Ukraina wini Polskę za brak umowy o ruchu granicznym
Odpowiedzialność za brak polsko-ukraińskiej umowy o małym ruchu przygranicznym ponosi Polska, a nie Ukraina - uważa wiceszef kancelarii prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, Ołeksandr Czałyj.
Niestety, w związku z uwarunkowaniami wewnętrznymi strona polska nie przekazała sygnału o swej gotowości do zapoczątkowania rozmów (na temat umowy). Oczekujemy takiego sygnału w najbliższych dniach - oświadczył Czałyj na konferencji prasowej w środę.
Wiceszef kancelarii prezydenckiej poinformował, że Juszczenko jeszcze w grudniu przekazał prezydentowi Polski Lechowi Kaczyńskiemu i premierowi Donaldowi Tuskowi list, w którym napisał o sytuacji na granicy między obu krajami.
Podobny list wysłała Tuskowi premier Ukrainy, Julia Tymoszenko.
Czałyj powiedział, że Ukraińcy przekazali Polakom własny projekt umowy o małym ruchu granicznym we wrześniu ubiegłego roku.
Dodał, że kwestia podpisania dokumentu będzie omawiana podczas wizyty polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który oczekiwany jest w Kijowie 29 stycznia.
W środę z polecenia Juszczenki na granicę polsko-ukraińską udali się szefowie ukraińskich służb granicznych oraz departamentu polityki zagranicznej kancelarii szefa państwa. Mają oni przeprowadzić rozmowy z mieszkańcami pogranicza, blokującymi dojazd do przejść granicznych, które prowadzą do Polski.
Już prawie dobę blokowany jest dojazd do ukraińsko-polskiego przejścia Krakowiec-Korczowa. Mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy domagają się podpisania umowy o małym ruchu granicznym z Polską, postawili na drodze do przejścia betonowe zapory. W nocy z wtorku na środę doszło również do blokady przejścia Szeginie-Medyka.
Ukraińcy są niezadowoleni, że w związku z wejściem Polski do strefy Schengen muszą płacić za bezpłatne dotychczas polskie wizy 35 euro. Żądają, by mieszkańcy 50-kilometrowej strefy przygranicznej mieli prawo do podróżowania do sąsiedniej Polski bez wiz.
Jarosław Junko