Rosjanie podnoszą alarm. Ukraiński atak może być przełomem?
Z nagrań opublikowanych przez rosyjskich korespondentów wojskowych wynika, że ukraińskie oddziały zdobyły pozycje na lewym brzegu Dniepru pod Chersoniem, dotąd okupowane przez Rosjan. Eksperci wojskowi, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, podkreślają jednak, że to pojedyncze przypadki, a nie część ofensywy.
Według rosyjskich blogerów ukraińskie siły utrzymują pozycje na lewym brzegu od połowy ubiegłego tygodnia, ustanowili stałe linie zaopatrzenia i regularnie przeprowadzają misje rozpoznawcze w okolicy. Jak informują ukraińscy żołnierze, mieli sforsować Dniepr naprzeciwko Chersonia.
Z nagrań wynika też, że Ukraińcy są obecni na zachód od miejscowości Dachi oraz na północ od Aleszek. Mieli też podejść wzdłuż drogi E97 na północne obrzeża tej drugiej miejscowości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei na południe od Chersonia, Ukraińcy również przeprawiają się na wyspy oraz na niewielkie rzeki biegnące równolegle do Dniepru. Jeszcze inni blogerzy twierdzą, że ukraińskie oddziały posuwają się wzdłuż brzegu, w kierunku Mostu Antonowskiego. Łączy on oba brzegi rzeki, ale Rosjanie wysadzili jego część na zachodnim brzegu, wycofując się z Chersonia w listopadzie ubiegłego roku.
Rosyjscy "korespondenci wojenni" są przekonani, że to wstępne przygotowania przed forsowaniem rzeki przez główne siły ukraińskie.
Według amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW,) nie ma żadnych dowodów na przeprawienie się ukraińskich oddziałów na okupowany brzeg rzeki. Przeciwnie sądzą inni zachodni analitycy, którzy na podstawie zdjęć i nagrań wideo doszli do wniosku, że Ukraińcom udało się przeprawić.
"To bardziej odpychanie Rosjan od brzegu"
Zdaniem płk. Piotra Lewandowskiego, byłego dowódcy bazy wojskowej w Redzikowie i weterana misji w Iraku i Afganistanie, ukraińskie wojska prowadzą w tamtym rejonie bardzo intensywne nieregularne działania, co spowodowało, że Rosjanie w niektórych miejscach wycofali się, żeby nie narażać się na straty.
- Nie jest to jeszcze zdobycie przyczółków na lewym brzegu Dniepru, bowiem zdolność do ich przejęcia oraz utrzymania przy obecnym sprzęcie przepływowym, jaki posiada Ukraina, byłoby ekstremalnie trudne. Forsowanie Dniepru w obecnej sytuacji operacyjnej raczej nie wchodzi w grę. Co najwyżej taka próba mogłaby się pojawić jako ewentualnie operacja pomocnicza do głównego kierunku działań. Być może ruchy wojsk ukraińskich w rejonie Chersonia i Dniepru temu właśnie służą – mówi Wirtualnej Polsce płk Piotr Lewandowski.
I jak dodaje, zdobycie i utrzymanie przyczółku oznacza, że ukraińska armia musiałaby sforsować przejęty teren. - To, co widzimy, to bardziej odpychanie Rosjan od brzegu rzeki, co w przyszłości ma pozwolić na sprawne zbudowanie przyczółków. Co ważne, Ukraińcy zakończyli szkolenie na amerykańskich kutrach m.in. na MK-VI i Defiant. Gdyby pojawiły się na Dnieprze, to Rosjanie mieliby problem z utrzymaniem pozycji bezpośrednio nad rzeką. To konstrukcje przeznaczone do działań wojsk specjalnych. To już flotylla rzeczna z dużą siłą ognia, mogąca współdziałać ze śmigłowcami. Tam jest sporo zatok i wysepek, z których można prowadzić działania – komentuje płk Piotr Lewandowski.
W ocenie gen. Waldemara Skrzypczaka, byłego dowódcy Wojsk Lądowych w Polsce - to, co obserwujemy w rejonie Chersonia, to działania dywersyjno-sabotażowe, prowadzone przez wojska specjalne z obu stron.
"Przeprawa? To bardzo trudny teren"
- Zarówno Rosjanie jak i Ukraińcy próbują podchodzić w nocy, atakować, zajmować wysepki, minować, robić pułapki i wzajemnie sobie szkodzić. Ale jeśli jednak ktoś oczekuje tam ofensywy, to nie do końca rozumie specyfiki tego miejsca. Na południu w okolicach Chersonia przeprawienie większej ilości wojsk jest narażone na duże straty. Wynika to z trudności terenu, jaki ukraińskie wojska musiałyby pokonać. A po drugie, Rosjanie są na wyższym brzegu i mogą prowadzić tzw. ogień obserwowany do celów na wodzie. I oni na to liczą – ocenia gen. Waldemar Skrzypczak.
I jak przypomina, delta Dniepru obfituje w meandry, starorzecza, kanały, przekopy czy rowy melioracyjne.
- Są tam setki mniejszych bądź większych wysepek, nadających się, by np. wojska specjalne mogły się przeprawiać, ale tylko przy użyciu specjalnego sprzętu. To bardzo trudny teren, w wielu miejscach bagnisty. Nie ma możliwości, by przeprawił się tam sprzęt ciężki, który zapewniłby zdobycie przyczółku. Ukraińcy mogą podejmować próby sforsowania, ale dogodne warunki mają tylko między Nową Kachowką a ujściem Dniepru – uważa wojskowy.
Jak twierdzi Instytut Studiów nad Wojną (ISW), ewentualna obecność Ukraińców na drugim brzegu Dniepru nie wpłynęłaby na obecny przebieg walk na froncie, nie będzie też prowadzić do koncentracji dodatkowych, rosyjskich sił naprzeciw zagrożonych odcinków. Rosjanie najwyraźniej uważają, że wystarczą przeszkody naturalne.
"To, co moje, tego nie oddam"
- Rosjanie w każdej chwili są w stanie zmusić ukraińskie wojska do odskoku. Cały czas ostrzeliwują Chersoń z lewego brzegu rzeki. I kontrolują Dniepr ogniem artylerii i lotnictwem – przypomina płk Piotr Lewandowski.
Jego zdaniem, to poprawa pogody przyniesie kolejną fazę wojny. - Może być tak, że Rosjanie na niektórych kierunkach będą się bronić, a na innych atakować. Przy tak dużym froncie jest to prawdopodobne. Po drugiej stronie, do natarcia szykuje się ok. dziewięciu brygad, przeszkolonych na zachodnim sprzęcie. To ok. 45 tysięcy żołnierzy, którzy wyposażeni m.in. w ok. 230 czołgów i ok. 1500 transporterów będą stanowić trzon ofensywy. Do uzyskania przełamania Rosjan powinno wystarczyć – prognozuje rozmówca WP.
Z kolei gen. Waldemar Skrzypczak podkreśla, że Rosjanie przechodzą obecnie do strategicznej operacji obronnej.
- Na całym pasie frontu, poza miejscami w których atakują, zaczynają obronę polegającą m.in. na fortyfikowaniu na rubieżach, które mają zdobyte. Putin tworzy metodę "faktów dokonanych" na zasadzie: to, co moje, tego nie oddam. W ten sposób Rosja umocniła swoje pozycje w kierunku na Krym, ma tam kilka linii obronnych i Ukrainie będzie bardzo ciężko osiągnąć tam sukces – podsumowuje gen. Skrzypczak.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski