Ukraina za 20 lat - nadal nie w UE?
Czy oświadczenie wiceprzewodniczącego Komisji
Europejskiej (KE) Guentera Verheugena, że Ukraina w ciągu
najbliższych 20 lat nie stanie się członkiem Unii Europejskiej
jest jego prywatnym zdaniem, czy też odzwierciedla nastroje
panujące w Brukseli? - zastanawia się kijowska gazeta
"Deń".
21.02.2006 | aktual.: 21.02.2006 10:03
Verheugen, w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Die Welt" powiedział, że za 20 lat członkami UE zostaną wszystkie państwa europejskie, oprócz krajów byłego ZSRR - Rosji, Gruzji, Mołdawii, Białorusi, Ukrainy, oraz republik kaukaskich.
"Na ile poważne są słowa brukselskiego urzędnika, który nie ma żadnych pełnomocnictw do wydawania podobnych oświadczeń?" - pyta ukraińska gazeta, podkreślając, że Verheugen zajmuje się dziś w KE sprawami przemysłu i przedsiębiorczości.
"Deń" przypomina, że podobne stanowisko Verheugen zajmował będąc jeszcze komisarzem do spraw rozszerzenia Unii. Było to jednak - zdaniem gazety - spowodowane stosunkiem Zachodu do ówczesnych ukraińskich władz i byłego prezydenta Leonida Kuczmy.
"Czasy się zmieniły. 'Pomarańczowa rewolucja' okazała się dla Brukseli absolutną niespodzianką, a oświadczenia nowych władz (ukraińskich) o eurointegracji były nie mniej zaskakujące" - czytamy.
Dziennik przyznaje, że przed złożeniem wniosku o przyjęcie do UE Ukraina rzeczywiście powinna spełnić wiele niezbędnych ku temu warunków, apeluje jednak, by nie pozbawiać jej prawa do uczestniczenia w "polityce otwartych drzwi" UE.
Pisząc o poparciu Polski i Litwy w tej sprawie "Deń" zaznacza, że jest ono ważne, lecz nie odzwierciedla nastrojów wszystkich członków Unii Europejskiej. "Ukraina może liczyć na 'adwokatów' w UE, jednak tak naprawdę powinna liczyć wyłącznie na własne siły" - uważa gazeta.
"Ukraina w rzeczywistości ma dziś niewiele argumentów na rzecz realizacji swych aspiracji europejskich w krótkim czasie. Właśnie dlatego oświadczenie Verheugena powinno zaalarmować ukraińskich polityków. Chociażby dlatego, by jego opinia (Verheugena) nie stała się dominująca i byśmy sami nie zamknęli sobie drzwi do UE" - czytamy w kijowskim dzienniku "Deń".
Jarosław Junko