Trwa ładowanie...
d1whsjq
23-01-2004 09:40

Urzędnicy niszczą dobrego lekarza

Doktor Artur Sadzikowski i jego partnerzy z przychodni “Somed” z Jasła zawsze leczyli swoich pacjentów, nawet wtedy, gdy nie mieli odpowiednich umów. Dziś jest przez to ścigany przez komornika, który zagroził mu zajęciem domu.

d1whsjq
d1whsjq

Przychodnię “Somed” doktor Sadzikowski założył w 1998 roku. Jako wzięty specjalista w dziedzinie medycyny rodzinnej, pracy, chorób wewnętrznych uznał, że reforma służby zdrowia to właśnie coś dla niego. Lepiej będzie mu na swoim niż w jakimś publicznym ośrodku zdrowia.

Urzędnicy ówczesnej Podkarpackiej Kasy Chorych szybko sprowadzili go na ziemię. Złożona przez niego oferta była jasna i klarowna. Chciał prowadzić niepubliczny zakład opieki zdrowotnej, świadcząc usługi przez lekarzy i pielęgniarki środowiskowe. Pracownicy kasy ciągle jednak wymyślali jakieś problemy. Słał do nich dziesiątki pism wyjaśniających, wielokrotnie przyjeżdżał osobiście do Rzeszowa. W końcu 30 grudnia 1998 r. zawarł z kasą umowę wstępną, w której ta zgodziła się na jego propozycję zarówno w zakresie usług lekarskich jak i pielęgniarek środowiskowych.

Nie mogłem odesłać chorych z kwitkiem

To nie był jednak koniec jego kłopotów. Na umowę właściwą czekał do 20 lutego 1999 r., a w tej zabrakło kontraktów dla pielęgniarek. – Sprawę pielęgniarek kasa obiecywała mi załatwić później. Nie miałem pełnej umowy, ale kierując się wstępnymi ustaleniami i zasadami etyki lekarskiej od 1 stycznia 1999 r. w całym zakresie leczyłem swoich pacjentów. Otworzyłem przychodnię i nie mogłem powiedzieć chorym ludziom: kasa mnie zwodzi przyjdźcie później – stwierdza.

Mijały miesiące, a jego przychodnia nie miała umowy i nie dostawała pieniędzy za pracę pielęgniarek. 15 września 1999 r. kasa poinformowała go, że nie może otrzymać tych pieniędzy, bo nie przedłożył deklaracji pielęgniarek z listami pacjentów. – Deklaracje chciałem zostawić w kasie w dniu zawierania umowy. Ale u nich był taki bałagan, że nikt ich nie chciał przyjąć – wyjaśnia Sadzikowski.

d1whsjq

Przedłożył deklaracje. Kasa wymyśliła kolejny problem. Na listach znajdowały się nazwiska osób, zapisanych również do innych przychodni. Część z nich zakwestionowano, część uznano za prawidłowe. Brakującej umowy jednak dalej z nim nie podpisano. Sprawa przeciągnęła się o kolejne miesiące. Dopiero w styczniu 2000 r. Podkarpacka Kasa Chorych przysłała mu 21 tys. zł jako zapłatę za świadczone w 1999 r. usługi pielęgniarek. – Przelali mi połowę należnych pieniędzy. W sumie miało być 40 tysięcy – zaznacza doktor Sadzikowski.

Kasa daje i odbiera

Pieniędzy było tylko połowa, ale kasa zamiast przelać resztę, wykonała dziwną woltę i zażądała zwrotu tego co dała. – Ktoś sobie przypomniał, że nie miałem umowy na usługi pielęgniarskie w 1999 roku, a 21 tysięcy przelano rzekomo przez pomyłkę – wyjaśnia szef “Somedu”. – Umowy nie miałem, bo kasa robiła wszystko, żeby jej nie podpisać. Ale pielęgniarki pracowały, co mogli poświadczyć leczeni przez nie pacjenci.

“Somed” nie zgodził się oddać pieniędzy. Kasa złożyła pozew do sądu. Rozpatrujący tę sprawę Sąd Rejonowy w Jaśle przyjął, że jeśli usługi pielęgniarskie były faktycznie świadczone, to mimo braku umowy należy za nie zapłacić. Kasa nie dała za wygraną i odwołała się do Sądu Okręgowego w Krośnie. Ten spojrzał na sprawę czysto formalnie i uznał, że jak nie było umowy, to nie trzeba było leczyć i polecił oddać pieniądze wraz z odsetkami oraz naliczył koszty sądowe. W sumie wyszło tego ponad 50 tys. zł. – Tak jak nakazuje mi etyka lekarska, pomagałem w swojej przychodni chorym ludziom. Teraz jestem za to karany – mówi rozgoryczony Artur Sadzikowski.

Komornik chce zająć dom

Szansy na sprawiedliwą ocenę swojej postawy zamierza jeszcze szukać w Sądzie Najwyższym, do którego złożył wniosek o kasację. To jednak nie wstrzymuje już biegu sprawy, a niedawno otrzymał pismo od komornika, w którym ten zwraca się o spłatę 50 tys. zł w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Jeśli tego nie uczyni zajmie mu dom. – Znaleźć w krótkim czasie taką kwotę, to nie jest prosta sprawa. Dom, w którym mieszkam z żoną i dwójką dzieci jest zagrożony.

d1whsjq

Kiedy niedawno lekarze z tzw. Porozumienia Zielonogórskiego nie zgodzili się na podpisanie niekorzystnych dla nich umów z Narodowym Funduszem Zdrowia i na kilka dni zamknęli swoje gabinety, minister zdrowia Leszek Sikorski oskarżył ich, że postępują nieetycznie. Jak stwierdził, lekarz w każdej sytuacji, obojętnie czy ma umowę czy nie powinien leczyć. Doktor Artur Sadzikowski i pracujące w jego przychodni pielęgniarki środowiskowe nie ze swojej winy nie miały umów, ale miały pacjentów, i zgodnie z etyką lekarską pomagały im. Dziś Sadzikowski będzie musiał za to zapłacić, być może swoim domem. Jak widać słowo “etyka” można rozumieć na różne sposoby, a to co mówi minister jest nic nie warte.

Józef Twardowski

O doktorze Arturze Sadzikowskim i współpracujących z nim lekarzach i pielęgniarkach, pacjenci mówią w samych superlatywach. Nz. doktor Sadzikowski (z prawej) podczas badania Bogusława Gankiewicza. Fot. Wojciech Preisner

d1whsjq

To współcześni Judymowie– mówią o lekarzach z przychodni “Somed” pacjenci

Ryszard Grabowski: - Doktor Artur Sadzikowski to doskonały lekarz. Potrafi postawić trafną diagnozę i jest całym sercem oddany swoim pacjentom. Do niego można dzwonić w dzień i w nocy. Zawsze pomoże. Podpowie jakie lekarstwo zażyć, a jak trzeba to przyjedzie do domu. W codziennych kontaktach jest bardzo bezpośredni, przyjacielski. Z każdym się przywita, porozmawia, zapyta co słychać w rodzinie. Inni pracujący z nim lekarze są tacy sami.

* Bogusław Gankiewicz:* - Zarówno doktor Sadzikowski, jak i pracujący z nim doktor Socha i Honek-Janusz to współcześni Judymowie. Bezinteresowni, uśmiechnięci, mający zawsze czas dla pacjentów. Tu nigdy nikt nie wspomniał nawet o żadnych kopertach. Wręcz przeciwnie, jak kogoś nie stać na przykład na leki, to dają własne, za darmo. Do nich warto przyjść choćby porozmawiać. Od razu człowiek czuje się zdrowszy.

d1whsjq

Andrzej Machowski: - Doktor Sadzikowski interesuje się pacjentem nie tylko w swojej przychodni, ale również poza nią. Jak ktoś ma pójść do szpitala to dzwoni do swoich kolegów, umawia termin przyjęcia, sposób przeprowadzenia zabiegu. Jego przychodnia jest otwarta dla wszystkich, tu może przyjść każdy i na pewno go przyjmą.

Wyróżnieni w konkursie “Eskulap”

Od kilka lat w województwie podkarpackim organizowany jest konkurs na najlepszego lekarza rodzinnego, specjalistę, stomatologa, których wybierają sami pacjenci. Wśród laureatów tego konkursu są lekarze pracujący w przychodni “Somed” w Jaśle. W 2002 roku trzecie miejsce zajęła lek. med. Jolanta Socha, w 2003 trzecie miejsce Artur Sadzikowski i Janina Honek - Janusz. Poza tym w 2002 drugie miejsce wśród stomatologów zdobyła żona dr Sadzikowskiego, Iwona Sadzikowska.

Zapraszamy również do dyskusji na Internetowym Forum Super Nowości

d1whsjq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1whsjq
Więcej tematów