Ukraina wybiera dzieci
W Kamieńcu Podolskim nikt nie chce słuchać o pułkowniku Wołodyjowskim. Wszyscy chcą spotkać ubiegłoroczną miss świata, 11-letnią Olę Serbaluk.
21.04.2008 | aktual.: 21.04.2008 15:58
Do mamy, do Zaporoża! – trzyletnia Liza zanosi się płaczem. Po policzkach spływa jej czarny tusz pomieszany z różem. – Lizoczka, jeszcze trochę. Przecież chcesz dostać koronę! – Lena Timochowa jedną dłonią podtrzymuje głowę wnuczki, drugą poprawia jej rozmazany makijaż. – Mama nie po to wydawała 500 dol., żebyśmy teraz rezygnowały! Zostaniesz miss, będziesz na okładkach tak jak twój brat cioteczny, Artur, ubiegłoroczny dziecięcy mister świata. Przecież tego chcesz!
Jeszcze rzut oka na różową suknię szytą na zamówienie (100 dol.) i Lena Timochowa wypycha Lizę na scenę domu kultury w Kamieńcu Podolskim. Jurorzy – właścicielki agencji modelek, choreograf, muzyk i aktorka – mają ocenić wdzięk, talent i wygląd dzieci. Najładniejsze dostaną szansę na karierę: propozycję sesji zdjęciowych i zaproszenie na wybory najpiękniejszego dziecka świata. Świat zawęża się wprawdzie do krajów byłego ZSRR, Korei i Singapuru, ale tytuł pozostaje tytułem. Mała miss dzięki niemu pojawi się na wybiegach, sesjach mody i w reklamach. Miesięcznie może na tym zarobić do tysiąca dolarów. Czyli podwójną średnią ukraińską pensję. – Cały rok się do tego przygotowywaliśmy – mówi Lena Timochowa, z dumą przyglądając się Lizie defilującej po scenie. – Córka jest agentem nieruchomości. Haruje całymi dniami. Zrezygnowałam z pracy, żeby zajmować się karierą wnuczki. Rano prowadzę ją do przedszkola, potem do centrum Junona, na tańce. Ćwiczy, odkąd skończyła dwa lata. To ją zbliża do show-biznesu. Teraz
płacze, ale kiedy zostanie znaną modelką, podziękuje mi za to.
Włodzimierz Żelazny, właściciel firmy Gwiazdy Galicji, organizator wyborów Mini Miss Mini Mister World, ma na koncie kilka takich dziecięcych karier. Alina Grosso, miss Ukrainy sprzed siedmiu lat, dziś robi karierę jako gwiazdka pop. Krystyna Greniuk, kiedyś najpiękniejsze dziecko kraju, teraz pojawia się w telewizyjnym programie „Droga do gwiazd” i na okładkach popularnych magazynów. Mini Mister, którego imienia Żelazny nie pamięta, zagrał w reklamie wyborczej Janukowycza.
– Gdyby nie ja, nikt by o nich nie usłyszał – mówi z dumą Żelazny, były sztangista, medalista mistrzostw Europy, właściciel fitness clubu i agencji modelek. Zawsze robił to, na co był dobry klimat i gdzie była szansa zarobienia pieniędzy. Konkurs dziecięcej urody okazał się strzałem w dziesiątkę. Jak mówi Żelazny, niszą do zagospodarowania. Były sztangista zapełnia tę niszę od dziewięciu lat. Zaczynał od Łotwy i Ukrainy. Dziś steruje regionalnymi wyborami na Białorusi, w Rosji i sześciu krajach Azji. W każdym z tych państw ma przedstawicieli prowadzących szkolenia dla przyszłych miss i misterów. Chętni uczą się na nich tańczyć, chodzić po wybiegu, pozować do zdjęć, czesać się i malować. Cena: od 35 do 50 dol. za miesiąc. – Ostatnio dodałem nowe zajęcia: pokazuję, jak przemawiać i prezentować się na scenie – Żelazny szepcze, ani na chwilę nie odrywając oczu od występujących dzieci. – Daję dzieciakom podstawy etykiety. Uczę, jak trzymać nóż i widelec, kto podczas przywitania pierwszy podaje rękę, jak
przyjmować i podawać wizytówki. Z najzdolniejszych chcę stworzyć grupę młodych liderów. Za kilka lat zastąpią tych, którzy teraz są u władzy.
Instynkt podpowiada Żelaznemu, że do Kamieńca Podolskiego przyjechali przyszli liderzy Ukrainy.
Będzie kiedyś bardziej światowa
Liderem Ukrainy może zostać 11-letnia Julia Ławrowa. Ale to w przyszłości. Teraz chwieje się na wysokich obcasach srebrnych szpilek. Idąc, przydeptuje rąbek balowej, mocno wydekoltowanej sukni. – Zostałam Wicemiss Wschodniej Ukrainy i Miss Publiczności Młodej Gwardii w Odessie. Jestem modelką w agencji Scarlet – recytuje swoje osiągnięcia. – Najbardziej na świecie lubię czytać gazety dla dziewcząt i słuchać piosenek Tiny Carol i Ani Lorak. Moim marzeniem jest wystąpić na pokazie dziecięcej mody w Arteku. Tam będą redaktorzy z „Kindermody”, „Teenager”, telewizji Fashion Biznes. Może ktoś zwróciłby na mnie uwagę, zaproponował sesję...
Witalij Ławrow, ojciec Julii, był w obozie pionierskim Artek jeszcze w czasach ZSRR. Chętnie wróciłby tam, żeby zobaczyć córkę kroczącą po wybiegu. – Piękna jest. Warta każdych pieniędzy – patrzy z zachwytem na Julię poprawiającą wystudiowanym gestem długie jasne włosy. Witalija stać na opłacenie jej lekcji angielskiego, tańca, informatyki. Bez wahania wydaje setki hrywien na szyte w specjalnym atelier suknie balowe i robione na zamówienie buty na wysokim obcasie. – Pracuję, żeby ona miała szansę rozwoju. Poza tym chcę jej wynagrodzić to, że mieszkamy oddzielnie. Po rozwodzie przeprowadziłem się do Zaporoża, a ona z matką zostały w Dniepropietrowsku – Witalij zamawia deser w drogiej restauracji hotelu 7 Dni. Przy sąsiednim stoliku małe kandydatki na miss wymieniają się zdjęciami i kalendarzykami ze swoimi zdjęciami. – Wypycham dziecko na wybory, bo wiem, że dzięki nim będzie kiedyś bardziej pewna siebie, światowa – ciągnie Witalij. – Nauczy się panować nad stresem, występować przed ludźmi. Mnie nikt tego nie
nauczył, a żal.
Witalij jest zastępcą dyrektora fabryki Gamma w Zaporożu. Jeszcze dziesięć lat temu zakład był pilnie strzeżoną tajemnicą: ZSRR produkował w nim części do rakiet i łodzi podwodnych. Po rozpadzie Związku Radzieckiego i kilku latach przestoju fabryka zaczęła wytwarzać podzespoły do telewizorów i radioodbiorników. – Wcześniej miałem swoją firmę remontową. Zamknąłem ją, bo na Ukrainie mały biznes się nie opłaca. Na szczęście zaproponowali mi pracę w Gammie – Witalij głośno miesza herbatę i oblizuje łyżeczkę. – Zostałem menedżerem, pracę lubię, ale peszą mnie spotkania z inwestorami. Nie wiem, jak się zachować, jak usiąść, jak pić kawę, jak papierosami częstować. Wychowałem się w kołchozie w Żytomierzu, potem skończyłem studia jako inżynier mechanik. Na pracy się znam, ale etykiety nie miał mnie kto nauczyć. Córka jest w tym lepsza ode mnie.
Julia może długo wymieniać, w czym jest dobra: świetnie rysuje, tańczy, śpiewa, ma dobrą pamięć. Jeśli nie uda jej się zostać modelką, pójdzie na prawo. Dlaczego? U ojca w Gammie pracuje młoda pani prawnik. Zawsze jest świetnie ubrana. Musi dobrze zarabiać...
Może im się powiedzie
Ukrainie rośnie nowe pokolenie – uśmiecha się Swietłana Serbaluk, przedstawicielka firmy Zepter w Kamieńcu Podolskim. – To pokolenie skupionych na sobie egoistów. My byliśmy zupełnie inni, wiele rzeczy robiliśmy za darmo, dla idei. Oni, zanim coś zrobią, muszą wiedzieć, co się opłaca, co przyniesie im najwięcej korzyści. A kiedy już się dowiedzą, uparcie dążą do swojego celu. To dobrze. Moje pokolenie do niczego w życiu nie doszło. Może im się powiedzie.
Swietłana Serbaluk przekrzykuje głośną muzykę: w ruinach zamku w Kamieńcu Podolskim trwają próby do wielkiej fety z udziałem małych miss i misterów. Dziś pokaz dla mieszkańców i ogłoszenie wyników konkursu. Strażnicy miejscy przed kilkoma godzinami zamknęli drzwi twierdzy przed kolejnymi wycieczkami z Polski. Uczestnicy wyborów nie chcą słuchać o przedmurzu chrześcijaństwa, pułkowniku Wołodyjowskim, obronie twierdzy przed Turkami. Dla nich zamek to miejsce, w którym mogą się spotkać z najpiękniejszą nastolatką świata, zwyciężczynią ubiegłorocznych wyborów Miss World, Olą Serbaluk, córką Swietłany („W przyszłości chcę zostać najpiękniejszą kobietą świata. Mam nadzieję, że do osiemnastki osiągnę odpowiedni wzrost”). Tu mogą zrobić sobie zdjęcie z jedną z najbadziej rozchwytywanych dziecięcych modelek Ukrainy, sześcioletnią Anastazją Borysową. – Mam pod sobą trzy brandy: proszek do prania, pierożki i cukierki – mówi Nastia reporterowi lokalnej telewizji. Tu wreszcie mogą się dowiedzieć, ile były warte
przygotowania do wyborów. I czy jest szansa na pomnożenie zainwestowanych dolarów. – Muszę wygrać. Sześć lat na to pracowałem w Domu Twórczym w Odessie – powtarza 11-letni Sasza Czernienko. Czarny koń wyborów i kandydat na przyszłego lidera Ukrainy. – Chcę zostać gwiazdą, jak piosenkarz Dima Bilan. I tak jak on nagrać płytę z Timberlandem i wyjechać na Eurowizję!
Mama Aleksandra Olga poprawia mu makijaż, stawia na sztorc przekrzywioną, srebrną gwiazdę na czapce, pomaga zakładać podkolanówki, wciska stopy do srebrnych butów na obcasie. Zapina guziki obcisłej, krótkiej sukienki, w którą Sasza ledwie wchodzi. Sasza przebiera się za popularnego na Ukrainie parodystę, który występuje w kobiecym przebraniu jako Wiera Sierdiuczka. – Aleksander ma ogromny potencjał – przekonuje Olga, rozmazując na policzkach Saszy krwistoczerwoną pomadkę. – Od lat wożę go na wszystkie konkursy urody i talentu. Specjalnie dla niego powstała w Odessie młodzieżowa grupa Baby Land. Ze swoim show byli już na Węgrzech, w Turcji, w Serbii. W dzieciństwie zobaczyli więcej niż my przez całe życie. Mam nadzieję, że na wyborach ktoś zauważy mojego Saszkę i zaprosi na kolejny występ...
Włodzimierz Żelazny daje sygnał do rozpoczęcia pokazów. Saszka, kuśtykając na wysokich obcasach, biegnie w stronę sceny. Pod podestem kłębi się kolorowy tłum dzieci, przetykany szarymi sylwetkami matek.
Nie głosujemy na polityków
– Co państwo może zaproponować naszym dzieciom? – pyta retorycznie Natasza Demidkiena, dziennikarka z Odessy. Z ust wydobywa jej się obłoczek pary. Wieczorem temperatura w zamku spada do 5 stopni. – Tylko niepewność. Płacę za jej szkołę tylko za pół roku, bo kto wie, co będzie potem? Kto wie, kto będzie u władzy? Kto wie, jak zmienią się przepisy? Politycy już dawno nas zawiedli. O przyszłość rodzin musimy troszczyć się sami. Nie głosujemy na polityków, wybieramy dzieci. Dziś mamy swoją pomarańczową rewolucję.
Natasza z coraz większym niepokojem spogląda na scenę. Kandydaci na miss i mistera, trzęsąc się zimna, prezentują stroje balowe, awangardowe. Śpiewają, tańczą półnadzy, okryci kreacjami z bibuły, sreberka, balonów, bombek choinkowych. Kolorowe, dygoczące figurki co chwila zbiegają ze sceny, wprost w objęcia matek, które okrywają je kocami, wkładają w dłonie plastikowe kubeczki z herbatą. Stały po nie w kilkumetrowej kolejce. 12-letnia Ola Gajdar z Łucka wypija kieliszek koniaku. Na rozgrzewkę.
Natasza zdejmuje z ramion szare pareo, przykrywa nim Nastię. – Sztuka wymaga ofiar – szepcze jej do ucha. 10-letnia Anastazja to kolejna faworytka jurorów, kandydatka na lidera. Wygimnastykowana, zgrabna, od pięciu lat uczy się baletu. Zna angielski i niemiecki. – Jak dorośnie, wyjedzie z tego kraju – mówi zdecydowanie Natasza Demidkiena, wypychając córkę na scenę. – No, chyba że wróci Związek Radziecki, a razem z nim poczucie bezpieczeństwa, stabilizacja. Jestem katoliczką i często się o to modlę, tak samo często jak o... Natasza urywa w pół słowa i zastyga w milczeniu. Razem z nią milkną rodzice potencjalnych miss i misterów: Włodzimierz Żelazny ogłasza werdykt jury. Śpieszy się, bo po trzech godzinach sterczenia na zimnie publiczność się rozchodzi, a kandydaci zaczynają płakać. – Wszyscy uczestnicy dostają korony i szarfy, ale na wybory Mini Miss i Mini Mister World pojadą Aleksander Czernienko z Odessy i Weronika Dołgowa z Połtawy! – wykrzykuje w stronę tłumu niknącego w bramie twierdzy. Anastazja, córka
Nataszy, dostaje tytuł Małej Księżniczki Ukrainy i zaproszenie na wybory Little Princess w Singapurze (Żelazny jest przedstawicielem organizatora na Ukrainę). Trzyletnia Lizoczka dostaje dużego pluszaka, a Julia, córka Witalija, musi się zadowolić koroną i szarfą z tytułem wiceminimiss Ukrainy. Jest zawiedziona, ale nie ma czasu na płacz. Trzeba się zbierać, bo pod zamkiem nyski grzeją silniki. W restauracji Marzenie czekają stoły zastawione wódką, szampanami i kanapkami z kiełbasą.
•
Witalij rozgrzany wódką tańczy z trzyletnią Lizoczką w objęciach. „Boys, boys, boys” – z głośników płynie przebój Sabriny. „Hop, hop, hop”, śpiewa Wierka Sierdiuczka. „I never let you go”, obiecuje Dima Bilan. Co chwila muzyka milknie, mikrofon przejmują mali uczestnicy wyborów. – Jestem misterem Ukrainy i zobowiązuję się w przyszłości pracować jeszcze ciężej, aby zostać misterem świata – deklaruje Sasza Czernienko.
– Jestem miss Ukrainy i chciałam podziękować mojej mamie za to, że pozwoliła mi zrozumieć, jakie to uczucie – recytuje Weronika Dołgowa. Potem dziękują rodzice, organizatorzy, jurorzy. W tym samym czasie dźwiękowiec ze Lwowa ukradkiem ładuje do reklamówki butelki szampana. Skończyły się przyjemności, zaczyna szare życie. Jakoś trzeba je ubarwić. Pod zamkiem i restauracją Marzenie wiatr unosi strzępy plakatów wyborczych z Julią Tymoszenko, Janukowyczem i Juszczenką...
Elżbieta Turlej