Urna z prochami Roberta Dziekańskiego złożona w rodzinnym grobowcu
Urna z prochami Roberta Dziekańskiego, który w październiku 2007 r. zmarł na lotnisku w Vancouver w wyniku porażenia paralizatorem przez kanadyjską policję, została złożona w rodzinnym grobowcu w Pieszycach na Dolnym Śląsku.
19.07.2008 | aktual.: 19.07.2008 19:06
Oficjalna ceremonia pogrzebowa zmarłego tragicznie Polaka odbyła się 31 października w Kamloops w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej. Prochy Roberta Dziekańskiego spoczęły w dwóch urnach. Jedna zostanie pochowana w rodzinnym grobie na pieszyckim cmentarzu, druga została w Kamloops.
Robert Dziekański, który przyleciał do Vancouver 13 października z Frankfurtu z zamiarem osiedlenia się na stałe w Kanadzie, ponad 10 godzin oczekiwał na swoją matkę, która nie mogła się z nim skontaktować bowiem Dziekański przebywał w tzw. strefie bezpieczeństwa. Nie uzyskał tam, podobnie jak matka, żadnej pomocy ze strony władz.
Zmarł w rezultacie scysji z policjantami, którzy użyli paralizatora (tasera). Opublikowane w listopadzie 2007 r. nagranie wideo całego incydentu nie potwierdziło twierdzeń policji, że Polak dostał ataku szału.
Sprawą śmierci Dziekańskiego zajęli się prokuratorzy kanadyjscy i polscy. Jednak śledztwo prowadzone przez gliwicką prokuraturę zostało zawieszone, ponieważ nie otrzymała ona od Kanadyjczyków niezbędnych materiałów.