Urzędnicy się nimi nie interesują. To znikomy problem?
Ponad połowa schronisk dla zwierząt jest przepełniona. Każdego dnia trafiają do nich średnio cztery kolejne zwierzęta. Chociaż sytuacja z roku na rok pogarsza się, urzędnicy w znikomym stopniu interesują się problemem bezpańskich psów i kotów - wynika z ustaleń NIK.
18.10.2011 | aktual.: 18.10.2011 12:10
Program przeciwdziałania bezdomności zwierząt realizuje jedynie co trzecia gmina. W ponad połowie skontrolowanych schronisk liczba zwierząt przekraczała liczbę przygotowanych miejsc - nawet o 50%. Problemem jest również brak zadaszonych boksów oraz izolatek. Zdarza się, że w schroniskach nie ma wybiegów, a jeśli są, to na miękkim, pokrytym odchodami terenie, który po deszczu zamienia się w błotnistą breję - wynika z raportu NIK.
Wciąż - jak podkreśla NIK - nie udało się wprowadzić w Polsce skutecznych rozwiązań, prowadzących do zmniejszenia liczby bezdomnych psów i kotów. Samorządy opłacają jedynie wyłapywanie bezpańskich zwierząt oraz ich pobyt w schronisku. "W ten sposób usuwają jedynie skutek, a nie przyczynę problemu" - alarmuje NIK. Zaznacza, że "darmowe sterylizacje, znakowanie, tworzenie elektronicznych rejestrów oraz zwalnianie z opłat adopcyjnych przynoszą pozytywne skutki wszędzie tam, gdzie są prowadzone".
NIK zaznacza, że gminy systematycznie regulują koszty pobytu zwierząt w schroniskach. "Jednak blisko połowa z nich nie określa wymagań, jakie powinny spełniać takie placówki. Podobnie jest ze zlecaniem wyłapywania zwierząt" - napisał NIK. "Gminy płacą, ale jedna trzecia z nich nie wymaga żadnych zezwoleń od prowadzących taką działalność" - podkreśla NIK. W ocenie Izby, może to prowadzić do sytuacji, w której potrzebującymi pomocy zwierzętami zajmować się będą osoby nieprzygotowane lub nastawione przede wszystkim na zysk.
W ocenie NIK gminy redukują do minimum swoje obowiązki nadzorcze wobec prowadzących schroniska. Kontrolowane są przede wszystkim schroniska samorządowe. W placówkach prywatnych nadzór praktycznie nie istnieje, mimo że - jak zaznacza NIK - trafiają tam publiczne pieniądze. "Urzędnicy nie wiedzą gdzie, w jakich warunkach i czy w ogóle dane zwierzę przebywa jeszcze w schronisku" - napisali autorzy raportu. Oceniono, że jeśli dochodzi już do kontroli, to są one pobieżne i nie wyjaśniają podstawowych spraw, jak wysoka śmiertelność czy nadmierne zagęszczenie zwierząt (np. w Bytomiu w ciągu 30 miesięcy przeprowadzono 53 kontrole - żadna nie wyjaśniła ani śmiertelności zwierząt sięgającej blisko 50%, ani nagminnych ucieczek ze schroniska).
NIK zaleca zwiększenie nadzoru nad sposobem wykorzystanie środków finansowych, przeznaczonych na ten cel.
Największe zastrzeżenia kontrolerów NIK dotyczą stanu sanitarnego i zagęszczenia zwierząt na małej przestrzeni. NIK zwraca uwagę, że w ostatnim czasie coraz popularniejsze stają się przytuliska i hotele dla zwierząt. Nie ma jednak prawnie ustalonych wobec nich wymagań. Schroniska podlegają m.in. nadzorowi weterynaryjnemu i muszą spełniać określone normy. W przypadku przytulisk i hoteli nie ma ani konkretnych przepisów, ani nadzoru. Placówki tego rodzaju nie muszą prowadzić ewidencji, przestrzegać procedur ani zapewniać opieki weterynaryjnej.
Znaczące zwiększenie adopcji zwierząt w ostatnim czasie możliwe było tylko dzięki ogromnemu zaangażowaniu pracowników schronisk oraz wolontariuszy. W kontrolowanym okresie nowych opiekunów znalazło niemal 65% zwierzaków dostarczonych do schronisk (około 40 tys.). NIK pozytywnie ocenia podejmowane przez schroniska akcje, zarówno informacyjne, jak i edukacyjne. Jedna piąta schronisk prowadziła np. zajęcia dla najmłodszych, na których dzieci uczyły się empatii i właściwych postaw wobec zwierząt (Białystok, Bydgoszcz, Kielce, Elbląg).