Ukraińscy żołnierze na Krymie: w Kijowie zapomniano o nas
Dowódcy ukraińskich jednostek na Krymie dostali "ciche" polecenie z Kijowa dotyczące ewakuacji wojsk - twierdzi rosyjski dziennik "Komsomolskaja Prawda", który pisze, że wojskowym będzie trudno opuścić macierzyste jednostki. Co innego podaje dowódca sił morskich Ukrainy Serhij Hajduk, który zaznacza, że na razie nie ma planów wycofania wojsk. Z Krymu napływają jednak skargi wojskowych, że w Kijowie zapomniano o nich i ich rodzinach.
Według rosyjskiej gazety, ukraińscy żołnierze prostu nie wiedzą, jak dostać się do granicy. Ich pojazdy wojskowe nie są wypuszczane z koszar, zresztą i tak brakuje paliwa. Siły miejscowej samoobrony sprawdzają zaś bagaże oficerów i żołnierzy, aby nie wynosili broni. "Zapewne będą zmuszeni maszerować pieszo i z pustymi rękami" - ironizuje "Komsomolskaja Prawda".
Według tego prokremlowskiego dziennika, niewykluczone, że w najbliższych dniach na Krymie dojdzie do "masowego przechodzenia" oficerów z armii ukraińskiej do rosyjskiej. Bowiem zgodnie z dekretem podpisanym przez prezydenta Władimira Putina, stopnie wojskowe, dyplomy ukończonych uczelni i wysługa lat żołnierzy, którzy przejdą na stronę rosyjską, będą uznane za ważne. Na takich ochotników czekają też podwyżki żołdu. Gazeta zauważa, że na przykład major zarabia na Ukrainie równowartość pół tysiąca dolarów, a w Rosji - cztery razy tyle.
Według "Komsomolskoj Prawdy", na Krymie już ponad 500 ukraińskich oficerów oraz 4,5 tysiąca wojskowych niższych rangą zgłosiło chęć nałożenia mundurów rosyjskiej armii.
Skargi wojskowych
Niemal codziennie wojskowi na półwyspie skarżą się, że w Kijowie o nich zapomniano i nie wiedzą, jaka będzie ich przyszłość oraz ich rodzin. W ukraińskiej prasie pojawiły się apele żołnierzy, którzy proszą władze o podjęcie decyzji w ich sprawie. Wojskowi piszą, że nie wiedzą, czy mają dalej opierać się naciskom Rosjan, którzy różnymi sposobami zachęcają ich do wstąpienia do ich armii, czy bronić swych obecnych pozycji.
Jeden z dowódców jednostki w Kerczu powiedział, że przez cały czas konfliktu jego bazy nie odwiedził żaden wyższy rangą wojskowy ukraińskiego sztabu. Za to często przychodzą rosyjscy generałowie, którzy namawiają do przejścia na ich stronę. - Ja ich generałów znam lepiej niż swoich - powiedział ukraiński wojskowy.
- Moje plany życiowe były związane z tym miejscem, z Krymem. Chciałem zbudować tu dom - mówił z kolei dowódca ukraińskiej jednostki pod Bachczysarajem Ołeksandr Ganduła. Chce pozostać wierny przysiędze i nie zamierza przejść na stronę armii rosyjskiej, dlatego jest zmuszony do opuszczenia półwyspu.
"Dowódcy znają zadania"
Tymczasem ukraińskie ministerstwo obrony obiecuje żołnierzom na Krymie status "uczestników działań wojennych". Zaprzecza także informacjom, że na każdego już czeka sprawa karna za zdradę ojczyzny.
W oświadczeniu ministerstwa czytamy, że każdy żołnierz służący na Krymie jest uważany przez Ukraińców za "Prawdziwego Bohatera". Władze podkreślają, że nie zapomną o żadnym z nich.
Dowódca sił morskich Ukrainy Serhij Hajduk zaznacza, że na razie nie ma planów wycofania wojsk.
- Jestem w kontakcie ze wszystkimi dowódcami na Krymie, którzy dokładnie znają swoje zadania. Kwestia wyprowadzenia wojsk z Autonomicznej Republiki Krymu nie jest dziś omawiana. Każdy dowódca w jednostce wojskowej czy na okręcie wie, co ma robić i w jakiej kolejności - powiedział.
"Potrzebna decyzja polityków"
Również szef ukraińskiego MON Ihor Teniuch odrzucił oskarżenia o bezczynność armii w obliczu rosyjskiej agresji na Krym. Wyjaśnił, że wojsko nie może działać bez decyzji politycznej, a ona dotychczas nie została podjęta.
- Żeby armia zaczęła działać, decyzję powinni podjąć politycy. Dziś, bez takiej decyzji, armia nie ma prawa niczego robić - oświadczył, występując w programie telewizyjnym w piątek wieczorem.
Źródła: IAR, DK TV2/x-news, PAP.
Zobacz również - Ukraiński dowódca: Rosjanie próbują nas przekonać do poddania się.