USA nie wyśle oddziałów amerykańskich do Libanu
Przedstawiciele kierownictwa administracji prezydenta George'a W. Busha dali do zrozumienia, że USA są otwarte na propozycję wysłania do Libanu międzynarodowych sił pokojowych NATO, ale wyklucza się raczej udział w nich wojsk amerykańskich.
23.07.2006 18:25
To nowy pomysł i na pewno podejdziemy do niego poważnie. Rozważamy koncepcję sił międzynarodowych wysłanych być może z upoważnienia Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale nie sił w (błękitnych) hełmach ONZ - powiedział w telewizji CNN ambasador USA przy ONZ, John Bolton.
Wcześniej izraelski minister obrony Amir Perec powiedział, że jego kraj zgodziłby się na obecność wojsk międzynarodowych w południowym Libanie. Mają one zagwarantować, że islamscy bojownicy z Hezbollahu nie będą stamtąd atakować Izraela.
Wojska izraelskie prowadzą od prawie dwóch tygodni bombardowanie południowego Libanu, także Bejrut, dążąc do zniszczenia Hezbollahu lub wyparcia go z tego kraju. Hezbollah ostrzeliwuje rakietami miasta północnego Izraela.
Godząc się na wojska międzynarodowe, Izrael, podobnie jak USA, podkreśla jednak, że nie mogą to być siły pokojowe ONZ (UNIFIL) - które stacjonują już w Libanie, ale wykazały kompletną nieskuteczność w zapobieganiu walkom - tylko w pełni uzbrojone siły NATO.
Rząd USA dał do zrozumienia, że jest przeciwny udziałowi w tych siłach wojsk amerykańskich. Nie rozważaliśmy możliwości rozmieszczenia oddziałów amerykańskiej w Libanie. Chcemy jasno zdawać sobie sprawę, co można tam osiągnąć - powiedział Bolton.
W sobotę sekretarz stanu Condoleezza Rice oświadczyła, że "nie sądzi, by oczekiwano amerykańskich sił lądowych" w Libanie.
Szefowa amerykańskiej dyplomacji udaje się na Bliski Wschód, aby rozmawiać tam o sposobach rozwiązania kryzysu.
Tomasz Zalewski