ŚwiatUkraińskie "mieszanie z błotem" po rosyjsku

Ukraińskie "mieszanie z błotem" po rosyjsku

Premier Ukrainy Wiktor Janukowycz tylko czekał, aż będzie mógł przejść na rosyjski i wygarnąć swojemu konkurentowi w walce o prezydenturę Wiktorowi Juszczence "kłamstwa" i "mieszanie z błotem".

16.11.2004 | aktual.: 16.11.2004 18:29

Wcześniej w poniedziałkowej debacie telewizyjnej radził sobie o wiele gorzej, bo musiał rozmawiać ... w obcym języku. 54-letni Janukowycz, urodzony we wschodnioukraińskim Donbasie, jest rosyjskojęzyczny, nie znał ukraińskiego do czasu aż został premierem.

Po 13 latach niepodległości Ukrainy siły ukraińsko- i rosyjskojęzyczne (ci ostatni to w większości rezultat wieloletniej rusyfikacji) wydają się wyrównane, choć formalnie ukraiński jest jedynym językiem państwowym.

Temat po raz kolejny powrócił jak bumerang w czasie tegorocznej kampanii wyborczej, gdy Janukowycz opowiedział się za dwujęzycznością. Na Białorusi wprowadził ją w 1996 roku Aleksander Łukaszenka. Dobił ledwo odradzający się białoruski język.

300-tysięczne Jenakijewo pod Donieckiem, miasto Janukowycza. To miejsce, gdzie robotnicy przyjeżdżali nie tylko z Ukrainy, ale z wielu innych części ZSRR. Tu raczej nie jest przyjęte mówienie po ukraińsku - tłumaczy Andrij, były trener zapasów, obecnie dorabiający jako taksówkarz.

Andrij przyznaje, że choć jest Ukraińcem, łatwiej rozmawia mu się po rosyjsku. Przechodzi na ukraiński tylko wtedy, kiedy musi. Jedynie radio, którego słucha, przypomina, że wciąż jesteśmy na Ukrainie.

Tak jest w wielu innych miejscach 48-milionowego kraju. Nazwy ulic, radio, telewizja, napisy na gmachach - po ukraińsku, w rozmowach na ulicy słychać jednak tylko rosyjski. Robi tak Donieck, Charków, cały Krym, większość wschodu i centrum Ukrainy, proporcje zmieniają się dopiero na zachód od Kijowa. Dla mieszkańców zachodniej Ukrainy - Lwowa czy Tarnopola - rosyjski jest językiem obcym, ale są oni kilkunastoprocentową mniejszością.

Gdy przyjechałem do Kijowa w połowie lat 90., ludzie ze zdziwieniem reagowali, gdy w tramwaju mówiliśmy po ukraińsku - wspomina pisarz i wydawca literatury Witalij Kapranow. On i jego brat-bliźniak to bojownicy o odrodzenie języka. Zaczęli od wydawania kryminałów, romansów i książek dla dzieci. Do niedawna cała najbardziej poczytna podrzędna literatura była rosyjskojęzyczna.

Od 1989 roku ukraiński jest formalnie jedynym oficjalnym językiem, choć używanie rosyjskiego w parlamencie i w gabinetach władzy jest więcej niż tolerowane. Rosyjskojęzyczni politycy - jeżeli chcą rządzić - muszą jednak brać się za naukę.

Ukraińskiego nauczył się Leonid Kuczma, gdy w 1994 roku wywalczył prezydenturę. Wcześniej dyrektor dniepropietrowskiej fabryki posługiwał się wyłącznie rosyjskim.

Gdy Wiktor Janukowycz został w 2002 szefem rządu, bardzo słabo mówił po ukraińsku. Jego ekipa zatrudniła nauczyciela. Janukowycz okazał się dość sprawnym uczniem, choć do dziś ma ciężki rosyjski akcent. Zdarza mu się, że umknie mu słówko, pojawi się rosyjska konstrukcja. Gdy chce powiedzieć coś trudniejszego, woli przejść na rosyjski. Kuczma zresztą też.

Przedwyborczą obietnicą zarówno Kuczmy w 1994 roku, jak i Janukowycza w 2004 było nadanie rosyjskiemu statusu drugiego języka urzędowego. Kuczma swoją złamał - pięć lat później występował już jako obrońca ukraińskiego. Pomysły jego potencjalnego następcy wywołują gwałtowny sprzeciw sporej części ludzi ukraińskojęzycznych.

Premier proponuje nadanie oficjalnego statusu językowi taniej muzyki pop i więziennej gadki - napisało 12 znanych pisarzy ukraińskich.

Kwestia językowa stała się też przyczyną największego skandalu w kampanii z udziałem Janukowycza. Na jednym z wieców w okolicach Żytomierza wdał się w pyskówkę z 83-letnim emerytem - obrońcą ukraińskiego. Puściły mu nerwy - odwrócił się do ochroniarzy, pokazał im staruszka i wyszeptał - nieopatrznie wprost do mikrofonu - "Zabrać mi go, do ch...".

Jego rywal Wiktor Juszczenko broni języka ukraińskiego. Popiera go niemal cała ta część kraju, gdzie mówi się głównie po ukraińsku.

To, co proponuje Janukowycz, to nie dwujęzyczność. To danie rosyjskojęzycznym prawa do gardzenia ukraińskim, do nieuczenia się go i do lekceważenia wszystkiego, co ukraińskie - mówi Kapranow, zwolennik Juszczenki. (reb)

Jakub Kumoch

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)