Ukraińcy zdobyli rosyjski skarb. "To coś niesamowitego"
Podczas akcji w obwodzie biełgorodzkim Rosjanie stracili coś wyjątkowo cennego - system do walki radioelektronicznej, jeden z najnowocześniejszych, jaki mieli. - W tej wojnie tracą dosłownie diamenty, najlepsze możliwe egzemplarze uzbrojenia - mówi w rozmowie z WP Jarosław Wolski, analityk i ekspert ds. wojskowości.
Grupa żołnierzy Legionu Wolności Rosji i Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, które walczą w wojnie po stronie Ukrainy, wkroczyły na teren obwodu biełgorodzkiego w Rosji. Informacje te zostały potwierdzone przez rzecznika ukraińskiego wywiadu, który nazwał to operacją tworzenia "pasa bezpieczeństwa".
- Rosja ma za mało sił, żeby walczyć na całej długości frontu. Tak samo Ukraina nie ma tylu sił, żeby obstawić wszystkie kierunki. Walki skupiły się na obszarze okupowanym przez Rosję, ale żeby zmusić Rosję do rozproszenia swoich sił i narzucić sposób walki, Ukraińcy wykonują uderzenia na różnych kierunkach. Do tego służy właśnie taki wypad jednostek "specjalnych" - tłumaczył akcję w rozmowie z Wirtualną Polską ppłk rez. Maciej Korowaj.
Jarosław Wolski, analityk i ekspert ds. wojskowości, podkreśla z kolei, że atakując obwód biełgorodzki, znów udało się uderzyć w "pustkę", czyli "słabiznę rosyjską". - Ukraińcy wybierają dzięki rozpoznaniu takie tereny, gdzie nie ma zbyt wielu sił rosyjskich albo te siły nie mogą się tam szybko znaleźć z jakichś przyczyn. Jest to bardzo skuteczne - ocenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cenna i nieuszkodzona zdobycz. "Coś niesamowitego"
Dzięki atakowi siły ukraińskie zdobyły sprzęt o wysokiej wartości. Jest nim - jak mówi ekspert - R-330Ż Żytiel, czyli system do walki radioelektronicznej, jeden z najnowocześniejszych, jaki mają Rosjanie. - Jeden tego typu system został już kiedyś zdobyty przez Ukraińców. Natomiast ten, który zdobyli wczoraj, został przez Rosjan zmodyfikowany. Zwłaszcza z uwzględnieniem doświadczeń wokół Mostu Antonowskiego - podkreśla Wolski.
Ekspert zaznacza, że to naprawdę cenna zdobycz. To system, który jest w stanie zagłuszać np. amerykańskiego Starlinka, łączność komórkową GSM, ale i łączność satelitarną na określonym, nie za dużym terenie.
- System ten bardzo dał się Ukraińcom we znaki w okolicy Bachmutu. Ukraińska łączność w wojsku opiera się w dużej mierze na cywilnej łączności satelitarnej, czyli na Starlinku. W momencie, kiedy jest on zagłuszony, Ukraińcy tracą łączność. Rosjanie stosowali ten system z dość dużym powodzeniem. Ukraińcy za pomocą artylerii, oddziałów specjalnych długo na to polowali - podkreśla nasz rozmówca.
Ekspert zaznacza, że zdobycie nieuszkodzonego systemu było bardzo istotne. Teraz Ukraińcom się to udało. - Dowcip polega na tym, że system trafił w ręce Ukraińców w całkowitej kompletacji - wszystkie pojazdy czy instrukcje, nic nie zostało uszkodzone ani pokasowane. To coś niesamowitego - ocenia.
Wolski podejrzewa, że system został zdobyty na zamówienie Zachodu. - Prawdopodobnie zostanie tam dostarczony albo wymieniony barterowo na uzbrojenie zachodnie. Rosjanie bardzo odczują skutki utraty tego systemu, ale dopiero za jakieś pół roku, bo tyle czasu potrzeba, żeby Zachód poznał ten system, sprawdził, co zostało zmienione i uodpornił własne środki łączności na środki zagłuszania - wylicza analityk.
"Rosjanie tracą diamenty"
W ocenie eksperta zadziałał znów "magiczny rosyjski czynnik X". - Czyli nieprawdopodobna głupota i nieprofesjonalizm. Zdobycie systemu przez Ukraińców będzie miało duże reperkusje dla Rosjan, bo mogą stracić na pewien czas skuteczne możliwości zagłuszania łączności ukraińskiej - dodaje.
Czy istnieje szansa na zrekompensowanie sobie przez Rosjan tego sprzętu? Według naszego rozmówcy jest to trudne do przewidzenia. - Starsza wersja tego systemu została zdobyta i Rosjanie w tym ostatnim zestawie pozmieniali pewne charakterystyki pracy, usprawnili go - wyjaśnia Wolski. Zaznacza jednak, że jest granica, do której można istniejący system modernizować.
- Rosjanie w tej wojnie tracą dosłownie diamenty - najlepsze możliwe egzemplarze uzbrojenia, które mieli. Czasami nawet w wersjach przedprodukcyjnych. To systemy, których opracowanie zajęło Rosjanom dekady i kosztowało miliardy rubli. Jest więc bardzo mało prawdopodobne, żeby Rosjanie byli w stanie do końca dekady poradzić sobie ze skutkami utraty tego typu systemów - podsumowuje.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski