założyć, bo czynsze bardzo podskoczyły. Za sklep mojej wielkości trzeba zapłacić 3-4 tys. dolarów miesięcznie, a wcześniej 2-3 tys. - wspomina.
Według Karkowskiego napływ Polaków na Ridgewood maleje nie tylko powodu pojawienie się młodych Amerykanów zawyżających ceny wynajmu, lecz także trudniejszego uzyskiwania kredytów po krachu finansowym.
Poza tym władze miasta chcą uznać Ridgewood - zbudowane w jednym stylu z żółtej cegły na początku XX wieku jako oferujące przystępne domy dla robotników - za teren zabytkowy. Część dzielnicy otrzymała już taki status.
- Remonty wymagać będą stu zezwoleń, podpisów miejskich, a jednocześnie wzrośnie koszt każdej naprawy - tłumaczy Karkowski, dowodząc, że zniechęca to Polaków, którzy tradycyjnie sami wykonują wiele prac remontowych po zakupie domu.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski, PAP
Prezydent Andrzej Duda: nie powiedziałbym dzisiaj Polakom - wracajcie