Uprowadzona w 2002 r. Francuzka Ingrid Betancourt żyje
Uprowadzona w trakcie kampanii prezydenckiej w lutym 2002 roku przez lewackich partyzantów kolumbijska Francuzka Ingrid Betancourt żyje, co potwierdził film wideo znaleziony przy trzech partyzantach zatrzymanych w Bogocie.
30.11.2007 | aktual.: 01.12.2007 02:02
Na filmie nakręconym bez zapisu dźwięku jest także szesnastu innych zakładników Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC), partyzantki działającej od lat 50. i powiązanej z kartelami narkotykowymi.
Na filmie wideo przedstawionym na konferencji prasowej w Bogocie pani Betancourt, bardzo wychudzona i wycieńczona, z długimi włosami, siedzi na ziemi na tle ściany tropikalnego lasu.
Przy zatrzymanych partyzantach znaleziono również jej 12-stronicowy list, w którym pisze do rodziny: "Jestem zrozpaczona i samotna". Do prezydenta Kolumbii Alvaro Uribe kieruje prośbę o podjęcie negocjacji z dowództwem FARC w sprawie warunków uwolnienia zakładników: "Proszę, rozpocznijcie dialog.... błagam pana".
Rzecznik prezydenta Francji David Martinon oświadczył, że "pierwsze od czterech lat potwierdzenie, iż pani Betancourt żyje, jest wspaniałą wiadomością".
Taśma z filmem wideo nakręconym 24 października 2007 roku zawiera także ujęcia pokazujące trzech obywateli amerykańskich, których samolot lądował w 2003 r. przymusowo w południowej Kolumbii, na terytorium kontrolowanym przez partyzantów. Dalsi zakładnicy pokazani na filmie to kolumbijski senator Luis Eladio Perez oraz ośmiu wojskowych i czterech policjantów kolumbijskich.
Wiceprezydent Kolumbii Francisco Santos, który obejrzał film, nie wypowiedział się w komunikacie wydanym przez jego biuro, czy rząd kolumbijski podejmie nową próbę rozmów z partyzantami. Ograniczył się do wyrazów głębokiego współczucia. Sam byłem więziony przez kartel narkotykowy z Medellin, przykuty łańcuchem do łóżka, ale warunki mojego uwięzienia to był pięciogwiazdkowy hotel w porównaniu z tym, co przeżywa była kandydatka na stanowisko prezydenta Kolumbii - powiedział.
Agencje światowe piszą, że zakładnicy przetrzymywani od lat przez FARC przeżywali chwile nadziei na uwolnienie, gdy prezydent Wenezueli, który ma prestiż wśród kolumbijskich partyzantów, pośredniczył ostatnio w negocjacjach w sprawie ich uwolnienia.
Rząd Kolumbii cofnął mu jednak upoważnienie w tej sprawie, gdy Hugo Chavez zatelefonował bezpośrednio do dowódcy wenezuelskich sił zbrojnych z pominięciem prezydenta Kolumbii. Bogota potraktowała to jako ingerencję w wewnętrzne sprawy Kolumbii. Stosunki kolumbijsko-wenezuelskie po tym incydencie weszły w fazę wielkiego napięcia.