Ukraińcy szukają wyjaśnienia katastrofy Tu-154
Odbicie promienia radaru od tafli morza mogło być przyczyną pomyłkowego zestrzelenia rosyjskiego samolotu Tu-154 przez ukraińską rakietę S-200 - przypuszcza szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Jewhen Marczuk.
Ukraińscy i rosyjscy eksperci przeprowadzili w czwartek na Krymie symulację komputerową wydarzeń sprzed blisko miesiąca. Miała ona pomóc w wyjaśnieniu przyczyn tragedii.
Jak twierdzi Marczuk, eksperci na razie nie znaleźli odpowiedzi na nurtujące ich pytanie. Pojawiła się natomiast hipoteza o fałszywie skierowanym promieniu radaru, którego zadaniem było wskazanie ukraińskiej rakiecie celu ćwiczebnego.
Jak wiadomo, rakieta - zamiast w cel ćwiczebny - trafiła w lecący o blisko 200 km dalej samolot pasażerski.
To raczej bzdura. Promień radaru odbity od wody byłby zbyt słaby, aby naprowadzić rakietę na nowy cel - uważa tymczasem Serhij Zhureć, ekspert wojskowy z kijowskiego Centrum Badań Wojskowych.
Według niego, Ukraińcy przy współudziale Rosjan usilnie poszukują "błędu technicznego", który wyjaśniłby przyczyny tragedii i jednocześnie uniemożliwił wszczęcie sprawy karnej przeciwko ludziom, którzy mogli być rzeczywistymi sprawcami dramatu pasażerów Tu-154. Tym bardziej, że prokurator generalny Ukrainy Mychajło Potebeńko zapewnia, że śledztwo w tej sprawie będzie rzetelne, a winni przykładnie ukarani.
Według Zhurcia, przyczyną zestrzelenia mogło być to, że samolot ćwiczebny i samolot pasażerski znalazły się na jednej linii, a rakieta, mając do wyboru dwa cele, wybrała większy: minęła samolot ćwiczebny i uderzyła w samolot pasażerski.
Gdyby tak było, powinni być ukarani ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo strefy ćwiczeń. Winne byłoby ukraińskie wojsko, gdyż nie zakazało na czas ćwiczeń lotów samolotów pasażerskich nad Morzem Czarnym w strefie maksymalnego zasięgu rakiet S-200. (jask)