Urodziło się najmniejsze dziecko w Polsce
Najmniejsze dziecko w Polsce urodziło się wałbrzyskim Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym - powiadamia "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
31.08.2007 | aktual.: 31.08.2007 01:09
Dziewczynka ma wielkość dłoni. Kiedy się urodziła, ważyła zaledwie 384 gramy i nikt nie wierzył, że przetrwa noc. Ewa Helwich, krajowy konsultant ds. neonatologii, mówi, że to ewenement w skali kraju. W całej swojej karierze nie spotkała się z tak małym noworodkiem, który miałby szanse przeżyć.
Przychodzę do niej każdego dnia. Jest taka maleńka i krucha. Już jednak widzę podobieństwa. Usta ma po tacie, nosek po mnie. Tak bym chciała wreszcie mieć ją przy sobie - mówi wzruszona mama, Sylwia Jabłonowska z Wałbrzycha. Również babcia małej Julki odlicza już dni, kiedy będzie mogła przywitać maleństwo w domu.
Julka ma już ponad pięćdziesiąt dni. Urodziła się w 22 tygodniu ciąży (około piątego miesiąca), miała wtedy nieco ponad 20 centymetrów. Cały czas leży w inkubatorze i jest pod ciągłym nadzorem specjalistów. Teraz jeszcze bardzo powoli przybiera na wadze, z czasem jednak będzie coraz lepiej - ma nadzieję prof. Sławomir Suchocki ze Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Wałbrzychu.
Jak przyznaje, jest jeszcze za wcześnie, by mówić o sukcesie, bo wszystko zależy od tego, jak dziecko będzie się rozwijać. Przecież, kiedy się urodziła, właściwie nie miała żadnego wykształconego narządu. Dziecko w 22 tygodniu ciąży nie jest w stanie wykonać samo żadnych czynności. We wszystkim muszą pomagać aparatury - wyjaśnia Ewa Helwich.
Dziewczynka jest podłączona do respiratora, który za nią oddycha, pomp infuzyjnych, przez które podawane są płyny. W inkubatorze jest cały czas temperatura 32 stopni, tyle wynosi również temperatura jej ciała. Sama nie byłaby w stanie takiej utrzymać.
Lekarze przyznają, że stan dziewczynki cały czas się poprawia. W jej przypadku ważny jest jednak każdy dzień. Staramy się raz na jakiś czas odłączać ją od respiratora, żeby sama próbowała oddychać. Karmimy już doustnie. Wcześniej płyny były podawane wyłącznie dożylnie - wyjaśnia profesor.
Dziewczynka jeszcze kilka miesięcy będzie leżeć w szpitalu. Rodzice będą ją mogli odebrać, kiedy będzie pewność, że poradzi sobie bez szpitalnych aparatur. Dopiero wtedy jej mama przytuli swoją córeczkę. Pani Sylwia mówi, że nie może być blisko dziecka i to jest najgorsze. Choć tak naprawdę sama nie umie sobie wyobrazić, jakbym miała ją na przykład przebierać, czy kąpać. Przecież to taka kruszynka. (PAP)