Ukraina nie wpuści Polaków na ekshumację na Wołyniu?
Z przyczyn formalnych pod znakiem zapytania stoi udział polskich ekspertów w ekshumacji ciał więźniów zamordowanych przez NKWD w Łucku w 1941 roku - dowiedziała się w PAP ze źródeł ukraińskich.
13.08.2009 | aktual.: 13.08.2009 16:17
Strona ukraińska nie otrzymała dotychczas z Polski żadnych wniosków w sprawie przyjazdu ekspertów - oświadczył sekretarz Państwowej Międzyresortowej Komisji ds. Wojen i Represji Politycznych w Kijowie Swiatosław Szeremet.
Instytucja ta jest ukraińskim odpowiednikiem polskiej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWiM). Jej sekretarz Andrzej Przewoźnik mówił w poniedziałek, że prośba o zgodę na włączenie Polaków do prac w Łucku dotrze na Ukrainę w środę.
Zgodnie z zapowiedziami władz miejskich Łucka początek robót zaplanowano na najbliższy poniedziałek, 17 sierpnia.
- Osobiście nie mam nic przeciwko obecności polskich ekspertów. Wniosek pana Przewoźnika zostanie rozpatrzony, jak tylko do nas dotrze. Dodam tylko, że zgodnie z ukraińskim prawem na udzielenie odpowiedzi mamy 30 dni - powiedział Szeremet.
- Mam nadzieję, że wraz z wnioskiem (o udział polskich ekspertów w pracach w Łucku - PAP) Przewoźnik prześle odpowiedzi na osiem listów, które wystosowałem do ROPWiM w sprawie ukraińskich upamiętnień w Polsce - podkreślił.
Szeremet wyjaśnił, że w listach tych zwracał się do Polaków m.in. w kwestii upamiętnienia pochowanych w Łańcucie żołnierzy armii Ukraińskiej Republiki Ludowej (petlurowców), oraz odnowienia zniszczonego w kwietniu pomnika Ukraińskiej Powstańczej Armii na bieszczadzkiej górze Chryszczata w województwie podkarpackim.
Ukraiński odpowiednik sekretarza ROPWiM nie ukrywa, że współpraca ze stroną polską nie układa się najlepiej.
- Uzyskując od nas zgodę na pięć polskich upamiętnień na Ukrainie, dostajemy od Polaków pozwolenie na jedno ukraińskie upamiętnienie w Polsce. Uważam, że relacje między nami powinny być partnerskie, jednak mam odczucie, że tak nie jest - zaznaczył Szeremet.
Mówiąc o pochówkach na terenie więzienia w Łucku sekretarz wyraził zdziwienie, wywołane zainteresowaniem tą sprawą w Polsce. - Większość ofiar to Ukraińcy. Nie wykluczam, że byli tam i Polacy, ale nie było ich wielu - powiedział.
Szacuje się, że w 1941 roku, uciekając przed natarciem Niemców, NKWD rozstrzelało na terenie więzienia w Łucku 2-4 tys. osób. Większość pomordowanych to Ukraińcy. Zdaniem strony polskiej pozostali - 500-1000 osób - to Polacy.
Jarosław Junko