Unia Europejska zaostrza ton wobec Rosji za wstrzymanie importu mięsa
Komisja Europejska zaostrzyła ton
wobec Rosji w odpowiedzi na wstrzymanie przez ten kraj importu
mięsa i produktów mleczarskich z Unii Europejskiej. Ale nie chciała grozić odwetem, wyrażając nadzieję na polubowne
rozwiązanie problemu dzięki interwencjom na wysokich szczeblach
politycznych.
"Jesteśmy zdziwieni i rozczarowani" - oświadczył główny rzecznik organu wykonawczego UE, Reijo Kemppinen, na codziennym spotkaniu z prasą w Brukseli. Postępowanie władz rosyjskich określił jako "nieuzasadnione i niepotrzebne".
Zapowiedział również rozmowę telefoniczną szefa Komisji Romano Prodiego z premierem Rosji Michaiłem Fradkowem, ale podkreślił, że Unia nie może spełnić żądań Rosji, by scentralizować wydawanie certyfikatów weterynaryjnych, towarzyszących eksportowanym towarom, gdyż wymagałoby to nowych rozwiązań prawnych.
Wyliczył 12 krajów, które sygnalizowały już, że ich eksporterzy ucierpieli wskutek nagłego zatrzymania we wtorek ciężarówek z unijnym mięsem na granicy rosyjskiej: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Francja, Holandia, Irlandia, Litwa, Łotwa, Niemcy, Polska.
Rzecznik podkreślił, że nie oznacza to, że inne kraje Unii mogą swobodnie eksportować. Wygląda na to, że decyzja władz rosyjskich dotyczy całej Unii, ale Moskwa nie poinformowała od razu Komisji o zasięgu swoich posunięć.
Dlatego nie było też do końca pewne, chociaż bardzo prawdopodobne, że decyzja obejmuje także produkty mleczarskie, gdyż im również muszą towarzyszyć certyfikaty. Wartość rocznego eksportu mięsa, mleka i ich pochodnych z 25 państw UE do Rosji sięga 1,3 mld euro.
"Niczym nie grozimy" - podkreślił Kemppinen, ale też nie zaprzeczył, że Komisja dysponuje "wieloma możliwościami posunięć (odwetowych), jeżeli obecna sytuacja będzie się utrzymywała". Na razie jednak Unia i sama Komisja "podejmują działania polityczne, żeby przekonać Rosjan, że stosowanie tych restrykcji nie leży w ich interesie".
Rzecznik oświadczył też, że Komisji "jest bardzo trudno zrozumieć prawdziwe powody" postępowania Rosjan. "Nie widzimy żadnych konkretnych, naukowych podstaw tych posunięć, co świadczyłoby, że przyczyny leżą gdzie indziej. Być może mają charakter polityczny".
"Wszystkie 140 państw członkowskich Światowej Organizacji Handlu akceptuje nasze certyfikaty" - dodał rzecznik specjalizujący się w sprawach ochrony zdrowia i konsumentów Thorsten Munch.
Dyplomaci unijni sugerują, że decyzja jest wynikiem rywalizacji różnych ośrodków władzy w Moskwie. Rosyjska dyplomacja wskazuje na ministerstwo rolnictwa. Niektórzy dyplomaci przypuszczają, że "ktoś na tym zarobi i wtedy Rosja cofnie restrykcje".
Inni przypominają nie tak dawne chwilowe wstrzymanie dostaw gazu dla Białorusi, które uderzyło też w Polskę i Niemcy i było ze strony Moskwy swoistą "demonstracją siły gospodarczej" nie tylko wobec Mińska, ale i wobec Unii.
Według Kemppinena, "częścią problemu jest to, że nie ma żadnej przejrzystości, jeśli chodzi o to, jaka jest polityka Moskwy i jaką właściwie decyzję podjęto. "Musimy też ustalić, na jakim szczeblu zapadła ta decyzja i czy odpowiada za nią cały rząd, czy wiedział o tym premier" - powiedział rzecznik.
Przy okazji rzecznicy Komisji Europejskiej potwierdzili, że rosyjscy inspektorzy weterynaryjni mają prawo przeprowadzać zapowiadane kontrole w wybranych przez siebie zakładach przetwórczych, eksportujących żywność do Unii, także w Polsce.(ab)