Urzędniczka wydała wyrok: ta pani jest chora psychicznie!
Kierownicy urzędów stanu cywilnego zamiast lekarzy dokonują w majestacie prawa oceny stanu zdrowia obywateli. Niedawno głośna stała się sprawa pani Katarzyny Barszczewskiej z Warszawy - pisze minister Elżbieta Radziszewska w Wirtualnej Polsce.
Pani Katarzyna cierpi z powodu dziecięcego porażenia mózgowego. W marcu pragnęła wstąpić w związek małżeński ze swoim narzeczonym. Pracownica Urzędu Stanu Cywilnego na warszawskiej Pradze odmówiła jednak udzielenia ślubu. Niedowład rąk, poruszanie się na wózku inwalidzkim i niewyraźny sposób mówienia oraz informacja zawarta w zaświadczeniu lekarskim, że po śmierci obydwojga rodziców przechodziła depresję, były dla urzędniczki objawami choroby psychicznej! Choroby, która uniemożliwia zawarcie związku małżeńskiego. Nie będąc psychiatrą, postawiła zatem lekarską diagnozę - błędną i krzywdzącą. Ale to działanie urzędniczki było związane z anachronicznymi i dyskryminującymi przepisami Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego (KRO).
Od 1964 roku istnieje w nim zapis (w artykule 12), że małżeństwa nie może zawrzeć osoba dotknięta "chorobą psychiczną" albo "niedorozwojem umysłowym". Sąd może zezwolić takiej osobie na zawarcie małżeństwa tylko w przypadku, gdy jej "stan zdrowia lub umysłu nie zagraża małżeństwu ani zdrowiu przyszłego potomstwa", a osoba taka "nie została ubezwłasnowolniona całkowicie".
Od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku KRO nowelizowano wiele razy. Tego zapisu dotąd jednak nie zmienił nikt. W praktyce więc decyzję o tym, czy osoba "chora psychicznie albo upośledzona umysłowo" może wstąpić w związek małżeński, podejmują pracownicy urzędów stanu cywilnego. Oczywiście ostateczna decyzja należy do sądu, ale przecież trwa to długo, naraża osoby wymienione w ustawie na stres i stygmatyzuje. Pani Kasia Barszczewska nie będąc osobą "chorą psychicznie albo z niedorozwojem umysłowym", została autorytatywnie za taką uznana.
A przecież w ciągu ostatniego półwiecza w psychiatrii i psychologii dokonał się wielki postęp. Specjaliści podkreślają, że - w świetle obecnej wiedzy - samo znaczenie terminu "zdrowie psychiczne" jest nieostre, płynne i niejednoznaczne. Dziś oznacza zupełnie coś innego niż dawniej. Wielu zdrowych ludzi ma od czasu do czasu tzw. epizody psychiatryczne. Wielu też w różnych okresach swojego życia boryka się z mniejszymi czy większymi problemami psychicznymi. Często trudno zatem stwierdzić, czy schorzenie ma charakter trwały. Określenie "upośledzenie umysłowe" również nie pasuje do rzeczywistości medycznej XXI wieku.
Nie do wszystkich polskich specjalistów z Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego argumentacja taka jednak trafia. Przekonałam się o tym boleśnie, gdy w ciągu ostatnich dwóch lat jako pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania próbowałam skłonić ich do zmiany feralnego zapisu w KRO. Stanowisko prawników, jak dotychczas, pozostaje nieprzejednane, co nie powinno wydawać się dziwne, skoro prawnicze Komisje Kodyfikacyjne w Polsce nie konsultują swoich ustaleń z psychiatrami od roku 1932! Dlatego też pewnie od naszych prawników usłyszałam, że "upośledzenie umysłowe" w każdej postaci oznacza brak zdolności do zawarcia małżeństwa a przecież - jak wyraźnie stanowi nasza Konstytucja - rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej…
W Polsce nie ma (na szczęście) obowiązku badań przedślubnych. To nie kierownicy urzędów stanu cywilnego powinni zatem wydawać opinie o czyimś "zdrowiu psychicznym albo upośledzeniu umysłowym" na podstawie zewnętrznego wyglądu i zachowania (inną podstawą zwykle bowiem nie dysponują). W razie wątpliwości powinni co prawda zwrócić się do sądu o rozstrzygnięcie, ale - jak pokazała niestety sprawa Pani Barszczewskiej - skłonność do roztrząsania wątpliwości na korzyść przyszłych małżonków w takich akurat sytuacjach nieszczególnie urzędników charakteryzuje.
Kwestię zmiany nieszczęsnego przepisu w KRO konsultowałam wielokrotnie z przedstawicielami środowisk medycznych i organizacji zajmujących się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Ich zdaniem przepis ten w obecnym brzmieniu powinien być natychmiast zmieniony tak, by nie dyskryminował. Uderza on bowiem bezpośrednio w godność człowieka i prawa obywatelskie. Na dodatek przepis ten budzi poważne wątpliwości co do jego konstytucyjności. Mam nadzieję, że po konferencji "Małżeństwo nie dla wszystkich" argumenty przedstawione przez wybitnych psychiatrów, psychologów klinicznych oraz przedstawicieli organizacji pozarządowych zajmujących się tą tematyką ostatecznie przekonają świat prawniczy do zmiany tego przepisu. Chcę wierzyć, że szybko!
Elżbieta Radziszewska specjalnie dla Wirtualnej Polski