Uratował troje tonących dzieci
Janusz Gąsiorowski wraz z synem Radkiem uratował troje topiących się dzieci. Kiedy zobaczył, że toną, w ubraniu rzucił się do wody. Czternastoletnią Anię znalazł po czterech minutach. Potem przywrócił ją do życia. Nie czuję się bohaterem - powiedział "Słowu Polskiemu - Gazecie Wrocławskiej".
28.06.2005 | aktual.: 28.06.2005 06:49
Pięcioro dzieci poszło się kąpać bez opieki rodziców w stawie wyrobiskowym, opisuje gazeta. Janusz Gąsiorowski przejeżdżał nieopodal z dwunastoletnim synem, Radkiem. Zatrzymali się by odpocząć.
Dzieci wskoczyły do wody, baraszkowały i nagle widzę, że jedno poszło pod powierzchnię - opowiada Gąsiorowski. Wskoczyłem, wyciągnąłem jedno, a tu następne zaczęło się topić. Kiedy z pomocą syna wyciągnął z wody dwójkę dzieci, Bartka i Andżelę, usiadł na brzegu by odpocząć. Wtedy uratowani zaczęli pytać: Gdzie jest Ania?
Okazało się, że w wodzie została najstarsza, czternastoletnia dziewczynka. Ona była już trzy, może cztery minuty pod wodą, skoczyłem ale nic nie widziałem - opowiada Gąsiorowski. Tam jest głęboko, tak do dwóch metrów. Dopiero nogami ją wyczułem i potem wyciągnąłem. Nie oddychała, serce nie biło. Miała sine wargi.
Ratownik z przypadku zaczął reanimować dziewczynkę i zrobił to fachowo, bo nauczył się udzielania pierwszej pomocy podczas wymaganych w pracy kursów BHP. Wkrótce przyjechało pogotowie. Dalszą reanimacją zajęli się fachowcy. Choć dziewczynka kilka razy odzyskiwała i traciła świadomość, w poniedziałek stan dziecka był już stabilny. (PAP)