Ursula von der Leyen w ogniu krytyki. Niemieckie media o "wyciągnięciu ręki do Polski i Węgrów"
Proponowana przez Ursulę von der Leyen nowa nazwa resortu ds. migracji wywołała burzę. Zdaniem niektórych jest to wyjście naprzeciw prawicowym populistom w Polsce i na Węgrzech.
13.09.2019 18:20
Resort, który najpóźniej od roku 2015, czyli wybuchu kryzysu migracyjnego, miał więcej niż pełne ręce roboty, jeszcze nosi nazwę komisji ds. "migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa". Kierował nim, także od 2015 roku, grecki polityk Dimitris Avramopoulos. Jego następca, również Grek, dotychczasowy rzecznik KE Margaritis Schinas, ma stanąć na czele resortu pod nową nazwą. Wolą przyszłej szefowej KE Ursuli von der Leyen ma on się nazywać: "Ochrona naszego europejskiego stylu życia” lub w wersji niemieckojęzycznej "Ochrona tego, co stanowi o Europie".
"Absolutny skandal"
Bruksela musiała najpierw przetrawić nazwę proponowaną przez niemiecką polityk. Ale z dnia na dzień coraz głośniejsze zaczęły się stawać głosy krytyczne. - Sformułowaniem "ochrona naszego europejskiego stylu życia" tańczymy pod dyktando skrajnej prawicy, zwłaszcza w kontekście migracji - skrytykował szef europejskiej frakcji Zielonych Philippe Lambert. Jak dodał, Ursula von der Leyen musi mieć lepszy pomysł, gdy spotka się w przyszłym tygodniu z szefami frakcji w PE. Wysunięty przez przyszłą przewodniczącą KE pomysł nazwy resortu nazwał "absolutnym skandalem".
Zmiany nazwy domagają się także eurodeputowani z centrolewicowego spektrum i nawet ustępujący szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker jest niezadowolony z pomysłu swojej następczyni. Juncker przypomniał, że "częścią europejskiego stylu życia jest akceptowanie tych, którzy przybywają z bardzo daleka", a europejski styl życia oznacza też "respektowanie innych, niezależnie od koloru skóry i miejsca pochodzenia".
Populizm mainstreamem?
Dla Junckera problematyczne są najwyraźniej także nazwa i zakres kompetencji resortu. Ale von der Leyen nie poddaje się tak łatwo. - Nie mam do zakomunikowania ani zmiany nazwy, ani żadnej innej zmiany - oświadczyła w czwartek rzeczniczka KE, ale jak uzupełniła, decyzja nie zapadnie szybko. Tymczasem, eurodeputowani wywierają coraz większą presję i jeżeli von der Leyen chce mieć w przyszłości poparcie większości, powinna dobrze z nimi żyć.
Głosy krytyczne nadchodzą także akurat z krajów, które same podważają zasady i wartości UE. Liberalnej eurodeputowanej Katalin Cseh z Węgier pomysł von der Leyen przypomina sformułowania, jakimi posługuje się Viktor Orban. - Nie można zwalczać populizmu, robiąc z niego mainstream - powiedziała Cseh. A holenderska polityk Sophie in 't Feld stwierdziła: "do czegoś takiego nie potrzebujemy komisarza UE. Wielkie dzięki! Wniosek, że Europejczycy muszą być chronieni przed kulturami spoza ich kręgu, jest groteskowy i powinniśmy odrzucić taki sposób myślenia".
Pseudointelektualny bełkot
Pismo skierowane do nowo desygnowanego komisarza ds. migracji tak opisuje jego resort: "Ochrona naszego europejskiego stylu życia wymaga, by pracownicy byli w stanie z sukcesem stawić czoła zmieniającemu się rynkowi pracy. Zmniejszająca się liczba pracowników i przepaść powstająca między (dotychczasowym) a cyfrowym światem pracy powoduje, że ludzie muszą zostać wyposażeni w potrzebne narzędzia pracy i umiejętności. Rośnie przez to znaczenie dobrze administrowanej, legalnej imigracji, w której kluczową rolę odgrywa integracja i więź społeczna w naszych miastach i gminach".
Jak głosi dalej pismo: "Musimy poważnie traktować uzasadnione strachy i obawy przed skutkami nieuporządkowanej migracji dla naszej gospodarki i społeczeństwa". W kompetencji komisarza mają leżeć zarówno "ponadgraniczne zagrożenia bezpieczeństwa europejskiego", jak i polityka kształcenia i zatrudnienia.
O co chodzi von der Leyen?
W zawiłych sformułowaniach przytaczanego dokumentu kryje się wszystko, co możliwe, od wezwania do jedności w polityce uchodźczej, po zaskakujące powiązanie migracji i braku umiejętności cyfrowych wśród europejskich pracowników. Trudne do wytłumaczenia jest wskazanie na "więź społeczną w miastach i gminach". Jeżeli chodzi o to, że niektórzy obywatele odrzucają multikulturową społeczność, jaki z tego wniosek? Czyżby te nadęte, sztuczne zdania były rzeczywiście wyciągnięciem ręki do prawicowych populistów choćby w Polsce i na Węgrzech, których Ursula von der Leyen prosiła przed wyborami o wsparcie? W każdym razie, niemiecka polityk na pewno wkłada kij w polityczne mrowisko.
Zestawienie i opis zadań dotychczasowego resortu ds. migracji budzi u wielu polityków nieufność. "Ochrona europejskiego stylu życia naprawdę nie powinna być nazwą resortu nowoczesnej Komisji Europejskiej w 2019 roku" - napisał na Twitterze brytyjski laburzysta Claude Moraes. "Serio, jak to wygląda?" - dodał. Francuski eurodeputowany z grupy Zielonych Damien Careme określił nową nazwę resortu "ohydą". Amnesty International z kolei skrytykowała powiązanie migracji i bezpieczeństwa, co jest przesłaniem "budzącym ogromne obawy".
Przeczytajcie także:
Ursula von der Leyen szuka nowej "równowagi" w Europie
Niemiecka prasa: wizyta von der Leyen w Warszawie szansą na nowe otwarcie
Migranci i uchodźcy na niemieckim rynku pracy: "Zadziwiające postępy"