Umierający Simon M. przewieziony z aresztu do szpitala
Oskarżony o zakażenie wirusem HIV przez stosunki seksualne kilkunastu kobiet Kameruńczyk Simona M. wyszedł z aresztu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Sąd zdecydował, że ze względu na bardzo zły stan zdrowia, mężczyzna musi leczyć się w szpitalu.
25.09.2008 | aktual.: 25.09.2008 19:47
Rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie Wojciech Małek powiedział, że oskarżony od pewnego czasu przebywał w więziennym szpitalu. Sąd stwierdził dziś, że stan zdrowia oskarżonego jest tak zły, że musi on natychmiast znaleźć się w szpitalu w warunkach wolnościowych - dodał i zaznaczył, że decyzja zapadła w trybie pilnym. Nie wykluczył też, że gdyby stan zdrowia M. jeszcze bardziej się pogorszył, sąd mógłby podjąć decyzję o zawieszeniu trwającego od lipca 2007 roku procesu.
Areszt zamieniono na zakaz opuszczania kraju, połączony z zatrzymaniem paszportu.
Sędzia Małek powiedział, że tajny proces jest dopiero we wstępnej fazie.
Po pierwszej rozprawie oskarżony Simon M., wyprowadzany z sali sądowej, mówił, że jest niewinny i nikogo nie zaraził. Jego zdaniem oskarżenia wobec niego to "sprawa polityczna".
Simonowi M. grozi do 10 lat więzienia. Postawiono mu w sumie 13 zarzutów - 11 dotyczy zakażenia kobiet wirusem, jeden - narażenia kobiety na taką chorobę, a jeden - posiadania bez pozwolenia białej broni. Oskarżony przebywa w areszcie od zatrzymania w styczniu 2007 roku.
Sam Kameruńczyk po zatrzymaniu twierdził, że nie zdawał sobie sprawy, że jest chory i że w 1999 r. przechodził badania, które nie wykazały, że jest nosicielem wirusa HIV. Z ustaleń policji wynika jednak, że o chorobie informowały go m.in. zakażone kobiety. Niektóre z nich mówiły, że działał z premedytacją i oskarżał je o rasizm, gdy chciały się zabezpieczać.
Simon M. przedstawiał się jako uchodźca polityczny z Kamerunu, poeta, pisarz i dziennikarz. Przyjechał do Polski w 1999 r.