Uprzejmie donoszę o brudzie
Lawinowo zwiększa się liczba skarg, jakie przekazywane są do zakopiańskiego sanepidu. Coraz więcej osób decyduje się informować o brudzie i bałaganie w restauracjach, czy na stołówkach w pensjonatach. Równocześnie każdy nieżyt żołądka czy biegunka wywołane podczas pobytu w Zakopanem turyści traktują jako zatrucie i zgłaszają do służb sanitarnych. Wszystkie takie skargi, jak zapewnia Adam Radko, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Zakopanem, są skrupulatnie sprawdzane. Najczęściej turyści zgłaszają swoje zastrzeżenia co do nieprawidłowościach, które zauważyli podczas pobytu na wakacjach lub podejrzanych reakcjach organizmu po zjedzeniu posiłku anonimowo.
Lawina skarg
- Dostajemy listy, emaile, telefony, a część osób nawet przychodzi do nas- mówi Adam Radko, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Zakopanem. - Ludzie najczęściej donoszą nam, że po zjedzeniu czegoś w restauracji lub w wynajmowanym przez siebie pensjonacie, źle się poczuli, np. bolał ich żołądek, cierpieli na biegunkę lub mieli wymioty. Wiele osób jednak nie zdaje sobie sprawy, że powodem ich złego samopoczucia niekoniecznie może zatrucie. U niektórych, szczególnie tych z dużych miast, którzy na co dzień używają wody w wodociagów miejskich - jak twierdzi dyrektor Radko - już sama zmiana wody na tą czystą górską - powoduje pewne zaburzenia pracy układu pokarmowego _ - Generalnie nie lekceważymy żadnego sygnału i w miarę możliwości weryfikujemy przekazywane nam informację_ - zaznacza dyrektor zakopiańskiego sanepidu. - Ale nie ukrywam, że zdarza się, iż rzeczywiście na wskazanym w skargach miejscu znajdujemy poważne uchybienia.
Za uchybienia sypią się mandaty
Okazuje się, że najczęściej brakuje aktualnych badań pracowników stołówek czy restauracji, nie ma przechowywanych próbek żywności czy po prostu kuchnia jest źle zorganizowana. I za uchybienia sypią się mandaty. - Z wystawianych kar uzbierała się już całkiem poważna suma! - przyznaje Adam Radko. - Ale tutaj jesteśmy bezwzględni! Jeżeli trzeba, wydajemy decyzję o zamknięciu stołówki czy restauracji i potem pilnujemy, aby właściciel się do tej decyzji dostosował. Sporo problemów pracownicy zakopiańskiego sanepidu mają z obwoźnymi mini-barami. Te często zupełnie dzikie mobilne fast foody pojawiają się jak grzyby po deszczu w miejscach najczęściej odwiedzanych przez turystów. Wózki krążą więc w rejonie wylotu Doliny Kościeliskiej, czy Chochołowskiej, a często też i na targu pod Gubałówką. Tutaj zdarza się, że pracownicy sanepidu rano nakazują zamknięcie takiego punktu, a po południu jego właściciel znów wznawia działalność. Ale służby sanitarne są równie uparte i konsekwentnie w zniechęcaniu ich do łamania
prawa jak górale.
Przemysław Bolechowski