PolskaUrzędnicy sprawdzą, czy mąż naprawdę kocha żonę

Urzędnicy sprawdzą, czy mąż naprawdę kocha żonę

Lawinowy wzrost liczby małżeństw zawieranych przez Polaków z obcokrajowcami powoduje, że urzędnicy stają się coraz bardziej podejrzliwi.

20.04.2009 | aktual.: 20.04.2009 14:30

- Sprawdzamy każdy związek. Musimy ustalić, czy małżeństwo nie zostało zawarte fikcyjnie. Pracy mamy tak dużo, że od stycznia 2009 roku podobne uprawnienia trzeba było przyznać Straży Granicznej - mówi Lidia Chmielewska, kierowniczka Oddziału do spraw cudzoziemców w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim.

Tylko w 2008 roku urzędnicy przeprowadzili na terenie województwa śląskiego ponad czterysta postępowań. Sprawdzano czy jedno z małżonków nie przyjęło korzyści majątkowej w zamian za wyrażenie zgody na zawarcie małżeństwa (o ile oczywiście nie wynika to ze zwyczaju ugruntowanego w danym państwie lub grupie społecznej). Kontroluje się też czy: małżonkowie wypełniają prawne obowiązki wynikające z zalegalizowania związku; zamieszkują wspólnie; nie spotkali się nigdy przed zawarciem małżeństwa; mówią językiem zrozumiałym dla obojga; czy są zgodni co do danych osobowych partnera i innych istotnych okoliczności, które ich dotyczą oraz czy jedno lub oboje w przeszłości zawierali już małżeństwa dla pozoru.

Gehennę takiej weryfikacji małżeństwa przeżyli Joanna i Vahe. - To była miłość od pierwszego wejrzenia. Byliśmy zbyt młodzi, by myśleć o konsekwencjach - mówi Joanna.

Vahe w 1996 roku przyjechał z Armenii do Polski. Najpierw zabiegał o status uchodźcy, bo kiedy na granicy armeńsko-azerbejdżańskiej trwały walki, mimo powołania nie stawił się do armii, tylko uciekł do Polski. Wojna w Armenii się skończyła, statusu uchodźcy nie uzyskał. Urzędnicy kazali mu wracać do Erewana, ale on miał już żonę i dziecko w drodze. Wystąpił o zezwolenie na pobyt czasowy. Nie dostał go, bo już wtedy przebywał w Polsce nielegalnie. Po wielu perypetiach małżonkowie zaczęli walczyć o zezwolenie dla Vahe na pobyt czasowy. Różne rzeczy musieli udowodnić. Nie tylko to, że Vahe jest w stanie się tu utrzymać i ma gdzie mieszkać. Podobnie jak inne pary w ich sytuacji, musieli też udowodnić, że są małżeństwem.

- W dwóch oddzielnych pomieszczeniach odpowiadaliśmy jednocześnie na te same pytania. Gdzie spędzaliśmy sylwestra? Jakich perfum każde z nas używa? Co w środę jedliśmy na obiad? Czy na pewno kaszę? - relacjonuje Joanna. Vahe wzrusza ramionami. - Kasza to jeszcze nic. Jak zapamiętać tę dziwaczną nazwę perfum, którymi skrapia się Asia? Ona też nie potrafi jej wymówić - mówi.

O tym, że polska żona nie oznacza przepustki do polskiego raju, Vahe wie najlepiej. Uzyskał zezwolenie już na pobyt stały dopiero dwa lata temu. Dziesięć lat udowadniali, że się kochają.

A urzędnicy stają coraz bardziej podejrzliwi i wymyślają coraz bardziej podchwytliwe pytania, byle tylko złapać małżonków na kłamstwie. Wątpliwości pojawiają się zaraz na początku rozmowy, jeśli zakochani nie potrafią porozumieć się ze sobą w żadnym języku. Tak było w Gdańsku w przypadku pewnej pary polsko-wietnamskiej. Argument, że "werbalnie pomaga im kolega" urzędnicy uznali za niewystarczający.

Mąż z podróży

Prawie dziewięć tysięcy związków zawartych w 2008 roku daje do myślenia, czy aby na pewno wszystkie zawarte zostały z miłości.

Wątpliwości narastają, tym bardziej, że coraz częściej Polki wracają z afrykańskich letnich wojaży, przywożąc jako pamiątkę... egzotycznego męża. Szczególnym powodzeniem cieszy się Nigeria, Egipt i Tunezja. W ubiegłym roku wojewodowie wydali 4714 decyzji o deportacji obcokrajowców.

Sławomir Cichy, Irena Łaszyn

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (113)