Błyskawiczne reakcje z PiS na umowę koalicyjną
To jest pewnie jakiś stek bzdur, które sobie opozycja wymyśliła - komentuje podpisanie umowy koalicyjnej poseł PiS Waldemar Andzel. Europosłanka PiS Anna Zalewska pyta, czemu w pracach koalicji nie brały udział kobiety. A rzecznik rządu PiS Piotr Müller już zaczął rozliczać PO z obietnic.
- Sobie coś tam podpisują i co z tego. Nic z tego nie będzie wynikało, będą się i tak kłócili. To jest program? Program pewnie by liczył kilkaset stron. To jest pewnie jakiś stek bzdur, które sobie opozycja wymyśliła - powiedział poseł PiS Waldemar Andzel w TVN24.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Napracowali się Panowie (a gdzie Panie?!) nad napisaniem kilku stron ogólników i górnolotnych słów, które nazywają "umową koalicyjną". Faktyczna umowa jednocząca opozycję spisana była już dawno, wystarczyło im wtedy 8 liter" - napisała europosłanka PiS Anna Zalewska.
Rzecznik rządu PiS już zaczął rozliczać PO z obietnic.
"Szybki rzut oka na podpisaną umowę i od razu pojawiają się pytania do PO o ich złożone obietnice. Czy w 2024 zrealizujecie obiecane: podwyższenie kwoty wolnej od podatku do wysokości 60 tysięcy złotych? Podwyżki dla nauczycieli w wysokości 30 proc.? Podwyżki dla pozostałych pracowników budżetówki w wysokości 20 proc.? Czy ktoś z Waszych koalicjantów zablokował te propozycje? Czy sami to usunęliście? Przecież to był Wasz program" - komentuje na portalu X rzecznik rządu PiS Piotr Müller.
Koalicjant PiS, Suwerenna Polska na swoim oficjalnym koncie na portalu X zamiast komentarza umieściła mema z przerobionym zdjęciem z dzisiejszego podpisania umowy koalicyjnej.
- Jedyne co jest konkretnie zapisane w umowie pomiędzy KO, Trzecią Drogą a Lewicą to zemsta, odwet i rozliczenia po to, by przykryć brak realizacji programu wyborczego - powiedział w rozmowie z PAP rzecznik PiS Rafał Bochenek. W jego ocenie w umowie brak jest konkretów.
Czytaj także: