Afera w Ukrainie. Tak rozkradali miliony na tyłach armii
- Wołodymyr Zełenski deklarował pełną kontrolę nad wydawanymi pieniędzmi, zwłaszcza tymi pochodzącymi z Zachodu, i zapewniał o zwalczaniu korupcji. Prawdą jest taka, że sobie z tym nie poradził - tak gen. Waldemar Skrzypczak komentuje doniesienia o aferach korupcyjnych na wojennym zapleczu Ukrainy.
58 mln hrywien (w przeliczeniu ok. 5,5 mln zł) zdołał zagrabić wiceprzewodniczący Charkowskiej Rady Obwodowej. Urzędnik "utworzył zorganizowaną grupę w celu przejęcia energii elektrycznej z państwowego systemu Ukrainy" - czytamy w najnowszym komunikacie ukraińskiej służby antykorupcyjnej NABU. Sprzedawał ją za pośrednictwem prywatnych spółek, nie płacąc państwowemu dostawcy. Zanim doszli do niego śledczy, wytransferował "zysk" na zagraniczne konto bankowe.
733 mln hrywien (ok. 68 mln zł) przywłaszczyła grupa dostawców żywności i urzędników resortu obrony. Wzbogacili się, zawyżając ceny żywności zamawianej dla walczących na froncie żołnierzy. Aferę okrzyknięto "złotymi jajami" ponieważ oszukańczo zawyżano ceny m.in. zakupu jajek. Główny oskarżony to szef departamentu Ministerstwa Obrony Ukrainy.
Inny z przyłapanych urzędników był odpowiedzialny za zakupy zapasów żywności dla ludności cywilnej w obwodzie charkowskim. Sfałszował dokumenty, że odebrał 235 ton produktów, a 15 mln hrywien (1,4 mln zł) upchał we własnej kieszeni. Nawet funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy założyli szajkę, aby wydoić państwową firmę na 140 mln hrywien (13 mln zł). Firma ta przepłacała za sprzęt i materiały przeznaczone do odbudowy systemów energetycznych, niszczonych przez rosyjskie ataki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert wskazał na detale polityki Trumpa. "Przestaje się cackać"
Gen. Skrzypczak: żołnierze widzą, że są okradani
To przykłady doniesień z przełomu marcia i kwietnia o śledztwach zakończonych przez Ukraińskie Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) oraz Specjalną Prokuraturę Antykorupcyjną. Nie ma tygodnia bez afery na zapleczu Ministerstwa Obrony Ukrainy, lub administracji wojskowej w różnych regionach. To wszystko dzieje się, gdy kraj walczy o przetrwanie na wojnie z Rosją.
Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce, uważa, że korupcja jest na Ukrainie głęboko zakorzenionym i powszechnym problemem, który istniał przed wojną i nasilił się w jej trakcie.
- Korupcja ma negatywny wpływ na żołnierzy walczących na froncie, którzy są świadomi, że armia jest okradana. Niektóre jednostki otrzymują byle jakie jedzenie, co wynika z korupcji wśród dowódców. Ale są też jednostki wojskowe takie, gdzie jest wszystko na dobrym poziomie, a to za sprawą dowódców, którzy pilnują, żeby ich żołnierzy nie okradano - komentuje dla WP gen. Waldemar Skrzypczak.
Ponad pół miliona dolarów w gotówce
Przykład jesienią 2024 roku Ukraina chciała zmobilizować 200 tys. rekrutów. Jednak akcja o tej skali napotykała na poważne trudności. Powód? Korupcja i upowszechnienie procederu wykupowania się od wojska. Aresztowano grupę lekarzy i urzędników lokalnej administracji, fałszujących wojskową dokumentację. Zgromadzili ponad pół miliona dolarów w gotówce.
Zdaniem gen. Skrzypczaka, mimo istnienia agencji antykorupcyjnych, działania są "epizodyczne" i dotyczą tylko najbardziej jaskrawych przypadków. - To wszystko kładzie się cieniem na Ukrainie. Nie można mieć zarzutów do bohaterstwa ludzi, ale możemy mieć pretensje co do polityków, którzy nie potrafią poradzić z korupcją. Pieniądze, które dostają w ramach pomocy, są w części rozkradane, nie trafiają tam, gdzie powinny. Deklaracje o walce z patologiami nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, a mechanizmy państwowe wydają się niewystarczające.
Gen. Skrzypczak zauważa, że fakt ten oburzy ludzi na Zachodzie, w tym polityków, którzy mają pretensje do Ukraińców o brak skuteczności.
- Miałem ogromne wątpliwości, czy publikować wyniki swojego pierwszego śledztwa. Ale pomyślałem o moim bracie na froncie i o tym, ile można byłoby kupić czołgów za ukradzione pieniądze. Moralne dylematy natychmiast się skończyły. Walka z korupcją to dla Ukrainy dosłownie walka o życie - mówił Wirtualnej Polsce Jurij Nikołow, dziennikarz śledczy, który jako pierwszy ujawnił malwersacje w ukraińskim MON.
Poniżej tekst w którym opisywaliśmy jego historię.
Afera ze "złotymi jajkami". Jak działał korupcyjny mechanizm w ukraińskim MON?
2 kwietnia Ukraińskie Narodowe Biuro Antykorupcyjne i Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna ujawniły jeden z największych skandali ostatnich lat w ukraińskim sektorze obronnym. Sprawa dotyczy lat 2022–2023 i dotyka samego serca struktur państwowych - Ministerstwa Obrony.
Mechanizm był prosty, ale niezwykle skuteczny: manipulowanie katalogiem cen produktów przeznaczonych dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Towary pierwszej potrzeby, takie jak jajka, trafiały do wojska po zawyżonych stawkach - nawet 17 hrywien (1,6 zł) za sztukę. Za procederem stać mieli były wysoki urzędnik resortu oraz właścicielka i kierownicy dwóch firm dostawczych.
System ten pozwalał na zawyżanie cen popularnych produktów i jednoczesne zaniżanie cen tych mniej wykorzystywanych. Efekt? Dostawcy wyciągali olbrzymie nadwyżki z budżetu państwa. Jak wykazało śledztwo, dwie firmy powiązane z jedną właścicielką zainkasowały w ten sposób ponad 733 mln hrywien. Pieniądze, zamiast wspierać armię w czasie wojny, trafiały do kieszeni prywatnych podmiotów.
Według raportu środki te mogły być wykorzystane m.in. na zakup hoteli w Chorwacji i innej nieruchomości. Część z nich przetransferowano jako dywidendy i "pożyczki" dla spółek powiązanych z uczestnikami procederu.
Po ujawnieniu skandalu sprawcy zareagowali nerwowo - w styczniu 2023 roku obniżyli ceny na 11 najczęściej kupowanych produktów, co według władz pozwoliło zapobiec dalszemu rozkradaniu funduszy w wysokości aż 788 mln hrywien.
Do sprawy odniósł się prezydent Wołodymyr Zełenski, który zamieścił w sieci mocne oświadczenie. "Państwo musi być silne nie tylko na froncie, ale i w biurach. Nie będzie litości dla tych, którzy zdradzają naszych żołnierzy dla własnego zysku" - zaznaczył.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski