Uratowali rodzącą kobietę z fasonem
Zamek w drzwiach się zaciął. Z pomocą ciężarnej, która miała lada chwila rodzić pospieszyli strażacy - czytamy w "Fakcie".
10.01.2011 | aktual.: 10.01.2011 11:00
Pani Ania (25 l.) zapamięta do końca życia ten piątkowy poranek. Dochodziła godz. 5, gdy poczuła, że noszony pod sercem od 9 miesięcy Marcelek właśnie postanowił przyjść na świat. Wiedziała, co robić. Obudzić narzeczonego, ubrać się, zabrać torbę, otworzyć drzwi... No właśnie. Jak na złość akurat wtedy zamek w drzwiach się zaciął!
Jak już rodzić, to z fasonem. Dobrze wie o tym pani Ania, mama Marcelka, którego do chrztu będzie trzymał cały zastęp strażaków z Kołobrzegu (woj. zachodniopomorskie). Kiedy jej narzeczony klęczał pod drzwiami usiłując naprawić zepsuty zamek, pani Ania trzymając ręce na brzuchu próbowała uspokoić synka.
Niestety, ciężkie antywłamaniowe drzwi w najmniej spodziewanym momencie uparły się, by zatrzymać mieszkańców w domu. Mimo dwóch godzin wiercenia kluczem w zamku, ten ani myślał zaskoczyć.
- Mieszkamy na trzecim piętrze, nie mogłam więc wyjść przez okno. Starałam się być spokojna, a mój partner robił wszystko, by nas uwolnić. W końcu zrezygnowani poprosiliśmy sąsiadkę o wezwanie pomocy - opowiadała pani Ania.
- Wezwanie o pomoc od uwięzionej w mieszkaniu ciężarnej odebraliśmy około 8 rano. Na miejsce ruszył wyposażony w podnośnik zastęp strażaków - mówi starszy kapitan Kazimierz Rzeszotek z kołobrzeskiej straży.
Na miejscu strażacy szybko zrezygnowali z przecinania zatrzaśniętych drzwi. Rodzącą kobietę postanowili zwieźć na dół z fasonem, przy pomocy zaopatrzonego w kosz podnośnika.
- Baliśmy się, że hałas i snop iskier z przecinanych drzwi może przestraszyć kobietę i skomplikować poród. Dlatego zdecydowaliśmy się na podnośnik - mówi starszy kapitan Paweł Kapica (31 l.), dowódca zastępu „ojców chrzestnych”.
To właśnie on wraz z ratownikiem medycznym wjechał koszem na trzecie piętro i pewnie trzymał w ramionach wychodzącą przez okno panią Anię. Kiedy podnośnik zjechał na dół, przyszła mama od razu trafiła do karetki, która wystartowała z kopyta i na sygnale popędziła do szpitala.
- Zdążyła mi jeszcze tylko podziękować i obiecać, że jej mały synek na pewno zostanie strażakiem - śmieje się Paweł Kapica.
Mały Marcel przyszedł na świat zdrowy w piątek wieczorem.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Świńska grypa się odradza?