Urzędy nie chcą niepełnosprawnych
Urzędy nie zatrudniają osób niepełnosprawnych. Wolą płacić milionowe kary... z naszych kieszeni - pisze "Metro".
13.02.2006 | aktual.: 13.02.2006 06:46
Włodzimierz Sobczyński z Poznania jest cenionym masażystą w Zakładzie Rehabilitacji Leczniczej POPON: - Praca daje mi ogromną satysfakcję - mówi. - Niepełnosprawność zupełnie mi w niej nie przeszkadza, bo mój fach opiera się na dotyku - zapewnia Sobczyński, który jest niewidomy.
Niestety, nie wszyscy mają takie szczęście jak on. Z około 5,5 mln niepełnosprawnych Polaków pracuje zaledwie jedna dziesiąta - to najgorszy wynik w Europie. Co więcej, od kilku lat ich zatrudnienie systematycznie spada. Ponad 4,5 mln niepełnosprawnych utrzymuje się z rent, emerytur i zasiłków - podkreśla gazeta.
Zgodnie z prawem każda firma lub instytucja, w której pracuje więcej niż 25 osób, może wybrać: albo zatrudni odpowiednią liczbę niepełnosprawnych (od 3 do 6 proc. wszystkich pracowników), albo zapłaci około tysiąca złotych za każdy etat poniżej normy. Przepis ma zachęcać do inwestycji w miejsca pracy dla niepełnosprawnych, zwłaszcza że firmy, które przekroczą limit, dostają z PFRON-u spore dotacje.
- Urzędom na tym nie zależy, nie chcą brać na siebie dodatkowego trudu, a kary i tak finansowane są z publicznych pieniędzy - mówi Jan Zając, prezes Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych. Dlatego rokrocznie państwowe instytucje wpłacają do PFRON-u ogromne sumy.
W zeszłym roku ZUS zapłacił 24 mln, Ministerstwo Finansów 0,6 mln, Narodowy Fundusz Zdrowia ponad 140 tys., a Ministerstwo Edukacji ponad 100 tys. złotych kary za dyskryminację osób niepełnosprawnych. Dramatycznie mało zatrudnia ich też samo Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Resort zapłacił Państwowemu Funduszowi Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych 400 tys. złotych kary.